Sunday 30 December 2012

Jazda figurowa na zakończenie roku

Po pierwsze nie ma wcale śniegu. A sanki na strychu czekają. A z domu wyjść trzeba. A zimno i niemiło. Bo wilgoć w kości wchodzi.
A tu raz nam się udało. Niedziela, słońce świeci i wspomnienia najlepszych ferii zimowych na całym świecie.
Iss zadowolona, na butach się ślizga i do domu nie chce wracać. Jazda figurowa z Ciocią Nadzią. I czegóż więcej do szczęścia potrzeba.
Lelona chyba głodzę, bo trawy na lunch szukał.

Tuesday 25 December 2012

Święta u Babci

O rety rety, takiego rozgardiaszu i nieładu na święta nie pamiętam.
Środowy lot przeleciał raz dwa, Lelon, jak przystało na dziecko i brata podróżniczek spisał się na medal i nie przyniósł wstydu.
Na tym zakończyła się jakby stabilizacja. Babcia Usiulala przenosiła kuchnię z góry na dół. W domu, delikatnie mówiąc bałagan. Od środy sprzątanie, kt zakończyło się dopiero w sobotę kole południa, wszyscy wykończeni, Iss skazana na telewizor dopytuje kiedy pójdziemy na spacer, Lelon nie rozumie dlaczego nie mogę się nim zająć, ja się wściekam, bo nic na czas, a tu jeszcze Lelon mnie potrzebuje. Pani fryzjerka obcina mnie ultra krótko na chłopaka. W Wigilię okazuje się, że na stole do kawy będzie tylko jedno ciasto! Skandal! Pieczemy więc więcej., Iss pomaga Kasi lepić pierogi. W przeddzień wycina jedne pierniczki, lukruje inne. Choinkę ubieramy po 15.00, stół nakrywamy zaraz przed kolacją. Chaos do potęgi.
I choć dziadek chodzi i mówi, że na pewno nie zdążymy, jednak się udaje. Na stole pojawia się czerwone wino, wigilijna nowość od brata Babci z żoną, których gościmy. Wszystko smakuje jak powinno, niczego nie brakuje. Lelon na kolację zjada tylko fasolę Jaś z talerza dziadka. Iss oznajmia, że ona właściwie to lubi groch z kapustą. Nawet mince pies, pobrane z Morrisona, bo na pewno będę za nimi tęsknić, leżą smętnie na parapecie w sypialni.
Piszę, zagryzając pierniczkami. Zaraz będziemy grać w grę z princessami.

A Tata w Anglii, chory na grypę, przesypia Christmas.

Tuesday 18 December 2012

Przedświąteczna gorączka

Święta za pasem, ostatnie podrygi, ostatnie spotkania, ostatnie przedświąteczne dni w przedszkolu.
 W niedziele udało nam się odwiedzić Emily. Bezczelnie wprosiłam się na świąteczne ciasteczka i herbatkę, bo nie mogłam sobie odpuścić przebywania w bardzo świątecznej atmosferze. Poza tym Iss bardzo dobrze dogaduje się z Emily, co mnie cieszy, bo ostatnio nie bawi się ze wszystkimi dziećmi, nawet z tymi, bez których kiedyś nie umiała żyć.



















Wczoraj i dziś szaleństwo. Przede wszystkim Jasełka przedszkolne i Iss w roli Gwiazdki. Dziś bal szkolny i Mikołaj, który przyniósł książkę o Śwince Peppie. Isabela jak zwykle była prawdziwą gwiazdą.

Saturday 15 December 2012

Dlaczego nas nie było.

Wyprawa na bal, show, jak Iss lubi to nazywać zaowocowała niewielką niedyspozycją Śnieżki, która obudziła się nad ranem i zmuszona została przez Naturę do oddania dobroci nabranych na balu. Znaczy się od 3 rano wymiotowała. Niedzielę więc postanowiłyśy spędzić w domu. Takoż i poniedziałek i kolejne dni tygodnia, aż do kolejnego wekendu, który i tak spędziłyśmy w domu.
Oprócz niedzieli, kiedy to Tatuś miał dzień wolny i z racji tego, iż nie odwiedzamy Szefowej za często (ostatnio w urodziny Męża, czyli połowa listopada),musieliśmy tam iść. Miałam gościć Gatjuszę i Jarka. I musiałam niestety odwołać. Z wizyty u Szefowej nie tak łatwo da się wykręcić.
Po tygodniu lenistwa i oglądania telewizji i filmów DVD (zrobię ci mamo przyjemność i będę oglądała tak jak ty mówisz. właczysz mi mamo Króla Lwa, ale tylko tak jak tato mówi?) następny zaczęliśmy maratonem.
Na poniedziałek zaprosiliśmy się do Kubusia, który mieszka za rogiem, na pieczenie ciastek, na 16.00, także mieliśmy czas na po przedszkolne zregenerowanie sił. Tyle, że Maciuś postanowił nas odprowadzić i jak już nas odprowadził pod same drzwi, zaprosił się na lunch i został aż do naszego wyjścia. W drodze do domu okazało się, że Iss odnalazła hamulec hulajnogi i już nie szura nogą po ziemi. Zadziwia mnie każdego dnia.

