Wednesday 31 October 2012

Od Sisotrzenicy. Dzień 4.

To niesprawiedliwe. Jak się jt dzieckiem i chce się spać z rodzicami to cię wyrzucają do swojego łóżka. Jak już się jt starym i chciałoby się wyspać, wmawiają ci, że trzeba dzielić łoże z Mężczyzną Twojego Życia albo potomek wepchnie ci się pod żebro. Żadnej sprawiedliwości na świecie.

Taka mnie refleksja naszła.

Co tam dziś. Żeby nam się dziecko nie nudziło:

  • ciasto marchewkowe z polewą serkowo masłowo jakąś tam
  • ciastolina i stworki potworki.





Jak widać dziecko jeszcze daje radę.

Tutaj już niestety gorączka wróciła.W halołinowy wieczór próbowałyśmy przestraszyć gorączkę.

Tuesday 30 October 2012

Od Siostrzenicy. Dzień 3.

Iss ma zapalenie ucha, antybiotyki, wysoką gorączkę i przez parę dni na pewno posiedzimy w domu. Super. Ciocia na wakacje przyleciała, w domu z katarem i kichaczami siedzieć.A Iss wykrzykiwała parę dni temu do Izz, że ona nie jest zimochem. ("Zimoluchem jteś?")
 Ja głupia miałam nadzieję, że w końcu zrobię coś fajnego.
Udało nam się tylko na zakupy iść. Lelona miałam w chuście, Iss zasnęła w wózku. Śliczna pogoda, słoneczna jesień, a aparat się w wózku marnował.

Monday 29 October 2012

Od Siostrzenicy. Dzień 2.

Jakoś się zebrać nie możemy i z domu wyjść na czas. Zdjęcia do odebrania, te co to Ciocia Maja powiedziała wczoraj, że jak mogę dawać ludziom zarabiać jak taki drogi aparat mam, kartka na urodziny do Honey do zakupienia, a może jeszcze to, a może tamto. A Iss troszkę nieswoja, chyba co ją bierze. A tu jeszcze ludki się robi, Lelon kaszę jaglaną z szafki wywlecze. Ot takie radości.




 Zdjęcia wybierałam dłużej niż powinnam i chyba urok osobisty syna Lelona sprawił, że pani dała mi dodatkowe zdjęcia prawie za darmo!!! Rzecz jasna i tak marudziłam, bo ja to bym wolała inne, pierdu pierdu.
Kartki kupione, pieniądze do koperty zostały w domu. Na urodziny się spóźniłyśmy.
Siedziałyśmy za długo. Dzieci umordowane, Izz zmęczona. Choroba nas atakuje.

 Cii, Ciocia wzbudziła zainteresowanie u męskiej częsci rodziny.


Sunday 28 October 2012

Od Siostrzenicy. Dzień 1.

Od wczoraj mamy tu ciocię Izę, zwaną dalej Dużą Izą lub w skrócie Izz. Położyliśmy ją spać z Iss, zwaną też Małą Isą. "On chyba rozmawia z kosmitami" przywitała nas z rana ta nasza ciocia, bo jej Lelon pod drzwiami nie umiał buzi zamknąć i po swojemu się po domu kręcił.
Pierwsze koty za płoty, Iss nie zapomniała jak fajnie z Izz jest, i że "ona nie jest Gibonem", a Lelon się nie bał.
Niewiele dziś mogłyśmy zrobić, bo Ważni Goście do nas przyszły. Z okazji urodzin Lelona, Maja i Halinka zostały zaproszone na obiad, kawę i tort, który upiekła nam Izz, słodki i pyszny. Lelon się najadł i leżał jak król i nic go nie ruszało. A wydawałoby się, że czekolada powoduje nadpobudliwość.


Thursday 25 October 2012

Tekst zawiera (...)* treści

* wstawić według uznania.

