Thursday 28 October 2010



Oho, tak wlasnie wygladalo nasze wczoraj. Poniewaz dzieci maja powiedzmy ferie, tygodniowe, Leone organizuje zajecie dla Elen, zeby sie tej nie nudzilo. Zaprosila nas na robienie ciastek, choux pastry. Kazdy, kto oglada mastrechef bedzie wiedzial, ze jt to ciasto niezwykle trudne do zrobienia. A nam sie udalo. Umordowalam sie, a Iss miala wiecej radochy z bawienia sie zabawkami Elen niz z robienia ciasta, ale i tak bylo milo.
Przy okazji okazalo sie, ze umie juz powiedziec mleko, ktore zamiast l ma £, albo w ogole nie ma l, meko.
Po poludniu bylysmy jakas godzinke na dworze i chociaz byla ladna pogoda, tylko tyle, bo daddy byl wczesniej w domu. Iss nie spala w ciagu dnia, wiec polozylam ja wczesniej, zaraz po tym , jak zgasila lampke, po kilkakrotnym pociagnij i pusc (pusz').

A dzis, o rety znow jtem zmeczona. Mialam taki poplatany i niezorganizowany dzien. Zaplanowalam wypad na Wimbledon, ale musialam ugotowac obiad wczesniej, zeby bylo co zjesc jak wrocimy. Hoss mial konczyc wczesniej. Nie wyjelam sobie kury na noc i musialam czekac, az mi sie rozmrozi. Zapomnialam zrobic wczoraj moje miesieczne zakupy na necie, wiec posadzilam dziecko przed telewizorem i zagrzebalam sie w Asdzie. Ostatnio byl burzujski Sainsbury, ale uznalam, ze wlasciwie nie bedziemy sie rzucac, skoro mamy plany. Trzeba znow wrocic do oszczedzania. I wcale nie wygladalo to zle. No wiec cale rano i przedpoludnie bylo zupelnie inne niz normalnie i obie sie nie umialysmy w tym odnalezc. Iska marudzila, chciala do paku, ja nie moglam, bo trza bylo kury pilnowac. Wyszlysmy na chwile, zaraz trzeba bylo wracac. I tak sie denerwowalysmy na siebie nawzajem.
W koncu udalo sie wszystko zrobic i moglysmy sobie usiasc na godzinke prawie, czytania ksiazek i ogladania katalogow z zabawkami. W drodze ne stacje Fasola zasnela i spala pol h. Obudzila sie akurat na spotkanie z Dzoana.
Wyglada na to, ze sie nie umeczyla, bo w pociagu szalala. Po prostu szalala. Zobaczyla pania, ktora zasnela, wiec poszla do niej i chciala ja ukochac. Pani sie przestraszyla, a potem zaczela sie z nia bawic w chowanie lali, zaczepianie i glosny smiech. Takiej jeszcze mojej corki nie widzialam:) Bo Izunia lubi zajmowac sie innymi. Dzis rano poszla pomoc Hossowi sie ubierac. Podala mu skarpetki, chociaz akurat mial zamiar zrobic cos innego, potem zlapala go za reke i mowiac amamam zaprowadzila do kuchni. Domyslam sie, ze sama miala chec na sniadanie, ale moze i dbala o tatusia. Potem na dowidzenia podala mu buciki, zeby boso do pracy i nie szedl. Wysciskala i wycalowala jak zwsze, taki rytual porankowy.
Posted by Picasa
Do wszystkich, ktorym brakuje mojej pisaniny.
We wtorek wrocil z Corwall Hoss, wiec wiadomo, ze nie bede miala czasu na pisanie:)
Wczoraj mialysmy caly dzien super busy, a wieczorem komputer nie chcial ze mna wspolpracowac. Picasa go przeciazala i sie co rusz wylaczal.
Dzis jade do Hossa, ale miejmy nadzieje, ze wieczorem dostarcze nowosci.
Z pozdrowieniami
Mama Fasoli

Monday 25 October 2010

Dlaczego w poniedzialek jt fajniej

Moja mala kobietka pelnila dzis kolejna z naszych rol spolecznych (hihi), bawila sie w mame. W wozeczku miala lale, przez raczki przewieszony ocieplacz na butelki i tak sobie chodzila. Przyszla do mnie po pomoc, bo chciala schowac misia od Gatti do ocieplacza i jej sie nie udawalo. Jak zesmy juz wcisnely gumowego misia poszla poszukac ksiazeczek, ktore tez musialy sie zmiescic do jej torebeczki. Mowie, wiec, ze dam jej nowa torebke. Te? Nie. Te? Taaaaaaaaak. Yhm, 18 miesieczna znawczyni mody mi sie trafila.

