Wednesday 27 February 2013

O pieczeniu

Dlaczego nie powinnam zabierać się za pieczenie ciastek z Leonkiem.
Ojciec chory, ale naprawdę chory. Jeśli nie chodzę i nie rozpowiadam, że ma męską grypę, to znaczy, że mu bardzo współczuję, bo widzę, że ciężko. Ojciec leży zamknięty w pokoiku Isabelki, żeby się wysypiać itp itd. Ojciec komunikuje się ze mną smsami, chyba, że spi.
Dziś około 18 przeczytałam wiadomość wysłaną jakieś 15min wcześniej, że może tea&cake. Tea owszem, cake nie ma, bo wczoraj upieczone, owsiane ciasteczka, skonsumowano niemal w całości, już wczoraj. Dlaczego? Ano, bo było ich tylko kilkanaście, a były małe i smakowały wyśmienicie, a kiedy poprosiłam Iss, żeby zaniosła tacie dwa (w jej miseczce) i zajęłam się zmywaniem, jakoś nie zauważyłam w porę, że ciasteczka znikają w buzi Isabeli, a nie pokoju taty. Dlatego się skończyły. Ot co.


Iss dowiedziała się, że tacie zachciało się ciastek. Pieczemy mamo?

Nie stoi ten mój blog jako kulinarny, ale coś mi się wydaje, że niedługo będzie. Zwłaszcza, że nasza ciocia Kania wisi w podglądanych jako Ciachu Prachu i nie nie pisze! Ksiązki kucharskiej wirtualnej nie mogę sobie stworzyć. Ot co. Ciastka się u nas piecze prawie codziennie. Na obiady robi więcej niż ziemniaki ze schabowym (schabowy na wyspie niesmaczny), zrobimy kulinarnego.

Pieczemy, dziecko.
Dziś poszły muffinki, ale tylko cytrynowe z czekoladą, bo nic więcej w szafkach nie ma.
Lelon nam oczywiście pomagał. Najpierw stał na stołeczku i zlizywał rozlana na blat wodę z sokiem. Potem go posadziłam na blacie, dawał Iss cytrynę do posmakowania, rozrzucał po kuchni warzywa, wyciągał łyżeczki i bawił się nimi w kręgle, próbował nas przekonać, że herbata w torebce przyda się do ciasta, przewrócił butelkę z sokiem malinowym i nagle rzucił sie na blat, prawie przy tym strącając miskę z ciastem. Zlizywał sok. Dlatego nie powinnam gotować z Leonkiem.

Na wakację wymyśliłam sobie jechać. Chciałąbym nad jezioro, do domku drewnianego, żeby rano pachniało drzewami i ptaki świergoliły. Szukam tedy kampingu, korzystając z pomocy brtyjskich stron internetowych. Znajduję bardzo ładne miejsca, dla dzieci super, z dyskoteką dla najmłodszych, Iss byłaby zachwycona. A potem znjaduję piękne ceny. 1500 euro do 3500 euro za dwa tygodnie, bez jedzenia i bez dojazdu, we Włoszech i Francji. Zawsze mi się wydawało, że takie wakacje będą tańsze niż hotel. Nie są.
W związku z tym, jeśli ktoś wie, gdzie szukać, będę wdzięczna za podpowiedź. Tylko nie w Polsce. Nie mogę ryzykować komentarzy Małżonka jakby nam się trafiło Deszczowe Lato.

Leoś siada na nocniku, mówi pupu, wstaje, sprawdza, nie ma, siada, mówi, wstaje, sprawdza. I tak kilka razy.
Iss mi dziś uciekła na hulajnodze i zatrzymała dopiero przy ruchliwej ulicy. No co, przecież się zatrzymałam?

Monday 25 February 2013

Obiad Proszony

Lelon.
Już oficjalnie można podać, że dwa nowe słowa się pojawiły. iljo, czyli Isa; nie da się nie zauważyć kiedy wykrzykiwaniu iljo towarzyszy szarpanie Iss za bluzkę. Papaj, czyli ten banan, co to go nie byłam pewna. Poza tym daj pozostaje ulubionym słowem.
Wspina się na wszystko, z namaszczeniem, na stół z krzesła, przy okazji posiłków. Wychodzę z siebie.

Isabela...
...miło rozpoczęła mi tydzień. No i mam. Jemy obiad, jak zawsze schodzi jej godzinę. Ja z Lelonem dawno już skończyliśmy, ona męczy. Coś tam se mruczy do siebie po angielsku, więc jej mówię, po angielsku, że jak nie zacznie jeść, to to się źle skończy. Patrzy na mnie badawczo po to tylko, żeby mi rzucić w twarz, tonem rozwydrzonej angielskiej dziewczynki "You are Polish". Czyt: nie mów do mnie po angielsku. Rzucam jej w twarz tonem, ledwo trzymającym nerwy na wodzy, matki " You are Polish too, whether you want it or not". "No I'm English"
Nic dodać nic ująć.