Nie da się ukryć, że jtem monotematyczna. Ostatni wszakże trochę poluzowałam i już nie zamęczam ludzi tematem powrotu do Polski. Myślę sobie od czasu do czasu, że jak nie zacznę działać, to będę tu do starości żyć i z koleżankami na wycieczki emeryckie jeździć, przyprawia mnie to o gęsią skórkę i na tym się kończy. Aż do wczoraj. Przyszedł do nas Marcin z Maxem, kolegą Iss z przedszkola. Rozmowa zeszła na morgydż, czy bierzemy i kupujemy flata, czy jak tam. No, już mi nie zależy, się zwierzam, bo ja bym chciała do Polski wrócić. Taa, myśmy już wrócili do Polski na 4 miesiące i potem szybko do Polski. A to czemu, pytam. Bo depresja, bo z teściami mieszkanie, bo pracy nie można znaleźć.
Dzwonię więc do Babci Uli zwierzyć się z podniesionego ciśnienia , a ona mi mówi, jak to jej jakaś obca baba w autobusie opowiada, że jej córka w Stanach i już do Polski nie wróci. "I niech pani córka też nie wraca, bo co ona tu będzie robić". Dzwonię to psiapsiółki. Ona ma światłych wujków, służą jej pomocą i radą. "Do Polski chcesz wracać. Pocałuj mnie w dupę"[Psiapsiółko, usunę cytat jeśli zażądasz].
I nasuwa mi się pytanie. Czy Polska jest rzeczywiście takim strasznym krajem, w którym jt strasznie źle, wszyscy są strasznie niedobrzy i straszną głupotą jest myśl i chęć powrotu, a co dopiero sam powrót.
Zanim zostanę zaatakowana, że jt strasznie, bo... Wiem, wiem, nie ma pracy. Ale jak już się tę pracę ma, to czy jest źle. A co z rodziną? A co z poczuciem przynależności. A co z językiem. A co z dziećmi, które mi powiedzą, że one w Anglii, to po polsku mówić nie muszą.
Kolega taty kolegi Iss wrócił do Polski w czerwcu, dostał w Warszawie pracę kucharza za 1600zł, więc powrócił do Londynu 15września.

Uprzejmie przeprasza się tego i owego, i tę, i ową za podniesienie ciśnienia, i spowdowania szumów w głowie.


A tu Lelon, tak wyglądają jego spodnie po każdym powrocie z parku. A tak dzięki niemu wygląda nasz kosz. Pod spodem leżą koraliki Iss. W sumie mógł pomyśleć, że takie poparkowe, ubłocone buty nie nadają się na nic innego jak tylko wyrzucenie do kosza.
Przedwczoraj znalazłam tam pilota do telewizora.



Wczoraj i przedwczoraj poszliśmy do parku po obiedzie. w środę sami na rowerze, z Lelonem w chuście, a w czwartek z Agatą, Maciusiem i Filipkiem, na hulajnodze. W drodze do domu Iss była padnięta, najpierw uparła się na autobus, później trzeba ja było ciągnąć za kurtkę. (Dostawka do wózka, na której jeździła zgubiła śrubę i Iss zaczęła wszędzie tylko chodzić). Córko, mówię, chodź na murek, chodzenie po murkach zawsze dodaje ci energii (najprawdziwsza prawda, nie wiedzieć czemu), tylko powiedz mi jak bardzo jteś zmęczona, na dziesięć, jedenaście? Na piętnaście mamo. Na piętnaście minut.

Za piętnaście minut idę odebrać Iss z przedszkola. Tak na marginesie.

Monday 22 October 2012

Scrapbooking

Siadłyśmy dziś z Iss nad uwiecznieniem wizyty Silver Bear z wekendu 29 września. Fasola się rozochociła, naprzyklejała, nastukała pieczątek, pomazała błyszczącym klejem i zarządziła malowanie. A wszystko to tak między 18 a 19. Malowanie przeniosłyśmy na jutro, po powrocie z przedszkola. Spać przez te twórczości poszłyśmy kole 21.

Przedszkole... Isunia, masz przyjaciół w przedszkolu? Nie mam. (stan na połowę września). Mam, Filipa i Maxia. ( stan na koniec września). Mam. Ooo, a kto to? Emilia i Avril. I Tommy, hihihihi. (stan na połowę października).
Praca domowa. Narysuj co lubisz robić w domu.
Iss lubi się bawić w mamę. ( Często w drodze do przedszkola muszę być siostrzyczką. Siostrzyczko potrzymam cię za rękę, żeby cię nikt nie zabrał. Dobrze mamo, odpowiadam.) Rysujemy więc. Tu dzidziuś Iss, tu Iss, tu ma włosy, a tu ma wobbly belly. A dlaczego masz trzęsący się brzuch? Bo miałam dzidziusia w brzuchu.