Piekny dzien dzis byl. Ciocia Gatti w swoim komentarzu po godz 11 miala racje, bylysmy na spacerze. W ogole dzis bylo jak za starych, dobrych letnich czasow. Wyszlysmy rano do bankomatu, zeby oddac pieniadze naszemu wujkowi z placu zabaw, Bogdanowi, co ma corke Maje. Kupil nam w sobote polke w Ikei do Iss do pokoju. Milutko. Polka jeszcze w pudelku, bo Hoss wrocil pozno w sobote i jak rano w niedziele wyszedl, tak jeszcze go nie ma. Wroci jutro, ale chyba nie bede miala serca zmuszac go do pracy po 7 godz jazdy. Zwlaszcza, ze... mam nadzieje bede mogla isc na Zumbe o 18!!!
Spotkalysmy Stelle z Ariadne (Grecja), poszlysmy poszukac tzw soft play, czy placu zabaw w budynku, bo Ariadne jeszcze nie chodzi, a hustawki byly mokre po wczorajszym deszczu. Niestety bylo zamnkiete, wiec po zalatwieniu paru sklepowych spraw wrocilysmy na plac zabaw. Posiedzialysmy do 13, potem zupka pomidorkowa, potem nie chcialo nam sie spac, potem ugotowalam obiad, potem poszlysmy zaniesc Leone zaslonki, pozyczylysmy kutke, bo nasza upralysmy i poszlysmy na spacer. Od 16 do 18, potem mleczko, kapiel i spanie. I juz spimy.
Jt mi niezmiernie przykro, ale nie pamietam, czy moje dziecko zrobilo cos nowego dzis. Jt mi niezmiernie przykro, ze w zwiazku z tym moj dzisiejszy wywod jt malo interesujacy, ale nie moge sie zaniedbywac, zeby pozniej nie pisac tygodniowych sprawozdan.
Musze tylko przyznac, ze poniedzialki sa duzo fajniejsze od niedziel. Spedzilam mnostwo czasu z Iss na dworze i czuje sie, jakbym zrobila cos naprawde fajnego:) Tak jak odhacza sie wykonane zadania i to takie fajne uczucie.

Saturday 23 October 2010

Ciepla niedziela

Pociagi sa fajne, a pan maszynista jeszcze fajniejszy. Wracalysmy wczoraj do domu z Michalem i jego corka Michalinka, ze Slowacji sa, i jak zwykle dla nich stanalismy na wiadukcie, zeby na pociag popatrzec. I w koncu sie doczekalismy, i pociag ruszyl, zrobil czu czu, pan nam pomachal i pojechal. Jak fajnie byc dzieckiem, wszyscy cie lubia wszyscy sa dla ciebie mili. W kazdym razie tak to wyglada.
A dzis milaysmy calkiem mily dzien. Doszlam do wniosku, ze nie moge siedziec w niedziele w domu, bo bardzo zle na mnie to wplywa. Nie lubie niedzieli. Kiedys jej nie lubilam, bo trzeba bylo sprawdzac prace domowa i uczyc sie historii i biologii, bo jakims cudem zawsze wypadaly w poniedzialek. Teraz jej nie lubie, bo Hoss jt w pracy i czuje sie wyjatkowo samotna. Pewnie dlatego, ze nie mozemy zrobic rzeczy, ktore kazda normalna rodzina robi wlasnie w niedziele.
Zabralysmy sie rano pociagiem na Wimbledon, na msze do polskiego kosciola i na lunch z Hossem. Poniewaz w kosciele tym jeszcze nie bylam to nie wiedzialam, ze tyle bede musiala isc, jak zawsze. Po obiadku wrocilysmy do domu,no i ... Izunia nie spala po drodze. Mialam znow wieczor dla siebie. Szybko, co zrobilam ja: 1. podszylam zaslonki Leone, ktore lezaly u mnie od tygodnia ( forma zaplaty za zestaw slicznych ubranek dla Iss po Elen), 2. uszylam poszewke na jasia z resztek materialu, co zostaly po zaslonkach, ktore szylam juz dawno temu, 3. porobilam na szydelku kolderke dla Lali ( lala nadal nie lubi sie ubierac, wiec jak ja zabieramy na hustawki strasznie marznie w wozku) 4. popatrzylam na x factora.

