Tuesday 30 May 2017

Rodzina-analiza-charakter-przekształcenia

Kasia powiedziała, że jestem niemiła. Tzn przyznała rację, że się rządzę, kiedy zdradziłam jaki mam plan pracowy. Generalnie mam zamiar pokazać, że potrafię i przejąć dowodzenie, kiedy będzie trzeba, a przecież umiem i nie certolę się, i zaczynam ludzi ustawiać. A jak już będzie wiadomo, że potrafię, będę mogła pracować
No, bo ty jesteś niemiła dla ludzi
Ale ja to robię dla ciebie, dla twojego dobra
Eee, nie wiesz o czym mówisz.
No co ty Kasia, ja na razie nie mam żadnych praw żeby się rządzić.
No właśnie, wszyscy się boimy co będzie jak będziesz miała prawa!!!!

Zapytałam Isabelę, czy chce czytać czytankę, którą Pani zadała na pracę domową, czy też wie, że umie i nie ma potrzeby ćwiczenia. A było to z samego rana, przed szkołą, bo wczoraj jakoś nie chciało jej się czytać. Przeczytała, a zaraz potem zapytała, czy ona może porysować. Czas był, mogła. Prawie skończyła, kiedy powiedziała: A widzisz, od razu mam odrobioną pracę domową.
Zaniepokoiłam się, że znów nie chciało jej się usiąść do lekcji i zostawia wszystko na ostatnią chwilę, ale zapytałam tylko, czy wiedziała, że ma taką pracę domową i dlatego chciała rysować. Nie, skąd, ona po prostu miała chęć porysować. 
Isunia, bałaś się powiedzieć mi, że masz nie odrobioną pracę domową, dlatego udałaś, że chcesz rysować?
Yyyyy, no. Bo ty zawsze krzyczysz. 

Wieczorem przed snem Isa stęka w łóżku. Zapraszam ją do mnie, jeśli chce się przytulić. Nie, ona nie chce, ona tylko myśli o tym, że ja tak dużo krzyczę.
Ale przecież nie krzyczałam dziś rano z powodu twojej pracy domowej. No nie, ale to dlatego, że już miałam gotowy obrazek, jak ci powiedziałam. 
Ale przecież mogłam była na ciebie krzyknąć, bo mnie okłamałaś, a nie krzyczałam. No, nie.
A widzisz, ja też się staram zmienić, żebym nie była krzykaczem. No.(cisza, cisza, cisza, cisza). No, ty tak masz po prostu po dziadku.

Jak tu normalnie funkcjonować, kiedy rodzina ma o mnie takie zdanie.
Na jakieś turnusy kindersztuby powinnam się zapisać. 

A poza tym, tak mnie rozstroiła wyprawa do miasta, że nawet DNIA MATKI nie przeświętowałam jak by wypadało. Dostałam piękne prezenty, obrazki, kubeczki, laurki, życzenia, fantastyczne uściski. Jestem największą szczęściara :)  

Friday 26 May 2017

Wyjazd

Nie wiem, czy będę umiała.
Właśnie wróciłam z miasta, z kursu na wychowawcę kolonijnego, bo będzie mi potrzebny do mojej pracy wakacyjnej
Tak, tak, Wydzwoniłam sobie w końcu rozmowę z panią, która początkowo poinformowała mnie że są miejsca owszem, ale takie emergency, jeśliby kto zachorował, Dopiero po podaniu nazwiska pani przypomniała sobie, że ona widziała mój życiorys  i że ma adnotację, że nie udało jej się ze mną skontaktować. Co by prawdą nie było , będę miała zlecenie. Na trzy wyjazdy.
Z pewnością nie jest to praca marzeń dla matki z dziećmi, ale przynajmniej pogadam sobie po angielsku i będę miała coś do kontrolowania i ustawiania w równym rządku. Sprawy organizacyjne na obozach. Koordynator, szumna nazwa, ale właściwie też opiekun dzieci.

Wróciłam z miasta, było naprawdę super. Odpoczęłam od dzieci, choć za nimi tęskniłam Przeczytałam w cztery dni dwie książki, Gdy dzwoniłam do babci zapytać, czy jej jeszcze nie wykończyli, nie chciała mi wierzyć, ze to z troski o nią wydzwaniam, nie dlatego, że martwię się że dzieciom dzieje się krzywda. Spotkałam kilka osób, z którymi, okazuje się, będę jechać na te obozy.
Bardzo dobry to był wyjazd.

