Dla mnie lepiej, bo wcale mi się nie chce wychodzić. Angielska zgnilizna na dworze i jeszcze zimno. A tu prezent trzeba kupić, bo za dwa dni idziemy na urodziny, a za kolejne dwa na kolejne urodziny. A tu pewnie ludzie na mieście będą kole południa, a tu głowa ciężka od niewyspania, bo się Lelon rozbudzł, nie mógł zasnąć i mi spać nie dał.
A tu się narzeka i narzeka.
Ale jak światło zauważyła teściowa, już po świętach, zaraz się zima skończy i będzie wiosna, potem lato i od razu wszyscy będą szczęśliwi.
Na Nowy Rok przydałoby się zweryfikować złośliwości, komentarze i niezadowolenia.
Np, że ONI są jacyś dziwni, jak można galaretkę ze śmietaną, i że to najsmaczniejsze. A tu mnie Agata-od-Maćka uświadamia, że my też mamy dziwne upodobania wg ONIch standardów.
Będę lepszym człowiekiem
Hehe hehe hehe. Tom się uśmiała.
A propos ONIch.
Przychodzi do mnie Hania, sąsiadka i w progu się zachwyca zapachami. To, Haniu droga, boczek, polski, mamusia przysłała. Ach, to dlatego tak pachnie, bo ten ich to śmierdzi szczynami!!! Bo oni tych knurów nie kastrują, a masze polskie są kastrowane.
A to ci lekcja garmażerki.
Poświąteczna gorączka, urodziny luncze, spotkania.
W drodze na imprezkę autobusem. Dziecko mi się poperfumowało i mieszanka jej (?) perfum, obcych perfum i jedynego w swoim rodzaju zapachu autobusów i Iss niedobrze. Wysiadamy, żeby już dojść na nogach. Córciu, sprawdzę tylko, gdzie mam iść. Córcia patrzy z politowaniem. Mamo, idziemy tam gdzie pojechał autobus.
Świeżości umysłu mi dajcie, choć odrobinę.
Na urodziny Iss wystrojona w płaszczyk. Mamo, wyglądam jak dama. Leon, przestań, to nie jest płaszczyk do wygłupiania się, to jest płaszczyk damy.
Po urodzinach czas na odwiedziny u Nanny. Iss grzebie w czekoladkach, same czerwona papierki. Mamo, gdzie są białe papierki.
Nie ma białych.
Ale ty pachniesz jak one!!!
I mnie oświeciło! To, dziecko, to jest zapach mydła kokosowego na moich dłoniach, a cukierków raffaello to tutaj nie ma!
Mamy taki adwenczer, że śpimy w namiocie i jest dziura i musimy mieć parasolkę.