No, a teraz Isabela.
W kosciele byla bardzo bardzo grzeczna, gadala sobie, nie biegala i spiewala glosniej niz zawodzace paniusie. Troszke sie zmeczyla u taty i przestarszyla sie Sherifa, meza z Egiptu ( na jego slubie z Sophie, przyjaciolka Hossa bylismy w zeszlym roku). Hoss mowi, ze jeszcze nie widzial, zeby tak sie bala. Jakby ja porazil prad. Prawie krzyczala, ze chce juz wyjsc jak do niej podeszlam.
W drodze do domu spotkalysmy kotka. Koti, koti byl bardzo spragniony glaskania, bo sie lasil, a Isa byla wniebowzieta. Up, up koti, koti koti, tam, komon, komon. Chyba nikomu nie musze tlumaczyc o co prosila mala Isa malego, rudego kotka.

Ze slownika Iss:
Oj, jak na przyklad lala wpadnie do do wanny, albo cos z raczki wypadnie.
Kupu kupka, tak?
Ooooo, poprawne zdziwienie w bardzo odpowiednich momentach.

I jeszcze widzialam dzis pana podobnego do Brada Pitta. I jakos tak mi przeszlo przez glowe, ze ach jaki on byl kiedys piekny i mlody, jaki slodki i jaki naj naj. I nawet jak sie stary robi nadal piekny zostaje. A my jakos sie nie starzejemy.
I jakos tak dobrze jt. Z Isa co spi w lozeczku.

Friday 22 October 2010

Nadrabianie zaleglosci cz.2

Poszlysmy po pranie i z tego prania zrobil sie maly spacerek na hustawki. Czy ja wspominalam, ze hustawki to nowa obsesja Isabeli i moze na nich spedzic nawet 40min bez przerwy? To wspominam.
Poszla z nami lala w wozku, ktory to wozek Ija postanowila zniesc po schodach sama, a jakie u mnie schody sa kazdy wie. Na moje ustawiczne "pomoc ci" miala tylko jedna odpowiedz "Ija". Tak wiem, zdazylam sie juz przyzwyczaic, ze mam bardzo niezalezna corke, w koncu kobieta jt. Chyba, ze sie przestraszy.

Poznala nowe slowo, zasluga Hossa, chyba ja wczoraj nauczylam. Rano po sniadaniu zlapala ksiazke i pedzac na kanape wolala book book book ( a moze buk buk buk, kto wie). O, w zwiazku z tym troche o pedzeniu. Izunia pokaz mamusi jak skacze zajaczek albo zabka. To skacze. Ale jak ja zapytac jak biegnie konik? Szybko, szybko.
I co do ksiazek jeszcze. Konia znaczy koniec ksiazki.

Zlapala dzis swoj plastikowy telefon, od Cioci Gatti zreszta, wziela mazaka, popatrzyla na mnie chytrze i zniknela. Nie dotarlo do mnie na poczatku, ze cos chce z(A)malowac. Poszlam jej szukac po chwili, a ona schowana za lozkiem. Zobaczyla mnie i zaczela sie gesto tlumaczyc, szkoda, ze nadal nie wiem co mowi, kiedy sie tak rozgaduje.

Ach,
SERDECZNE GRATULACJE DLA CIOCI GATTI Z OKAZJI OTRZYMANIA NAGRODY LAURKI ZA UDZIAL W KONKURSIE. Jako jedyna zreszta!!!

