Saturday 15 July 2017

Trochę prawdziwego lata


Uprzejmie informuję, że żyję, funkcjonuję i coś tam robię. Nic szczególnego, przez osiem, czasem dziesięć, kiedy stukam nadgodziny, godzin siedzę przed komputerem i piszę maile do ludzi. Czasem jest to proste, czasem trzeba trochę pomyśleć. 
Popołudniami jestem sama, czasem pójdę do sklepu, czasem odwiedzam ciocię Policjantkę. Kupuję na wagę kajmaki, które smakują prawdziwym mlekiem w proszku, rety, jakie smaczne. Jeden to zawsze za mało, ale i tak kupuję tylko jeden. Ze strachu, że się obeżrę kilogramem.
W weekendy znów jestem mamą, no i jak nam pogoda dopisze łazimy nad rzekę, z torbą ogórków i chlebem z masłem. Brakuje tylko kompotu w szklanej butelce na mleko, z plastikowym kapslem.

Poza tym z nadmiaru czasu urządzam internetowy szoping. Wybieram kanapę, zastanawiam się, czy farba kredowa jest okej do pomalowania witryny czy może lepiej akrylowa, ale do akrylowej trzeba przygotować powierzchnię, a mnie się nie chce ścierać, ale do kredowej trzeba wosku, najlepiej ze trzy warstwy, roboty a roboty. A kolor jaki!? Biały? Nie wiem nic. 
I tak se siedzę, szukam, sprawdzam , porównuję, czytam książki, gotuję sałatę na lunch do roboty.
A u babci ciocia Iza z małym kuzynem, który ukradł mi, swoim pojawieniem się, wyłączność na świętowanie urodzin. Czyli prostym językiem, urodziny ma wtedy, kiedy ja. I kto będzie ważniejszy, ciotka, czy siostrzeniec?

Jajka, jaskinia, pomyłka

Święta znów obserwowałam uszami.  Jedziemy z dziewczynami samochodem i rozmawiamy o socjalizowaniu się. O tym, jak ich mama lubi sobie połaz...