Wróciłam z tego miasta, było super, a dostałam rozstroju nerwowego. Dlaczego? Zupełnie nie mogłam się uspokoić, nie mogłam przestać płakać, było mi niedobrze z głodu, ale nie mogłam nic przełknąć. Z bólu, głowa chciała mi pęknąć, jednocześnie zaciskała się obręcz. Do tego stopnia, że musiałam wziąć tabletkę szczęścia. Pomogła. O ile wszystko jest łatwiejsze
Tyle, że ja nie mam ataków codziennie, nie uprzykrzają mi życia, nie rozwalają wszystkiego. Teraz.  Z atakami raz na miesiąc powinnam poradzić sobie sama, albo z pomocą terapeuty.

No i taka to właśnie jest depresja, albo nerwica Nie bardzo wiem, co to jest.
Słuchałam ostatnio kazania na you tube, Nie krzycz, na człowieka w depresji. On ma tylko siedem lat i bardzo się boi.
Taka puenta.
Pytają mnie znajomi jak się miewam, próbuję wytłumaczyć, ale wiem i widzę, że nie działa. Bo nikt, kto nie przeżył nie będzie umiał zrozumieć jak to się dzieje, że się nie da, że w organizmie zachodzą takie zmiany, że się tego od razu, ludzkimi siłami opanować nie da. Dlatego piszę, że nie zawsze jest dobrze. Nie zawsze też jest źle, ale za to "mniej złego" płaci się cenę. Osiąga też ciężką pracą.

Sunday 21 May 2017

Sobota. Inna niż wszystkie.

Po kolei jak było opowiem. 
Zadzwoniła Agata z Anglii, że będą w Polsce, bo przylatują na komunię bratanka i bardzo miło byłoby się spotkać.
Na początku nie bardzo wiedziałam jak to ogarnąć. Trzeba dojechać, trzeba się przespać, a co ja zrobię w śmierdzącym busie, a jak będzie nam niedobrze itd itp
Potem stwierdziłam, że czym tu się przejmować. Pojedziemy i już. W sobotę rano, spotkamy się popołudniu, a w niedzielę wrócimy do domu.
Tak też zrobiliśmy.
Była to upalna sobota, pełna wrażeń. Zatrzymaliśmy się u Nadzi.
Po pierwsze i najważniejsze poszliśmy na, powiedzmy, lunch do restauracji innej niż wszystkie, na zestaw dziecięcy z chicken nuggets i frytkami. Leon tak się objadł, bo nas Nadzia jeszcze przed wyjściem na miasto, na szybko poczęstowała bułeczkami z niespodzianką, że się ruszać nie mógł. Oczywiście się wkurzyłam. Ja to się muszę zastanowić nad moimi reakcjami i jak to wpływa na dzieci. Naprawdę.
Wkurzyłam się, bo mieliśmy jeszcze kupić dla Maćka prezent urodzinowy, bo właśnie były jego urodziny, a tu Leon nie chce nigdzie iść, bo mu z przejedzenia niedobrze.
Przeszło mu. Kupiliśmy prezent i wróciliśmy do Nadzi schować się przed żarem z nieba. Także dlatego, zę Agata godzinę spotkania przesunęła z 16 na 16.30 i mieliśmy prawie godzinę. A tyle w upale siedzieć nie będziemy.
Potem okazało się, że jeszcze pół godzinki później, tak to jest jak się jest w gościach na komunii, to czasami niełatwo wyjść. Koniec końców spotkanie nastąpiło w bawialni. 
Super było się spotkać po prawie roku. Tak jakby normalnie wczoraj to było, kiedy widzieliśmy ostatnio. Bawialnia przestrzenna, więc mieli dużo miejsca do szaleństw.
Na kolację do restauracji, na pizzę, a potem jeszcze lody w pubo-kawiarni, bo o 21 już wszystkie lodziarnie były zamknięte.
Ach, jakżeż mogłabym zapomnieć, kolorowe fontanny na zamknięcie wieczoru. Całe ubrania przemoczone, a ja butów na zmianę nie mam. Padliśmy jak muchy ze zmęczenia. A obuwie nie wyschło.
Uratowała nas ciocia Kania, która nas zabrała do babcinego domu. Na bosaka.
Tak oto minęła nam sobota, inna niż wszystkie.