mama-lali-boli, czyli nadrabiane zaleglosci cz. 1

Co ja narobilam z tym blogiem. Czuje sie jakbym nie odrobila lekcji. A taki mialam slodki i lekki tydzien bez bloga, bez komputera, bez internetu, bez bezsensownego przeskakiwania z jednej poczty do drugiej, bo moze ktos do mnie wlasnie napisal, jakbym nie wiedziala, ze trzeba samemu napisac, zeby dostac odpowiedz.
Co mysmy robily, prosze Jasnie Panstwa, spragnionego relacji z naszego juz nie prywatnego zycia?
Po powrocie z Barnes padlam jak dluga na podloge i nie podnioslam sie az do chwili, kiedy trzeba bylo gotowac dla Iss kasze manne. Znaczy, moja kondycja w oplakanym stanie, a moje bieganie z wozkiem to tylko pozory, zeby uslyszec komentarz "Ty to masz swietna kondycje".
Sroda
Jak zwykle rano pobieglysmy do Gymboree, na zajecia z rytmiki, po ktorych Fasola chodzi i powtarza tap, tap, tap, tap uderzajac w odwrocone do gory kubeczki.Wydaje mi sie, ze nie odwiedzilysmy Nanny, ale tez pewna nie jtem, bo kazdy dzien do dnia podobny, jesli nie zanotowany w kalendarzu. Takie mam ostatnio cwiczenia na pamiec: co robilam od poczatku tygodnia i czy Iss spala, i o ktorej poszla w zwiazku z tym spac wieczorem. Ach, macierzynstwo, piekna sprawa.
No, ale nie wiem jak bylo w srode, nie zapisalam, a what's not on the list, doesn't exist, jak powiada moja sasiadka, z dwojka dzieci. Wprawdzie w kontekscie zakupow, a wlasciwie mojego nie kupienia chleba, bo go wlasnie nie bylo na liscie... ale cos w tym jt.
Czartek
O jedenastej rano mialam cytologie, wiec zamowilam sobie Ciocie Halinke na babysitting.
Ciocia Halinka opisala swoja wizyte mniej wiecej tak:
"A gdzie wzmianka o moje wizycie, o tym jak siedzialam z Iska, o tym jak ciocie Halinke przez pol Sutton przeciagnelas"
No, czy pol Sutton to nie wiem, ale owszem, przyznaje, zesmy se troche pochodzily. Postanowilam byc aktywna i pokazac Halince jak wyglada zycie aktywnej angielskiej matki. Tak zwane playgroup sa tu bardzo popularne, bo sa zbawieniem dla znudzonych full time mothers ( tak, tak, ja tak sie nazywam na Iski akcie urodzenia). To byla moja pierwsza wizyta w tej grupie, to skad moglam wiedziec, ze to tak daleko? Nazywa sie Tots&Toys i jt pelna posh mum i nie bede tam chodzic, bo ja posh nie jtem. Aczkolwiek...
Birna zobaczyla Iski kurtalke z Tesco i mowi, to na pewno Next, od razu widac. Czyzbym wygladala jak nextowa mama?
I uwazam, ze jak na mnie to bylam bardzo dobra, bo zrobilam zakupy przed odebraniem Halinki ze stacji i niegdzie jej nie targalam. Koniec koncow spedzilysmy bardzo mily dzien;)
Iska spala jakies 15min w drodze do domu. Poszla spac w miare wczesnie,wiec mialam wieczor dla siebie, co zawsze jt bardzo mile.
Piatek
Na czwartkowej grupie byla pani od Jo Jinggles, cos takiego jak Gymboree, tyle ze wydawalo sie ciekawsze. No i robia zajecia w grupach wiekowych, a u nas Iska jt z dziecmi, ktore jeszcze nie chodza. Pomyslalam, pojde sprawdze.
Umowilam sie z pania na piatek rano Poszlam, popatrzylam na zajecia i odechcialo mi sie. Znam siebie. Zajecia sa dalej, niz nasze srodowe i nie wygladaly na duzo ciekawsze. Bo tak, mi nie chodzi o rytmike dla Iski, moge sobie w domu zrobic shake shake shake i tap tap tap. Ja to bym chciala zobaczyc jak ona sobie tanczy. A tam sie nie tanczy. Moze to i rozwija, ale jak chyba za leniwa na takie nudy. Z gymboree tez przed swietami rezygnujemy.
Iska nie spala, bylysmy u tesciowej i jakos jej sie nie chcialo. Nie zasnela tez w drodze do domu.
Tyle, ze pomimo braku drzemki w lozku wyladowala dopiero o 21. W sam raz na Mentaliste. Kto nie oglada niech oglada. Chyba, ze nie lubi kryminalow.
Sobota
Nie wiem, nie ma w kalendarzu...
Niedziela
Ha! A niedziela byla inna. Iska spala pozno od 15 do 16 a i tak trzeba ja bylo obudzic, zeby mogla sobie kaczki poogladac. Pojechalysmy do Cioci Gatti i wujka Jarka na rosol smakowity i inne dobroci, niektore postawione na stole (krakerso podobne, precelki i takie tam, generalnie zdrowsze smietki) a niektore ukryte pod stolem w zasiegu mej reki niestety ( paluszki czekoladowe mniam mniam).
Po obiedzie zabrano nas na wycieczke krajoznawcza. Gdybym wiedziala wzielabym termos na kawe, bo kawa nigdy nie smakuje tak dobrze jak na dlugiej wycieczce do lasu tudziez innego zjawiska przyrody w chlodny, acz sloneczny jesienny dzien. Takie post scriptum do Barnes ( zdjecia na picasa do wgladu). Kaczki mielismy podziwiac, a to wszystko dla malej Fasolinki, a ona nam psikusa zrobila i zasnela. Obudzilam ja, bo sie chlodno robilo no i nie chcialam, zeby poszla spac o nieprzyzwoitej porze. Nie bylo zle. O 21 juz spala.
Dziekujemy Panstwu Gatjuszom Jareckim za piekne przywitanie.
Poniedzialek
Nie wiem, nie mam w kalendarzu i przyznam w sekrecie, ze nie moge sobie przypomniec, bo musialabym opisywac, a nie mam juz sily. Chyba moja suttonowska kolezanka Agata zadzwonila z zapytaniem, czy wybieram sie na poniedzialkowa grupe i nawet mialam zamiar, ale ze Iss przeziebiona troszke to i marudna i tez spiaca. Zasnela akurat wtedy kiedy byla grupa.
Ha, to pamietam. Czyli spala.
Wtorek
Hossie mial wolne. Zabral Iske do tesciowej, a ja poszlam na zakupy do Sutton po kurtke, ktorej nie kupilam. Nie wiem, czy to juz po sezonie i nic fajnego nie znajde? O tkmxx mowie, ze w innych sklepach ceny powyzej 70 pandow i nie wiem, czy tyle chce wydac. Spodni tez nie ma, ale to mnie akurat nie dziwi. Powinnam napisac doNexta, zeby wznowili sprzedaz mojego ulubionego fasonu, ktory znosilam do ostatniego szwu.
Iska nie spala, Hoss przyszedl do domu troszke pozniej, takze poczytalam sobie ksiazke i nie robilam nic, co mi dobrze zrobilo, bo zapomnialam dodac, ze zamiast ubran kupilam Swince na urodziny 3 ksiazki grube z opowiadaniami i basniami, i musialam to taszczyc do domu, a czlowiek odzwyczail sie od noszenia odkad ma wozek. Mala refleksja, ktos musi Swinke zaczac wychowywac i ja jej zabawek kupowac nie bede. Na Swieta dostanie zegar do nauki godzin. Powinna sie cieszyc, ze taki z prinessami. Swinka za tydzien konczy lat 7.
Sroda

