Friday 1 June 2018

Ratunku! Muszę odpocząć!

Koniec. Nie zgadzam się. Nie mam już zupełnie siły na robienie czegokolwiek.
Moje dzieci już nie mają i obrażam się na świat.
To znaczy moje ciało się obraża, bo je eksploatuję za bardzo.
Nie mam za grosz rozumu.
Agata przyjechała z chłopakami na tydzień i codziennie, no może prawie codziennie coś się dzieje.
Tydzień Weterana świętowaliśmy w mieście i z tej okazji miały miejsce różne wydarzenia.
Jendym z nich, co ja mówię, jakim jednym, ostatnim, bo nie mam pojęcia co się działo wcześniej, był koncert.
Miał być wojskowy zespół, Kamil Bednarek, Aneta Karwan, zespół taneczny.
To miało być we wtorek. Umówiliśmy się z Agatą, że pójdziemy razem na 19.30, ale że trochę się jej pozmieniały plany, i początkowo niezbyt ochoczo podchodziła do tematu, nie naciskałam i znaleźliśmy się na naszym Rynku dopiero o 20.00.
Akurat na występy Kamila. 
Isa stoi prawie pod sceną i mówi, że nie wierzy, że ona tu jest i na żywo ogląda koncert Kamila Bendarka. O, niemożliwe.
Zdążyliśmy też na bisy, na O mój rozmarynie z podkładem Eda Sheeran'a i inne żołnierskie piosenki.
Byli ludzie, było ciepło, letnio, było bieganie. Tak jak lubię i widzę, że tak jak lubi moja córka.
A ciocia Agata powiedziła na zakończenie: Super było, dziękujemy ci, że nas zabrałaś ciociu Agnieszko.


Dwa dni później, w Boże Ciało, znów tam wylądowaliśmy, na tym Rynku. Zaraz po wielkiej awanturze, którą zrobiłam Isie za to, że jest leniem i pół dnia musi minąć, żeby zechciała usiąść do biurka i odrobić lekcje, choć nie, żeby usiadła i zaczęła odrabiać. Bo to wielka różnica, z tego względu, że lekcje są odrobione jakieś 2 godziny później.
Na Rynku wydaliśmy mnóstwo pieniędzy na zjeżdżalnię, kule wodne, lody, samochodziki i cymbergaja.
Późnym popołudniem dołączyła do nas Agata.
Znów wróciliśmy do domu o 21.30. Znów położyliśmy się spać późno i znów byłam przerażona i zła, że rano będzie nam trudno wstać.

Nie myliłam się. Każdy z nas miał kaca zmęczeniowego.
Dawno nie było tak trudno wstać z łóżka i iść do szkoły.
Ale, co z tego? W piątek powtórka z rozrywki.
Tym razem była z nami Maja, bo zostawała u nas na noc.
Wszyscy razem, z Agatą, Maćkiem i Filipkiem poszliśmy na naszą ulubioną pizzę, do ogrodu, gdzie można biegać i nikt nie każe siedzieć cały czas przy stoliku.
Strasznie dużo ludzi było, a że Agacie się spieszyło na grila, no to cóż, szybka pizza i gdzie potem? Na Rynek. Bo kule wodne, bo zjeżdżalnie, bo kule wodne.


W drodze do domu przystanęliśmy przy naszych ulubionych fontannach.
I ledwo pamiętam jak wróciłam do domu. Szłam zasypiająć. Pogoniłam towarzystwo do łóźek, położyłam się z Leonem. Zasnęłam. Obudziłam się pół godziny później, Leon jeszcze nie spał, dziewczyny chichrały się w pokoju obok. Pogoniłam towarzystwo znowu. Kazałam leżeć w łóżkach i gadać. Położyłam sie obok Leona. Była 21.15. Zasnęłam. Obudziłam się w sobotę rano.
Odmawiam, stanowczo odmawiam łażenia do późna po mieście i wczesnego wstawania do szkoły i pracy! Należy mi sie odpoczynek.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...