Wednesday 17 May 2017

Rozwijanie zdolności

Siedziałam u Aliss na telewizji.
No, chodzi o to, żem poszła na lody i pomyślałam, że dlaczego mam nie odwiedzić i na tarasie posiedzieć z dziećmi u koleżanek. Niestety słońce zaszło, poszliśmy na salony. Na salonach zezwoliłam na telewizję, żebym mogła sobie pogadać z Aliss. I gadamy. A ucho Iss się rozciąga i rozciąga, i rozciąga, i na drugi koniec pokoju chce się wyciągnąć, takie ciekawskie to moje dziecko. Tak wszystko musi wiedzieć.
Proszę, o to dowód, że wcale się nie myliłam:

Wieczorem leżymy już w łóżku, gotowi do spania. Dzieci nie chcą spać, gadają, wkurzam się.
-Ja też chcę iść na dół-mówię- posiedzieć sobie, napić się herbaty i obejrzeć film.
-Ten ebecoś?
-"El Principe", skąd wiesz?
-No, bo słyszałam jak babcia mówiła, ze poszuka czy wasz film będzie dziś wieczorem w telewizji.

Isa przyniosła pracę domową dla siebie, a dla nas zagwostkę.No, bo, jak wynalazł wrotki, to będzie drugi, ale jak wędruje nocą i poznaje świat, to chyba pierwszy, bo jak można wędrować na wrotkach. No i bądź tu pierwszoklasistą.

Saturday 13 May 2017

Ekologicznie

W Zwierciadle artykuł o wilkach. Zaczyna się "Babcia? Dziękuję, nie jadam". O polskich wilkach, które podbijają Europę, o studentach z uniwersytetu w Wolverhampton, którzy przyjechali w Beskid Żywiecki, właśnie ich poszukując.
Wiedziałam, że mam za co je kochać. Za to, że "zanim on i ona się zeszli, sprawdzali, czy to drugie, t dobry materiał na partnera. Pomylić się nie można, bo wilki zostają ze sobą na całe życie (...) Kiedy wreszcie się spotkają, wspólnie znajdują nowe terytorium. Chodzą na wyprawy, na których zabawiają się jak małe szczeniaki: gonią się, podgryzają. Potem leżą blisko siebie i wzajemnie iskają zmierzwioną sierść. (...) Opiekuńcze, rodzinne i wierne-skoro takie są wilki, to czy powinnyśmy się ich bać?" Przypomniała mi się moja pierwsza książka o wilkach.I dlatego mam na liście do przeczytania kolejną pozycję. Adam Wajrak, "Wilki".

Dziś z samego rana pojechaliśmy z koleżanką do miasta powiatowego, jej samochodem, z jej trójką dzieci, które chciały sobie pozałatwiać wiele spraw, abyśmy mogli kupić dla chomika-myszy większą klatkę. Potrzeba jej miejsca do biegania, domku do chowania się i codziennego wypuszczania, żeby się wybiegała. No cóż, nasza Mysza po powrocie z biegania zawsze szaleje, biega od ścianki do ścianki i wygląda jakby była zdziwiona, że przestrzeni tak mało i nie da się wyjść.
No, ale klatka jest.
Jest też domek zrobiony z kokosa, co w sumie wyszło nam taniej, niż jakbym miała kupować domek za 8 złoty, bo kokos to zaledwie 2.60zł, a połowa kokosa to 1.30zł. Czuję się usatysfakcjonowana. Nieźle się musiałam natrudzić i nawet nóż złamałam czyniąc ten domek, choć youtube pokazuje, że to łatwizna, prostota, każdy potrafi. Chomik-Mysza domek kocha, zakopuje się na cały dzień i jej nie ma.
W drodze po klatkę, będąc jeszcze nie w pełni obudzoną, a może też dlatego, ze pogoda dziś straszna dla osób wrażliwych na zmiany pogody, zgodziłam się ochoczo, żeby sobie Mentosy kupili. I jedli te cukierki o 9 rano, aż Isa stwierdziła: Leon jest szczęściarzem. Bo ma rodzeństwo. Jakby nie miał siostry, to nie miałby dodatkowego mentosa innego rodzaju.

