Saturday 28 April 2012

Na wsi. Fotoblog.

Lelona plenerowy obiadek.
Czereśnia Babci Usiulali i Skansen Dziadziusia Bogusia.
My jtesmy Czarownice, hopsasa, hopsasa.

Ciężka praca nie jt mi obca. Bo ja lubię pomagać Babci.


Lubię wodę

Thursday 26 April 2012

Ziemiany tort

O rety, rety. Jak pięknie. Słońce świeci i moje dzieci w końcu siedziały na dworze.
Babcia Ula moimi rękami zrobiła rewolucje ogrodowe, wszystkie róże przesadzone pod dom, tulipany, bratki a z przodu będzie trawa. I jeszcze tylko lawenda z przodu. I tuje i cisy, bo kwiatki powinny być pod domem, dla oka żeby było miło jak się wyjdzie, żeby się dobrze kawę piło na tarasie:)
Iss kopała, sadziła i pomagała, ale najlepiej jej się podlewało kwiatki.
Babcia potrzebuje jeszcze przesadzić hortensję i trzeba było przynieść gliny. Pan sąsiad wysłał nas nad rzekę, to poszliśmy razem. Lelon w nosidełku, Isa na nogach z wózkiem na podorędziu, jakby się jej nogi zmęczyły. I Babcia Ula. Kręgosłup mnie boli, znaczy mięśnie wokół tego kręgosłupa. Spacer nad rzekę zajął nam godzinkę. Następny punkt programu na dzięń dzisiejszy to zakupy obiadowe, ale Iss się zmęczyła i już z nami nie chciała. Została z ciocią Kasią. Mam wrażenie, że kanapka cioci Kasi to jej ulubiony plac zabaw.
A potem ciocia pojechała robić zęby i żeśmy się wybrały z babcią na zakupy a potem po drodze zabrałyśmy sąsiadkę i Iss miała w końcu koleżankę do zabawy na podwórku. I robiła tort.


Jak ja lubię jak jt ciepło i jak się siedzi na dworze caaaaaaaaaaaaaaaały dzień.

Tuesday 24 April 2012

Ciepły kwiecień

Hej, ciepło dziś. Wczoraj też było ciepło.
My tu jeszcze posiedzimy, bo nam się spodobało. Rezerwacje zmieniłyśmy na 22 maja. A co!
Ciepło, a w rowerowej dętce dziurka. Dziadek kazał zadzwonić do ludzi ze sklepu, żeby nową nam przysłali. W tak zwanym międzyczasie postanowił załatać dziurawą. Pękła na kole. I czekamy na dostawę.
Ciepło, to i dziadek nam nie rozpala i nie robi ciepła w domu. To i ciepła woda jakaś taka opóźniona. A Leona spać kłaść trzeba. A wody ciepłej nie ma. Nagotowałyśmy wody w czajniku i wrzuciliśmy Leona do miski.Nie narzekał.


Mamo, ja nie mogę się kąpać w wandzie, ja muszę tak jak Lelon w misce. Iss też na miskę nie narzekała.
Stawiam na wygodę. Swoją oczywiście, będę syna w misce kąpać. Szybko i nie przewraca się wcale.

Dziadek nie może przeżyć, żeśmy takie straszne imię dla dziecka wybrali. Ci co czytają to wiedzą, że nadał już dziecku parę imion nowych, acz ostatnio najpopularniejszym jt Karolek. (dziś: puściłem ogrzewanie na dom. żeby było ciepło. wam nie, karolkom żeby było ciepło). Oprócz Karolka pojawia się też Wojtek i Szymon. Powiedziałam więc dziś dziadkowi, że jeśli będzie polskie imię to będzie to Tomek albo Jacek, to które dziadku wolisz? Chwila zastanowienia... Leoś, co jt Leoś?:))

Byłyśmy z Kasią u fryzjera. Iss z nami pojechała i biegała po podwórku, skakała na trampolinie, wspinała się do domku po stromych schodach i grzebała w piasku. I dobrze, bo choróbska, przeziębienia i katar tak ja zmieniły, że nie chce wychodzić na dwór. Mówi, że zimno, wiatr wieje i ona chce do domu. Bo w domu jt ciocia Kasia.
Chociaż, wczoraj nie chciała nikogo innego, tylko ciocię Izz. A ciocia Izz pojechała do pracy. Ale może przyjedzie jeszcze zanim wrócimy do GB.

Saturday 21 April 2012

Znów urodziny

Iss znów miała imprezę.Miało być duże spotkanie rodzinne, ale nam się rodzina wypięła, bo wujek Paweł musiał zawieźć zonę swą, Jolantę na lotnisko 14 kwietnia, a potem odebrać z lotniska 21 kwietnia. Nasza sąsiadka miała niezapowiedzianych gości, też nie przyszła. Była za to Marynia, cioć Nadzi i Alinki mama i Nadzia we własnej osobie, a także Iza z naprzeciwka ze swoim bratankiem Dorianem. Był tort zrobiony częściowo przez Kasię i częściowo przez babcię Ulę a zdobiony przez Kasię. Były prezenty i pucle z Hello Kitty, co to je goście rozwiązywali i było wesoło i śmiesznie.