Byliśmy wczoraj na proszonym obiedzie. Nie muszę tłumaczyć, że spotkania w gronie znajomych są
mile widziane i bardzo wskazane. Zwłaszcza takie, z których nie chce się w ogóle wychodzić. I takie, na których  jest Pavlova. 
Ubieramy się, Iss płacze, bo ona nie ma nic eleganckiego. Dostaje więc sukienkę od Babci Uli. Chodzi wystrojona, nagle pyta
 "A my się już zawsze będziemy mod...ić?"
"Ale modlić do Pana Boga, czy modnić stroić w sukienki?"
 "Do Pana Boga"
"Chyba zawsze"
"Ale to jest takie nudzące."

Ubieramy Lelonka. "Daj mamo, zapne guziki, bo ja jestem ekspert od zapiącienia" Ekspert.

Thursday 21 February 2013

Ferie

Od poniedziałku mamy ferie, od środy mieszka z nami Katie. Lelon został porzucony, bo go nasz gość popycha i wypycha z pokoju. Isabela znika na całe dnie, chyba że akurat nasz gość nie chce pójść z Iss na kompromis i pobawić się z nią na jej, isowych, zasadach. Pojawia się, żeby się pożalić. Nasz gość to sześcio i pół roczna jedynaczka ( starszy o 21 lat brat, który z nią nie mieszka się nie liczy), szczęśliwa posiadaczka telefonu z jabłkiem i przenośnego komputerka z jabłkiem, w różowym etui. Nikt chyba nie oczekuje rozwijania tematu. Jutro zaprowadzamy ja do Szefowej na wekend.

Zanim z nami zamieszkała mieliśmy Emilkę w gościach, byliśmy w gościach u Maciusia i mieliśmy Maciusia z Mamą i małym Filipkiem w gościach.

Lelon zaczyna mówić, powtarzać słowa, na razie powoli. Często tylko ja wiem, co ma na myśli, bo widzę kotekst, np bajka i banan. Serek homo w lodówce nazywa się chrum-chrum, od obrazka ze Świnką Peppą. Obrazek zmienił się na dzikie zwierzęta, ale nadal woła się chrum- chrum.

Uważam, że powinnam dostać medal za ofiarność i wystawianie się na wietrzyska, zamiecie i mróz potężny. Tzn tak, bo zimno jt, nawet mi, opatulonej od góry do dołu, zmarzłam już w drodze na plac zabaw, ale i tak poszłam. Dwie godziny nas w domu nie było. Isabelka płaczem się zanosiła ze zmęczenia w drodze domu. Ale doszła. Zuch dziewczyna! Do parku trzeba codziennie!

Sunday 17 February 2013

Komu niedzielne ciastko?

Nawet się człowiek nad sobą poużalać nie może. Dwa dni byłam chora, jeden wieczór miałam dreszcze i zamarzałam, jeden wieczór następnego dnia Mąż przyszedł wcześniej z pracy, położyć dzieci spać, dwa razy poszłam wcześniej spać, dwa razy wzięłam cudowne, wyspiarskie remedium na wszystko: paraceramol, w Walentynki zasnęłam nad kolacją i w poranek Trzeciego Dnia wstałam zdrowa. Nie ma sprawiedliwości na świecie.

Ale, żebym się za szybko nie ucieszyła, nic w przyrodzie nie ginie. Od soboty Lelon kaszle, nie śpi w nocy, marudzi i każe się przytulać, Na dokładkę, Iss jeszcze nie minęło. Mam więc dwa ciężarki uwieszone moich kończyn. Od czasu do czasu jest im trochę lepiej, wtedy wyłączamy telewizor i np pieczemy ciastka. Potem je dekorujemy.


A potem zjadamy resztki dekoracji, których nie udaje mi się na czas wyzbierać.



A potem mamy już ciastka gotowe. Zaprosiłabym na kawę, ale podobno wszystkie nasze ciotki są na diecie.


A potem niestety w łóżku odchodzi szaleństwo, bo napasiony cukrem Lelon za nic nie chce się położyć i skacze, dosłownie skacze, po łóżku.

Ciekawostka.
W ramach użalania się nad sobą, na gwałt przeszukiwałam internet pod kątem baniek, takich na plecy, co to podobno są tradycyjną chińską medycyną, a zawsze myślałam, że to nasze słowiańskie gusła, Oto co znalazłam. 