Noc z wtorku na srode mialysmy troszke ciezka. Kaszel ja meczyl, wiercila sie i krecila, a poniewaz spala z nami to ja tez nie spalam. Nie robilysmy w srode nic, obie umordowane. Ja z bolem glowy.
Czwartek
Rano jak zwykle ulubiona, poranna playgroup. Potem pol h w parku, potem szybka zupka, potem drzemka.
Wieczorem Hoss wrocil wczesniej z pracy, takze po jego obiedzie spedzilismy strasznie mile pol godzinki czytania, tancow i wyglupow. Bez telewizora i bez facebooka. Po takich wieczorach wie sie dlaczego fajnie miec swoja rodzinke i swojego malego ludka.
Iska zasnela okolo20.30. Calkiem niezle.
Ja pierwszy raz od ponad tygodnia wlazlam w komputer. Szukalam informacji na temat naturalnego planowania rodziny.
A dzis?
A dzis Iska juz jakis czas ma wlaczony telewizor zebym mogla pisac to moje wypracowanie.
Jest piekna pogoda, albo byla i musze isc zdjac pranie ze sznurkow.
Zmienialam posciel i tak ladnie pachnie.
Bylam rano u tesciowej i napatoczylam sie na Birne, Honey, Wayne (tatus H) Tammy(tamara, przyjaciolka Birny). Jedlismy brunch ( kielbaski, bacon, jaja sadzone, beansy), znaczy kto to jadl i ile, to jadl. Swinka zamknela Iske w ogrodzie i udawala, ze chce ja kopnac i uderzyc w glowe, patrzyla na mnie wzrokiem"tez cie nienawiedze" i generalnie ach jak pieknie miec rodzine.
Mam okres,wiec mam dzien-jtem brzydka, piecze mnie skora na twarzy, mam wlosy do dupy, duzy brzuch i czy ja moge nic nie robic.
I rozmawialam z Iss w trakcie robienia na drutach sweterka dla jej Lali.
mama-lali-boli czyli mama robi sweterk dla lali na drutach, ktorymi nie mozna sie bawic, bo jak sie uklujesz to boli.

Idziemy po pranie, juz sie sciemnia.

Tuesday 12 October 2010

Wtorkowy wekend

Faceci.
On- czy moge dostac to moje pudelko, w kt pochowalas wszystkie moje rzeczy? Szukam lornetki. Nie ma. Buzka, znow gramy w gre "gdzie schowala tym razem"?
Stracilam jakies pol h na poszukiwaniach tej jego lornetki, bo jechalismy do Barnes i w koncu zajrzalam do jego pudelka. Byla, w etui, pewnie nie wiedzial, ze to to.