O, chyba żem nie wspominała, że wujek Paweł to nas odwiedził od razu na początku naszego przyjazdu. Babcia zrobiła obiad, upiekła szarlotke, jak to dla gości, a Iss bawiła się z Madzią, młodsza córką wujka. Anegdotka:
Po obiedzie w sobotę podano szarlotkę, ciepła była prosto z piekarnika, to poleciałam migiem do sklepu dokupić lodów, żeby było smacznie. Podano więc tę szarlotkę z lodami i opowiadam, że ja tak lubię, i że się tam nauczyłam tak jeść. Na co Paweł walnął swoją żonę porządnie w plecy i zakrzyczał swoim grubym śląskim głosem " Wyprostuj się. Po angielsku jesz a siedzisz jak jakiś Polok!!!"
Do niedzielnego obiadu i zdjeć tyż się prostowoł.
Koniec dygresji.

Po naszej imprezie należało Lelona wykąpać. Nadzia z nami poszła, bo on lubi swojego nowego kolegę, a Urszula lubi ten fakt i go (czyt Nadzię) wykorzystuje. Nadzia rozbisurmaniła Lelona, poszalała z nim w wandzie (Isunia, a gdzie ty się kąpiesz? W wandzie), popływał se chłopak. I nie chciał potem siedzieć, prostował nogi i kazał (rzecz jasna nie wierbalnie) się po wandzie, w wodzie ciągać.

Iss zrobiła się wysypka. Myślałam, że to może ospa. Niestety nie, a chciałam zostać dłużej w Polsce i miałam nadzieję, że będę miała pretekst. Alergia na truskawki. Ciocia Iza przyjechała z Warszawy ( tak, tak, nasza ciocia teraz warszawianka jt, przeniosła się, żeby troszkę zmian w życie wprowadzić) i przywiozła te truskawki. Smaczne były, szkoda tylko, że takie kropki pozostawiały.

Monday 16 April 2012

Zimny kwiecień


Pada i jt beznadziejnie. Rowerek stoi w pokoju i czeka na lepsza i nie deszczową pogodę. Do dupy. Mogę używać tego słowa, bo moje trzyletnie dziecko jt doskonale obznajomione z tymże słówkiem. Nie wiem komu mam dziękować, sobie, że gra kt kupiłyśmy jt do dupy. A może nie gra? E, nie pamiętam. Bo gry są fajne. Iss jt dzieckiem domowym z konieczności. Po półtora tygodniowym pobycie w domu, z co jakiś czas pojawiającą się gorączką i kaszlem, obudziła się w nocy z bólem gardła, kt potem okazał się bólem ucha. W czwartek, w zeszłym tygodniu pojechaliśmy do pani doktor, dostałyśmy antybiotyk. I nam już lepiej. Żeby się nie nudzić kupiliśmy dwie gry i o tych grach wspominałam a propos "do dupy". Mamy też układanki i farby, i kredki.





Sunday 15 April 2012

Mamo, piernęłam

Mamo, piernęłam. Pryknęłaś, tak? Nie, piernęłam

Dziś babcia robi dla Iss tort urodzinowy, ale mamy zamiar zrobić jeszcze jeden, bo będziemy robić imprezę za tydzień w sobotę, przed naszym wylotem. Przez cały dzień, odkąd się dowiedziała, że będzie dziś tort, dziecko me tylko o tym torcie mówi. No, może jeszcze o zabawie z Kani kulami, jak to razem tańczą, będzie swoją kulę karmić (ale ty nie masz mi się wydaje buzi kulo) i jak rzucają magiczny pył i mogą dzięki niemu latać. Teraz właśnie z babcią siedzi w kuchni i słyszę jak jej się buzia nie zamyka i że "będzie miluśki i słodziuśki". Domyślam się, że to będzie torcik. Bo przy obiedzie zapytała: "Sprawdzimy nasz torcik?"
Co mnie zadziwia, bo ona ostatnio przestała używać zdrobnień, i tak mamy z tego co pamiętam: kwiatuchy, paluchy, kapciuchy, matka, baba.

Nie było nas, Iss dmuchała świeczki, bo się okazało, że tort zrobiony. Nawet przez Iss ozdobiony.




Prezenty rozdane.
Co to ja chciałam rzec? Że Iss nie potrzebuje niczego oprócz miejsca do biegania i towarzystwa innych dzieci. Nie mam pojęcia jakie prezenty może jeszcze dostać, bo po co jej, skoro i tak zaraz poleci w kąt. Bo, czy do dzisiejszej zabawy w zakładanie wyimaginowanego plecaka, specjalnego kombinezonu i posypywania się magicznym pyłem, dzięki kt można się wzbić wysoko, wysoko, jeśli tylko wyciągnie się wystarczająco wysoko ręce, potrzeba jakiejkolwiek zabawki?