Lelon chodzi i gada. Nie przestaje przemierzać pokoju wszerz i wzdłuż,zahaczając od czasu do czasu o korytarz do sypialni. Nie przestaje przy tym gadać. Podnosi co jakiś czas jakieś coś z podłogi, przyniesie, pokaże, poda do ręki, żeby właczyć, bo to akurat płyta z muzyką, a tańczyć Lelon kocha. Każe sobie nakręcić, bo fajna pozytywka, pokaże, że mu spadło na podłogę i powie tototo. Wczoraj rano "tototo" wyskoczyło z buzi i siadło na naleśniku z czekoladą. Naleśnika kawałek wskoczył do buzi i tam już został. A żaliłam się już, że Lelon nie chce wcale jeść normalnego jedzenia. I że nie wiem czy się martwić, czy nie, bo wkońcu energii ma w nadmiarze i dobrze wygląda. Zastanawiam się czasem, czy to nocne karmienie tak go napełnia.

Mąż wrócił do pracy. Ostatni wekend jego urlopu poszliśmy na spacer, na plac zabaw i na kawę. W niedziele nie wyszłam z domu nawet na sekundę. Iss oglądała bajki przez pół dnia. Tatuś stwierdził, że każdemu należy sie dzień leniucha. Przejął pilota na drugą połowę dnia. Wyjątkowo nie zameldował się w kuchni celem gotowania obiadu,co zwykle czyni w dni wolne od pracy i musiałam sama sie zameldować. Na czas obiadu przejełam pilota i korzystając z odrobiny władzy wyłaczyłam potwora. Po obiedzie i deserze (uuuuu, brytyjskie przysmaki mogą być smaczne-apple crumble, jabłka w plasterkach rzucone na blaszkę, posypanę kruszonką z płatkami owsianymi) wyjęłam Farmę i Szalonego Kucharza z Pizzą. I graliśmy. Na zasadach Isowych. Nie muszę dodawać, że poniosłam klęskę. A potem trzeba już było iść spać. Ostatnio obie sztuki zasypiają w momencie. Każde w swoim.
Ps Co robi Lelon. Plus rozmiar naszej kuchni.

Friday 19 October 2012

Gry i zabawy


Mąż ma w zwyczaju oglądać wieczorami Star Treck. Pech chce, że w tym samym czasie Iss ogląda wieczorne bajki na You Tube. Chcąc nie chcąc, a bardziej chcąc, rzuca okiem na telewizor, żeby potem rzucać pytaniami " Daddy, ale oni nie na naszym niebie lataja", i żeby w nocy się budzić. Koniec, powiedziałam i wyciągnęłam Szalonego Kucharza, co rzuca pizzą. Nawet Lelon włączył się do gry. Ciuchcia też się świetnie nadaje do pizzy.
Nie muszę dodawać, że przegrałam...

Test. Na fajność.
Jaka to ja fajna jtem. Dopiero sie wprowadziłam, a już się znam z trzema sąsiadami. Wracam se dziś z przedszkola, płowiąc się w uwielbieniu dla własnej fajności. No, fajna jtem, no. Nie będę się przecież krygować. Wracam do domu, odkurzam. Dzwoni telefon. Pani z I wash. " Bo my tylko chcemy wiedzieć jaką pani ma pralkę" Rozmawiam chwilę. Chyba nie za miło, bo pani mnie zapewnia, że ona nic nie chce sprzedawać, ona tylko badania statystyczne. Kończymy rozmowę. Mąż pyta kto był dla mnie taki niemiły, że tak rozmawiałam.
No nikt nie był, pani była bardzo miła. Tylko pracowała przecież. Nie musiałam być niecierpliwa, mogłam jej przecież pomóc.

Nasze łoże ma najtwardszy materac jaki można kupić. Siedzi się na nim jak na sienniku. Śpi się wyśmienicie. Choć po pierwszej nocy nie mogłam sobie wybaczyć zakupu cegły do spania.

Leoś ( tylko przebrany za aniołka) pogryzł Iss już dwa razy. Do siniaka pogryźnego. Zabawy...

Wednesday 17 October 2012

O promiennym językowaniu

Chyba sie opłacało toczyć boje z rodziną Męża o prawo do używania rodzimego języka w rozmowach z własnym dzieckiem. Chyba się opłacało uparcie udawać, że nie drażnią komentarze i żeby je sobie wsadzili. Opowiadać, że jak im się nie podoba, to ja nie muszę przychodzić na rodzinne spędy i nie będą musieli mnie słuchać. Mówić szeptem do dziecka, żeby się ktoś nie skrzywił, bo akurat właśnie znów że po angielsku powinnam.