W koncu sloneczna pogoda zgrala sie z jego dniem wolnym i niczym nie zakloconym ruchem pociagow ( jak sie pisze nie z przyslowkami?) Na Clapham, gdzie przyszlo nam sie przesiasc, dostalismy od Mai czekolade i musiala byc bardzo dobra, bo nie narzekal ani troche, Hoss znaczy sie, a rzadko sie zdarza, ze czekolada spelnia wszystki oczekiwania. Z Clapham prosto do Barnes. Uchodzilam sie dzis, ze hej. Iska byla zachwycona, kazala sie sadzac na poreczach i ogrodzeniach i ogladala kaczki. Najbardziej jej sie podobaly, poza tym gadala jak zawsze jak nakrecona, zbierala kamienie i byla glodna. troszke tylko, pewnie wystarczajaca doza wrazen i brak czasu na mniammniam bylo.

A ja musze isc na diete. Tak, tak, prosze zwrocic uwage na zdjeciach na te piekna pyziunie,jak ksiezyc w pelni.

Barnes, jak wikle wislickie, sporo wody, uroczo,ale nic czego nie widzialam wczesniej. Dwie konkluzje: 1. przypomnialam sobie, ze zawsze mowilam, ze mnie trudno zachwycic, ladne rzeczy i miejsca sa ladne i tyle. 2. nigdy chyba nie bede potrafila zrozumiec zachwytu londynczykow nad takimi miejscami jak Barnes, Richmond itp. Mozem dziwna, a mozem na wsi chowana;)

Jedno co mi sie spodobalo to rain garden, i jeszcze tu i sama moglabym taki garden miec w moim domu. Mam juz kingsize koldre, musze do niej dokupic lozko, do lozka dokupimy dom, a wtedy z ogrodem nie bedzie problemu.
I tym pozytywnym akcentem zakoncze, jak to Mania-Maja nazywa wypociny:)

Monday 11 October 2010

Wekend

No, to sie nazywa przyjazn. Zadzwonilam do Halinki w niedziele, pogadalysmy o pierdolach, pozegnalysmy sie, a na koniec uslyszalam " i pieknie wygladasz".
Ale niech to szlag trafi II.
Znow Hoss mial wolne,piekna pogoda byla, mielismy jechac do Brighton zobaczyc sie z jego kolezanka, ktora widzialam rok temu, posiedziec i pozwolic Izie polazic i cieszyc sie czyms, czego jeszcze nie widziala. Zrobilam kanapki, spakowalam walizki i poszlismy na stacje. Nie ma pociagow. Niech szlag trafi londynski system niedzielnych prac drogowych. Poszlismy do Nonsuch Park, a potem w drodze do domu zajrzelismy do tesciowej, na moje zyczenie. Niestety zwalila sie tam prawie cala rodzina i byla tam tez swinka, a ja mam na nia alergie, dusznosci i drgawki. Jedyne antidotum to ..., zeby sie obudzila. Tesciowa swoja nadopiekunczoscia i umilowaniem tego dziewczecia poteguje moja...niechec.
Isu nie spala znow, zasnela w drodze do domu, wiec mielismy milutki wieczor, zwlaszcza, ze moj Malzonek powiedzial, ze jemu Xfactor nie przeszkadza, bo mu oswiadczylam, ze w niedziele nie mam zapotrzebowania na telewizor.

A dzis mi dziecko spalo, godzinke, wiec zasnelo przed 21. Ja tez powinnam juz byc w lozku,ale zajelam sie kupowaniem prezentow dla moich nowych siostrzenic i siostrzencow. Zostaly jeszcze 3 sztuki i nie mam pojecia co sie kupuje 12, 13 i 14latkom angielskim. Zaznaczam od razzu, ze Ollie prezent juz ma:)

Droga Gatti, my sie musim umowic dokladnie, bo inaczej nie bedzie i z laurki nici. Proponuje powrocic do starodawnych form kontaktu, sprzed epoki fejsbuka i blogow i zadzwonic. Znaczy bedziemy dzwonic:)

Jutro Hossie ma wolne, wiec moze nam sie uda? Brighton albo Barnes. Oby.