Ps Babcia Ula jt oficjalnie najlepszą babcią na świecie.
Ps2 A do zabawy w taniec z kulą (cioci Kasi) też czy coś więcej trzeba?


z lingwistycznych osiągnięć
  1. ciociu a może chcesz troszkę śmietany
  2. dziadku, ja nie dosięgnę
  3. nie dyskutuj ze mna (od Kani)
Z wrażeń Iss nie mogła zasnąć. Leżała w łóżku i gadała jak zawsze. Ja nie chcę śpić mamo, ja mam inne miłości. Miłości?, pytam. Tak, zabawki, jedzenie... Udało się ją troszkę uspokoić i znów się podnosi:"Dziś były moje urodziny? Dzięki za prezenty. Były piękne. Ale ja chcę spać ze Świnką Peppą"

Monday 9 April 2012

Świeta święta i po...

... a choroba nadal trzyma. Wyszliśmy dziś z domu pierwszy raz od poniedziałkowej wyprawy po rowerek (kt nie kupiliśmy, za to zamówiliśmy przez internet i piękny różowo-biały przyjechał w piątek przed świętami). Pogoda piękna, bo słoneczna, chociaż troszkę zimno. Poszliśmy na plac zabaw uśpić Lelona, kt nie zasnął ( bo on ostatnio mało śpi, zęby mu strasznie boleśnie wychodzą). Rowerek na razie schowany, bo prezent urodzinowy, ale wzięliśmy stary niebieski. Iss jakby oszalała, znaczy jakby ja ze smyczy jak to się mówi spuścili.
Ciocia Iza przyjechała na święta, to mamy pomoc.

Thursday 5 April 2012

Gorączka Przedwielkanocna

Dziecka śpią. Iska kładzie się spać zwijając się w kłębek. A właściwie mamy cały rytuał. Dziadek grzeje wodę do kąpieli tak, żeby było na 18.30. I jak Lelon (Karolek, Filipek, Filemon) jt zmęczony nie ma przeproś, nie pójdzie spać zanim woda zagotowana w bojlerze nie będzie, a czasami naprawdę potrafi marudzić. No, i jak już woda zrobiona ( a dziadek chodzi i mowi no idź już kąpać, bo nie będę już nigdy grzać wody) to się zbieramy i idziemy na dół do łazienki. Najpierw Isa potem Lelon. Zgarniamy dziadka, albo babcię, albo ciocię Izę jak jt. Po kąpieli Lelon idzie spać a Iss na bajkę. Do 20, a potem to już spanie, jakaś bajka przeczytana albo opowiedziana (np o misiu i biedroneczce, o Tyciludkach, o Dużym Chłopcu i Dużej Dziewczynce, O Chłopcu i Zielonym Baloniku). Często też urządzamy sobie pogaduchy, albo się na siebie złościmy, bo Iss np nie chce iść spać. Wtedy mówi: "Ja nie jtem już tak zmęczona. Jak, pytam. No, ja nie chcę iść śpić." Albo mi mówi, że mnie nie chce, a zaraz potem słyszę: "Ja już nie mówię, jak powiedźłam tam. Gdzie? Tam na łóżku. A co powiedźłaś? Że cię nie chcę."

Ale dziś było inaczej, bo wszyscy poszli do kościola na modlitwy i nabożeństwa, bo przecież Wielkanoc, więc wszystko musiałam zrobić sama. Trzeba było czekać na wodę, jak zawsze, to i zabrałyśmy się za robienie ciasteczek na wielkanocny stól, Świnkowo Peppowe ciasteczka. Ciocia Kania,unieruchomiona w gipsie, musiała (hihihi) wziąć czynny udział, zwłaszcza, że Lelon marudził. Ciastka wyszły piękne, a Iss zjadła 2 od razu i straciła zainteresowanie dekorowaniem całej reszty.

Jeszcześmy postanowiły (znaczy ja, jako matka) dokończyć malowanie pisanek na nasze drzewko.

A potem już poszliśmy spać i mieliśmy święty spokój. Bo dodać muszę, że już z siebie wychodzimy wszyscy. W poniedziałek pojechaliśmy do Buska kupić dla Iss urodzinowy rowerek, a że Iss w samochodzie wymiotuje kazałam otworzyć okno. I nam ją zawiało. Od wtorku siedzi w domu. A my razem z nią. Lelon też, bo ten z kolei nie ma kurtki, bo przecież miało już nie być zimy...

robilysmy jeszcze pisanki dwa dni temu i jeszcze dzis konczylysmy

Na ostatniej prostej. No i tak

 Matko Boskooo całkiem zapomniałam, zapomniałam zupełnie, że z moimi wolontariuszami spotkałam się na żywo poraz ostatni. Również poraz osta...