 Będąc porannie w mieście powiatowym przyszło mi czekać na koleżankę, więc dla czasu zabicia poszliśmy na kawę i sok. Gdybym wiedziała, że taka piękna kawiarenka dziecku przyjazna, w mieście naszym jest, to bym się tam wybrała przy okazji urodzin Isy i o ile milej, i przyjemniej nam by się siedziało. Teraz już wiem, że jest. Tak na przyszłość.
Jak już wspominałam, Pani Przedszkolanka poprosiła o pomoc. Zabrałam się więc do pracy ochoczo, a że nie mogłam się zdecydować co będzie najlepsze, "uszyłam" trzy komplety. Eco by Agnes. Do sprzedaży na Ebay. Patrzę na zdjęcia Iss i myślę sobie: Ileż bym zarobiła na tym moim dziecku, gdybym ją wysłała do pracy w modellingu. Choć Aliss powiada, że już się nadają na Uniwersytet i niedługo będę wolna od obowiązków. A tu akurat wpadł mi w oko Uniwersytet Dzieci, albo taki w Kielcach, kiedy szukałam poczty mailowej dla dzieci. Pocztę znalazłam zagraniczną, ale też polską www.pocztadzieci.pl , która jest bardzo miła oku, mam kontrolę nad tym kto do niej pisze i do kogo, i co ona pisze. Tak w razie, gdyby zechciała zmienić hasło, które jej ustaliłam. Bardzo przejrzysta, zrobiona tak, że każdy zrozumie jak posługiwać się skrzynką. Polecam, zwłaszcza dla tych małych potworów, którzy nie chcą pisać papierowych listów i zapominają jak się pisze po angielsku, bo przestali tego języka używać na co dzień.





Wednesday 10 May 2017

built in Minecraft

Od poniedziałku spędzam z dziećmi popołudniowy czas w naszym pokoju. Nie, nie mieszkamy tu normalnie. Wszyscy na kupie w jednym pokoju, bo przecież tymczasowo. Zazwyczaj popołudniu wypędzałam dzieci na bajki, ale teraz stwierdziłam, że brakuje mi naszego quality time. Dlatego porzuciłam babcine salony, politykę i wybrałam się do dzieci.

Słuchamy radia www.funkidslive.com. Po pierwsze dlatego, że wolę radio nad telewizor, po drugie dlatego, że brakuje mi języka angielskiego, tak na co dzień, po trzecie dlatego, żeby stwarzać dzieciom środowisko do osłuchiwania się z językiem.

Dla Leona jednak ważniejsze okazało się co innego. Dlaczego nie zdziwiłam się wcale, kiedy w gąszczu obrazków i linków na stronie radia, znalazł ten jeden? Z Minecraftem? Niespodzianką natomiast okazała się treść, albo inaczej tematyka filmiku.




W przedszkolu pani zapytała czy ona ma do mnie prośbę, czy mogłabym, choć właściwie ona się najpierw powinna była zapytać, czy ona może w ogóle poprosić, bo będzie pokaz mody. Ubrań robionych ze śmieci, które można przetworzyć. Eko-Fashion. I czy ja mogę, dla Leona zrobić strój. Na co Leon, że on nie ma zamiaru na wybieg, na co Pani, że w takim razie dla kogoś innego.
Więc robię, na 15 maja muszę być gotowa, więc sprawdzam, co sieć oferuje takim oszołomom jak ja.

W domu Isa mówi, że może bym założyła firmę i robiła to co lubię. Zacznę robić imprezy dla ludzi, a potem zacznę zarabiać. I będziesz mieć mamo kasę.
Chomik, zwany Myszą, z racji niewielkich rozmiarów ma się dobrze. Rozważamy zakup większej klatki, ponieważ, w wyniku zaangażowania w dbanie o szczęście chomika-myszy, dowiedziałam się, że standardy polskie są inne, niż rozmiary naszej klatki. Chcemy też kupić, lub zrobić domek, b chomik, jak na gryzonia przystało, potrzebuje się ukryć. Może nie ma zagrożeń w naszym domu, oprócz przytłaczającej miłości dzieci, ale geny, to geny. Schować się trzeba.
Z kokosa mamo zróbmy. Możemy wypić wodę, a resztę ususzymy i zrobimy wiórki, które potem użyjemy.
No, zobaczymy.