Jesli chodzi o poczynania Iss, bo przecie to o niej ta pisanina i okazuje sie, ze jtem samolubna, bo znow o sobie:
1.kaputa surowka z czerwonej kapusty na obiad
2. mama tu- tu usiadz mamusiu
3.kocha szuranie w lisciach
4. robilismy wczoraj zdjecia we trojke, ignorowala nas przez caly czas udajac zainteresowanie guzikami mojej kurtki, tylko sie smiala pod nosem
5. i jeszcze cala masa slow, ktore powtarza, a kt nie umiem zapisac
6. i jeszcze gada jak najeta przez telefon, po swojemu, bardzo po swojemu

dobranoc

Saturday 9 October 2010

Pozale sie

No tak,
wychodze z domu tylko dwa razy dziennie i to na krotkie spacerki, nie karmie piersia i jem. To nie powinnam sie dziwic, ze brzuch mi urosl tak, ze wygladam jakbym byla w ciazy. A nie jtem. A szkoda.
Chodze do tesciowej w porze lunchu, podaja mi kanapki z bekonem smazonym na glebokim tluszczu, a potem herbatka i ciastko do wyboru. A przed na powitanie kawka tez z ciastkiem. Ulubione ciasto tesciowej to Victoria Sponge (zawsze wychodzi z tego przepisu). Odpowiedzi nie musze daleko szukac.
A w kuchni ciasto czekoladowe z jablkami.
I ja go juz nie bede jadla. A smaczne:)

Fasolinka tez je. Zwlaszcza u nanny, wiec skonczy sie tak, ze bedziemy tam chodzic troszke rzadziej i... moze zaczniemy cwiczyc Zumbe w domu, kupimy sobie dvd i jak hoss bedzie mial wolne bedziemy sie zabierac za podskoki i krecenia pupka.
Bom sie przerazila. Cale szczescie, ze Iss nie chciala sie myc, nie chciala usiasc w wanience, a umyc ja musialam, bo nie mylam jej wlosow od dwoch tygodni, wiec weszlam do wanny i kapalam ja na rekach to i przejrzalam na oczy. Biedna Isunka, zmeczona, nie spala w ciagu dnia i nie miala juz sily naprawde na nic. I spi teraz, od 19.00. Sama slodycz.

Friday 8 October 2010

Piatek

Jutro masz wolne, nie przejmuj sie, powiedziala mi dzis Mania. Hm.
Dzis piatek, wiec tzw social life ( oh, jakzesz bardziej swiatowo to brzmi niz zycie towarzyskie) jt obowiazkiem. Spotkalam sie wiec z przyjaciolkami. Ale jakie to przyjaciolki, nie pochwalily mojej nowej fryzury, musialam sie dopytywac czy Iska jest fajna, ech...
Ale, posiedzialysmy, napilysmy sie kawki, Iska sie nabiegala a Ciocia Mania (Maja) z nia.
Ja nie pamietam jak sie nazywa nasza ulubiona knajpka na Wimbledonie, Pajacowa cos tam, Halinka wie, bo to ona nadala jej imie, no i tam wlasnie zesmy dzis spedzily pare ladnych godzin.
Spodnie se chcialam kupic, ale nie bylo i znow mam jedna pare spodni. Jak gdzies znajde cos co mi sie podoba, to se kupie dziesinc par od razu. I bede miala nadzieje, ze juz nie przytyje.

Ze zmian, Iss ma na imie Iiija, bardzo ladnie i oryginalnie. Co wiecej, odpowiada na pytanie zadane po polsku i po angielsku. Trzeba sie tylko zapytac: Izunia, jak masz na imie?

I nie moge sie skupic, bo czekajac na The Mentalist rzucam okiem na Come Dine with Me a Pan Komentator jt wyjatkowo zlosliwy. Inna sprawa, ze Pani Uczestniczka sprzyja zjadliwym komentarzom.
To do jutra.

Ps Laurka Pocieszenia dla Gatti bedzie, dostanie ja jak sie spotkamy. Trza ustalic pore.

Tuesday 5 October 2010

Eat Pray Love

W niedziele bylam w kinie. Julia Roberts jak zwykle mnie nie zawiodla i zachcialo mi sie wrazen, boc zycie moje takie szare w szaro-burej, deszczowej Anglii. A tam cieplo a nawet jesli zimno to barwnie, wesolo a nawet jak smutno to nie depresyjnie.
Wrazenia przyszly w poniedzialek, Iska spadla z krzesla, przegryzla sobie warge tak, ze myslalam, ze skonczy sie na jakiejs powaznej wizycie u lekarza. Jak zwykle lekarza nie moglam zobaczyc, bo nastepny wolny termin o 14. Poszlam do apteki, gdzie pan mgr powiedzial, zeby obserwowac, czy infekcja sie nie wdaje i czekac az sie samo zagoi.
A potem stwierdzilam, ze nie powinnam wychodzic z domu. W Tkmaxx stluklam pokrywke od pojemnika na herbate. Cale szczescie, ze tutaj pozwolili mi wziac nowy i nie szczardzowali za zniszczenia:) W Morrisonie wypadlo mi z reki ciasto z kremem, ktore kupilam Hossowi, zeby go pocieszyc po nieszczesliwym wypadku Izuni. Bardzo byl nieszczesliwy "Spoil her now." A potem w domu nie moglam sie w ogole zorganizowac.
Iska nie chciala spac w zwiazku z czym nie wiem, czy nie pozbawimy jej drzemek, przynajmniej w mniej ekscytujace dni. Zamiast spac poszlysmy spotkac sie z dziecmi a Iss i tak nie zasnela w drodze do domu. Wieczorem spala juz o 19.18. Sprawdzilam, 5 min zasypiala. Tyle, ze nadal ma katar i budzila sie co jakis czas. W koncu obudzila sie o 21.30, a ze Tatus steskniony i podekscytowany ( dostalismy wczoraj stolik i krzeselka dla Fasoliny od Donala, prezent urodzinowy:) i Hoss skladal jak juz spala) wyjal mala z lozka, pozwolil jej sie bawic, co skonczylo sie prawie godzinnym usypianiem. Ja zasypialam juz a ona mnie budzila. I tak do prawie 12 w nocy.
Tak wiec, jtem zmeczcona, bo od soboty chodze spac miedzy 12 a 1.00 w nocy. Brawo Marysiu.