 Ciasteczka u Kuby wyszły wyśmienicie smakowicie. Dostałyśmy pudełko na wynos, wróciliśmy umordowani i poszliśmy spać grzecznie.








Następnego dnia okazało się, że nie tylko poniedziałek będzie obfitował w wydarzenia. Zaczął się tygodniowy maraton przedświąteczny. Na środę zaplanowaliśmu ubieranie choinki i trzeba było posprzątać mieszkanie przed. Jak nasze matki to robiły, nie wiem. Jak udawało im się posprzątać dom z kręcącymi się wszędzie dziećmi i nie zwariować, nie wiem. Ale, wielki Szacun.

Udało się. Została jeszcze moja lilipucia kuchnia i jakoś nadal nie mogę znaleźć czasu na posprzątanie. Nie ważne, moje dziecko i tak miało gdzieś jak wygląda dom, nakładając w środę, angielkim zwyczajem aniołka na czubek choinki.




Piątek u Szefowej i sobotnie goszczenie gości zakończyło nasz maratoniasty tydzień. Była Ciocia Alinka, nie było Cioci Gatti ( zakupy przedświąteczne robiła, ale ja swoje wiem, impreza na Clapham była, tak, tak. Niech wujostwu będzie wstyd, że się z nami nie widziało odkąd otworzyli miejscówę na Clapham na nowo. Ot co.)
Ciocia Alinka jak zawsze przyniosła worek ciastek. Pięknych, świątecznych. I pojechała do domu.








I tak nam mija, na kupowaniu prezentów, pakowaniu się do Polski, sprzątaniu i zaniedbywaniu dzieci. Jak zawsze obiecuję sobie, że oddam z nawiązką jak będę miała więcej czasu. Tylko kiedy? Jak mnie już nie będą potrzebować?

Ps. Na picasie nowe zdjęcia w Grudniu.

Saturday 1 December 2012

Bez tytułu

Tytuł miał być. Zaczynając od Królewny Śnieżki i Krasnoludka, przez Hurrrra!!! Isa brała udział w konkursie, po Czuję się jakbym przetańczyła całą noc, na To był miły dzień, mamo, kończąc.

W związku z nadmiarem nie ma tytułu.
Na Balham dziś byłyśmy, w polskim klubie, na zabawie mikołajkowej. Mikołaj był, przyniósł wór słodyczy, małe rozczarowanie, bo liczyłyśmy z Kasią, mamą Emilki na kolorowankę, książeczkę mała, albo jaki inny drobiazg. Cukierów i ciastków. Na kolejny miesiąc.
Tańce były, chyba ważniejsze, niż sam Mikołaj, bo na dobranoc Iss powiedziała Tacie, który akurat przyszedł z pracy " I tańczyliśmy, z dziećmi i bawiliśmy się. I Mikołaj dał nam prezenty".
Obie z córką się udzielałyśmy. Zgłosiłam się na ochotnika do pomocy w konkursie. Wybierałam najlepszych tancerzy. Nie wiedziałam, no nie wiedziałam, bo bym się nie zgłaszała!!! Nie mogłam przecie wybrać własnego tancerki. Potem Iss zgłosiła się do konkursu!!! Odgadła, że zjadła mięsko. Dostała więcej cukierów.
Lelon spacerował między ludźmi, byle dalej ode mnie.

Pierwsze przyszłyśmy, ostatnie wyszłyśmy. Tradycja została przekazana!!!!

Solenizantki zasady świętowania

Oto tort. Isabela skończyła 15 lat. Zmian wskazujących na dorastanie nie widzę. A nie, przepraszam, wszystko wskazuje na to, że PROCES doras...