Wednesday 3 May 2017

Słońca nadal nie widać


W mojej karierze staruszki pamiętam tylko jeden Pierwszy Maja, kiedy padał śnieg. Było to jakieś 30 lat temu, a w telewizji, na jednym z dwóch dostępnych wtedy kanałów telewizyjnych, pokazywano transmisję z pochodu, jakże wtedy dla narodu, ważnego.
Potem to już chyba zawsze były ciepłe te Pierwsze Maje. Zwłaszcza, kiedy do zestawu "Świąt dla Polaka Ważnych" wprowadzono 3 maja, a razem z nim długi weekend majówkowy i gryla.
A tu proszę, niespodzianka. Zamiast ciepłej wiosny, ponura jesień, ciepłe płaszcze i szaliki. I co tu robić, jak ma się tyle czasu wolnego od szkoły. Na dodatek ciotka Iza została na cały tydzień i każe nam na spacery chodzić.
W sumie dobrze, bo dzięki niej, pochmurny dzień ułożył się w bardzo zadowalający zestaw przyjemności. Po pierwsze dała nam kredę do ręki i rysowaliśmy wzory i szlaczki. Iss nawet wymalowała dziewczę, zupełnie sobie z tego sprawy nie zdając, bo bazą do rysunków była kostka chodnikowa.
  
Po drugie, w czasie malowania minęła nas sąsiadka na rowerze, że "ona jedzie nad rzekę, bo wylała"
A rzeka wylała. Zazwyczaj wylewa zaraz po zimie, gdy topnieją śniegi. Teraz wylała na początku maja. Zdziwiłam się, a ze mną ponad połowa wsi okazało się, bo wszyscy wylegli, żeby sprawdzić jak ta rzeka wylała.
Ona wylała, ptactwo wyległo, trzy małe kaczuszki z mamuśką pływały.
Gdyby mnie, albo kiedy mnie zapytać, czym chciałabym być, zawsze wybieram ptaki. Jest coś niesamowitego w lataniu. Wolność??? Słuchanie też mnie relaksuje. Świeże powietrze to jest to, oglądanie przyrody to jest to, bycie w niej to jest to.
A tu się trafiają na spacerze wyrzucone z gniazda dwa nieopierzone bocianki i stwierdzenie, że bociany są okrutne. A nie są, po prostu wyrzucają z gniazda chore, nienaturalnie zachowujące się osobniki, które mogą stanowić zagrożenie. Wyczytałam, że bociany nie rozpoznają swoich młodych, ale ich prawidłowe zachowania.

Po trzecie, rozpadało się wiosennym deszczem po naszym spacerze i obiad jedliśmy przy akompaniamencie kropli. Wyjęliśmy Story Cubes i zaśmiewaliśmy się z głupkowatych tworów wyobraźni ciotki Izy. Fantastyczne popołudnie.

Wynalazłam też sobie przepis na ciastolinę domową, na blogu po polsku, więc bez konieczności szukania cream of tartar, u pani, która po 10 latach mieszkania w Krakowie z australijskim mężem i trójką dzieci, wyjeżdża do Australii, otwarta na wszystko i z myślą, że gdzież te jej dzieci nauczą się mówić jak native speaker, jak nie w kraju ojca. Bardzo sympatyczna ta pani, obyta w świecie, ale też o patriotycznych myślach, za Krakowem already tęskniąca, choć jeszcze kilka dni przed opuszczeniem go.O rety, lepiej było tej ciastoliny nie szukać. Wyrwałam dzieci, zabrałam możliwość nauki żywego języka. Dlaczego jestem taka nieodpowiedzialna.
Ale, czyż zdrowie matki nie najważniejsze? Na dzień dobry tvn matka, która zrezygnowała z pracy, żeby zostać z dziećmi w domu, opowiada, że czuję się spełniona, że do pracy nie mogła, bo tęskniła za dziećmi. Ale też, że nie można kazać innym matkom, żeby z zawodowego życia rezygnowały, jeśli nie czują się dobrze w piaskownicy, za to czują się dobrze z dziećmi po pracy. I są szczęśliwe. Bo dobra mama, to szczęśliwa mama. A ja szczęśliwszą jestem tu. To po pierwsze.
Po drugie, wyślę je na wakacje do UK. Powinno wystarczyć.

Przepis i blog, o którym mowa tu.

Jajka, jaskinia, pomyłka

Święta znów obserwowałam uszami.  Jedziemy z dziewczynami samochodem i rozmawiamy o socjalizowaniu się. O tym, jak ich mama lubi sobie połaz...