Saturday 2 October 2010

A niech to

szlag trafi. Dlaczego zawsze musi padac, kiedy Hoss ma wolne, a my zaplanujemy sobie mily, rodzinny dzien? Tak samo z wyprawa do parku za rogiem tydzien temu. Mielismy wczoraj jechac do Barnes, Wetland Centre i nic z tego nie wyszlo, bo wialo padalo, a Iza przyziebiona z kilometrowym katarem. Odebralam wiec rano nasze wielkie zakupy internetowe, podzielilam mieso i okolo 11 zwolnilam Hossa z posterunku. Poszedl do mamy poprawiac jej testament i organizowac papiery. W przyszla srode Hoss jada do szpitala (jego dzien wolny, ktos reflektuje spotkanie z samotna matka i jej corka?) omawiac biodro i operacje z calkowitym znieczuleniem. Nie wiem kiedy ta operacja, ale tesciowa woli sie ubezpieczyc, bo przy jej stanie zdrowia ( przede wszystkim serce) nie wiadomo czy sie obudzi. Wole umrzec niz zyc tak jak teraz. Teraz oznacza tabletki przeciwbolowe co 3 godziny, nie wychodzenie z domu, bo ledwo chodzi i poleganie na wszystkich dookola, czego szczerze nie znosi, jako ze jt, a moze wlasciwie zawsze byla bardzo niezalezna.
Wracajac do piatku, dolaczylam do nich pozniej, najadlam sie ciasta i czekam na dzien kiedy do mnie dotrze, ze pora przystopowac jedzeniowe przyjemnosci zyciowe, poczekalam na Hossa, ktory poszedl na dwa urodzinowe pinty z Alanem i wrocilismy do domu. Iza zasnela po drodze, nie spala w ciagu dnia wcale i nie wiem, czy nie stanie sie tak,ze w ogole nie bedzie spala w dzien, bo bardzo mi sie nie podoba, ze wieczorem zasypia po 21.

Aha, aha, Gatti poradzila rutyne jedzeniowa wprowadzic jak sie pozalilam, ze Iska je caly czas. Ano, my mamy bardzo ladna rutyne, i bardzo ladny plan dnia.
7.00 pobudka
ubieramy sie, myjemy, czeszemy wlosy i myjemy zeby, albo jak kto woli jemy paste do zebow
jemy sniadanie
8.20 wychodzimy z Daddy
odprowadzamy go na stacje, idziemy kupic mleko i chlebek i co tam nam trzeba
9.20 jtesmy w domu
rozne roznosci sie dzieja, mama pije kawe a Isa chodzi i sie prosi o zyzyki albo zyjkiki (zgaduj zgadula i laurka od Iss namalowana nowymi mazakami jak kto zgadnie)
10.30 serek homo na drugie sniadanie
potem spacer, roznie, zalezy od pogody
13.00 zupka
13.30 drzemka
14.30-15.00 pobudka
16 albo 16.30 obiad
potem znow spacer, jak mi sie juz uda zebrac motywacje
19.00 kasza manna i spanie

Chyba calkiem niezle, co nie? Trzeba tylko wiecej zadan jej organizowac, nie bedzie sie nudzic i nie bedzie jesc. W koncu jt kobieta czy nie?

Slowo fuko to nic innego jak fascynacja literka f

Solenizantki zasady świętowania

Oto tort. Isabela skończyła 15 lat. Zmian wskazujących na dorastanie nie widzę. A nie, przepraszam, wszystko wskazuje na to, że PROCES doras...