Wednesday 13 February 2013

Kluski

Czyżby Lelon zechciał jeść? Biegał za mną dziś jak oszalały, krzycząc to-to-to i ciągnąc mnie w stronę krzesełka. Nadmienię, miałam w ręcę za każdym razem miseczkę z jedzeniem.
Wyjątkowo oszalał na widok groszku. Niestety po spróbowaniu mniej już entuzjazmu było.
Mąż mój telewizję lubi. Co noc złości się, że nic nie ma. Zazwyczaj jednak coś znajdzie. O budowaniu domów, o remontowaniu domów, o celnikach w Australii, o gotowaniu. Ja też, jak już se siędnę wieczorem razem z nim, wystawiona jtem na ten obraz z pudełka, czy chcę, czy nię. Ewentualnie mogę iść spać, bo czytać w łóżku z Lelonem nie ma jak. Siędzę więc, robię swoję i czasem rzucę okiem. Czasem łypnę na River Cottage, jeden z nielicznych programów z ludzkimi przepisami. No i znalazłam kluski z groszkiem, ładnie wygląda, bardzo nudne w smaku. Iss nie chciała, Lelon skubnął groszku. Prawda, że najlepsze na świecie są czyste, ugotowane kluski?

Iss w domu siedzi z gorączką. I nie wiem, czy to nadmiar wrażeń, czy ją zawiało. W poniedziałek byliśmy na basenie, we wtorek na kręglach i już tam oznajmiła nam, że ona zmęczona, i że już nie gra. Lelonowi zaczyna lecieć katar, mnie łamie w kościach. Grypa jak nic.

Od trzech dni Lelon oznajmnia, że oto zrobił pupu. Miałam nadzieję, że prze kolejne trzy zacznie się domagać nocnika, ale już nic nie woła,

Chyba, chyba, bo nie wiem, iljooo znaczy Isa.

Kocha książki ze zwierzątkami, naśladuje konia aha, kota ał, psa łuf łuf, krowę u, u oraz całą masę innych zwierząt z pudełka, które brzmią identycznie, jak straszliwy lew.



Sunday 10 February 2013

Urlop Tatusia


Po pierwsze mamy w domu Tatusia. Od poniedziałku odrabia zaległy urlop. I pewnie wszyscy byśmy się z tego cieszyli, bo tyle rzeczy można zrobić razem, gdybyśmy się wszyscy nie pochorowali. Zaczęło się od Tatusia, we wtorek spał do 11 rano. Nabrał wystarczająco sił, żeby odebrać Iss z przedszkola i iść na zakupy. Przeszło mu, ale nocy Iss zaczęła wymiotować. W środę została w domu, choć wcale nie musiała, ale wiadomo, może coś tam zostało, może jakie co. Zrobiliśmy za to ciastka. Strasznie słodkie, jak na wyspiarski przepis przystało, cukru tyle ile mąki, ale można się było udzielać artystycznie. Lelon wyżerał koraliki z pudełeczka.
W czwartek nie zjadłam ani jednego pączka, bo się zabraliśmy w odwiedziny do Szefowej na cały dzień. A w piątek Iss poszła już do przedszkola, Lelon na grupę, a ja się rozchorowałam. I tak się źle czuję aż do dziś. A jeszcze mnie wysłali na obiad do Szefowej. Mąż gotował.
Może pójdziemy jutro na basen, może.

Wednesday 6 February 2013

Daaaaaaaaaaaaaaaaj

Miało być o czymś, ale nie pamiętam. Codziennie o 21 wieczorem padam i mdli mnie na myśl o komputerze. W końcu zapominam, jakie cudowne wydarzenia z życia Strączków chciałam ujawnić.

Iss złapała jakaś bakteria. Albo wirus. Bez gorączki, za to z sensacjami żołądkowymi. Takoż i w domu dziś zostanie. Siedzi, bajki ogląda. Lelon śpi.
I dobrze, bo trochę spokoju w domu, rano, bardzo mi się przyda. Już go samego zostawić nie można. Z podłogi na kanapę, na oparcie kanapy, na komodę i dalejże zdjęcia na ścianie kontemplować. Na stojąco!
W kuchni stołeczek przystawić, żądać odkręcenia kranu, bo on musi łyżeczki pozmywać.

Słownictwo Lelona, stan na styczeń/luty 2013
maaaamooooo
daaaddy
daddyyyyyyy
dAAAAAAAAj
tooooooooooooo
tOOOOOOOOOOOOOOO
pabło (spadło)
helo (halo)
cyc (daj matka troche mleka)
pupu (kupka)
nie
ta (tak)



Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...