Scenka rodzajowa nr 1
Była u nas Katie. Ubieramy się, już prawie wychodzimy. Dziecko założyło buty prawy na lewą, lewy na prawą.
Dziecko, mówię, chodź, poprawimy.
Dziecko coś odpowiada.
Mąż krzyczy z kuchni. English please.
Dziecko: No, not with mummy!!

Scenka rodzajowa nr 2
Opowiadamy sobie historyjkę z książki, której tytułu dziecko nie mogło sobie przypomnieć.
-I był tam porridge.
-Owsianka była? I kto tę owsiankę jadł?
-Owsianka. Dzieścinka, ona jadła owsiankę.

Scenka rodzajowa nr 3
Dziś w gościach u Szefowej.
Mamo, czy ja mogę taką zabawkę i taką i taką.
Z katalogu.
Możesz, ale mów po angielsku, bo Nanny nie rozumie o czym do mnie mówisz.
Can I have this one?
Yes.
A tą też moge?

Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Ale czemu, skoro tak ładnie świeci.

Tuesday 16 October 2012

Daleko od ... Szefowej





Co ja wczoraj znalazłam w kieszeni Fasoli. Papierek-skarbek. Złożony na milion małych części, upchnięty z miłością. Jak nie przymierzając ciocia Kasia, która na zdjęciu z przedszkolnym Mikołajem drze buzie nie dlatego, że się boi Mikołaja, ale dlatego, że jej do zdjęcia zabrano fartuszek z kieszonkami pełnymi skarbów.
Znów przechodzi przeobrażenie, tym razem bezboleśnie dla mnie. Dobrze się ją obserwuje.
Image: Stanways Sausage rollsW przedszkolu robi za tłumaczkę i nie lubi umorusanych dzieci. Podobno odsuwa się od takich bardzo szybko. Dziwne, bo w domu z lubością miesza farby i brudzi ręce, i wszystko, co w te ręce wpadnie.

Lelon obchodził w sobotę 13 października Pierwsze Urodziny. Impreza rodzinna zaliczona. Nikt nie docenił moich jajek faszerowanych pieczarkami. Cóż, każda nacja ma swoje sosydż role.


Mamy jednak łoże rozmiar king. Na naszą trójkę wystarcza. Nasza czwórka już się troszkę gniecie, ale dajemy radę.

Lelon chodzi. Pierwsze kroczki zrobił w zeszły wtorek. Dziś zaczął już biegać i odwracać się na pięcie. Mówi "ajo", bo wszystko co ma kształt łatwy do złapania w rękę i przyłożenia do ucha wydaje się telefonem. Mówi także to i tu. Oraz bambam (pies domowy angielskiej rodziny). O mama, dada nie wspominam. Nie chce się za pierona nauczyć Isa, ale wie, że Isa to Isa. Umie za to walnąć ją w łeb jak mu coś zabierze. Ot uroki posiadania rodzeństwa.

U Iss w ostatni wekend września gościł Silver Bear. Dlatego tak go dużo na Picasie. Ostatnią rzeczą jaką chciałam w tamten piątek było przyjmowanie pluszowych gości. Nie pamiętam kiedy czekałam na piątek i odpoczynek tak jak wtedy. Żeby nie trzeba było sie ubierać rano i szykować, bo wekend jt. A tu Miś z wizytą. Myślę, że był zadowolony.

Mąż ma dwa tygodnie urlopu. Pierwszy spędził na wizytach w szpitalach, przychodniach i badaniach krwi z Szefową. W drugim wpisał sobie w dzienniczek zadań tylko 3 wizyty. Chyba za nami tęskni ta Szefowa.

Friday 12 October 2012

if you are light then i will go to pre school with you
if you are dark then i will go to pre school with you
oł oł oł
no nooooo
all you really have is a beautiful day

produkcja i wykonanie Isabela Naudeer w drodze do przedszkola.

Bardzo jtem zajęta organizowaniem mieszkania, kupowaniem szaf, upychaniem skarbów po kątach. Dlatego nas nie ma.

Wprowadziliśmy się 19 września i dopiero w zeszłym tygodniu siadłam sobie i nic nie musiałam robić.
Dzisiaj robiliśmy zakupy na urodziny Lelonka.

Jajka, jaskinia, pomyłka

Święta znów obserwowałam uszami.  Jedziemy z dziewczynami samochodem i rozmawiamy o socjalizowaniu się. O tym, jak ich mama lubi sobie połaz...