Tuesday 3 July 2018

Stres przedwyjazdowy i co robię, jak jtem sama

Nie no, nie no.
Nie moge sie ruszać. Całe sobotnie popołudnie wyrywałyśmy chwasty w ogrodzie. To nawet nie plewienie, tylko wielka bitwa. Rozpanoszyły się wszędzie, bo tato ma bóle w plecah, promieniujące do nogi, mama ma swoje inne problemy zdrowotne oraz dwoje uroczych wnucząt do ogarnięcia.
A wnuczęta są tak słodkie, że babcia codziennie powtarza, żeby je sobie zabrała.

Całe sobotnie przedpołudnie kupowałyśmy buty dla Isy. Trzeba sie już przygotować, pakować, wszystko zgromadzić.
Nie wiem, jak to będzie, bo Iss się cieszy, ale też mocno stresuje. Bardziej tym, że trzeba będzie jechać daleko i będzie jej niedobrze, niż tym, że bedzie beze mnie.
Mówiłam już? Pewnie milion razy, że zaraz potem jedzie nad morze i nie będzie jej w domu ponad trzy tygodnie. Nie wiem, czy to wyzwanie większe dla mnie, czy dla niej.

Nic się nie dzieje. A nie przepraszam, Byłam w zeszłym tygodniu w kinie dwa razy. Na filmie dla dorosłych!!!! Kochając Pabla, nienawidząc Escobara oraz Zimna Wojna.
No to tak. Żaden z tych filmów mnienie zachwycił. Pierwszy, bo się umęczyłam próbując zrozumieć, co Pablo (Javier Bardem) mówi po angielsku z okrutnie hiszpańskim akcentem, choć pod koniec filmu chyba już sam był zmęczony zniekształcaniem angielskiego, haha!
Drugi film? Hm. Nie wiem. Powinnam być zachwycona. Ale, no właśnie. Nie wiem, czy dlatego, że tłumaczyłam Marshallowi co się dzieje, czy dlatego, że zeżarłam wielką zapiekankę, która była obrzydliwa i czekałam, aż zacznie boleć mnie brzuch.
Historia miłosna, o miłości wielkiej i niespełnionej, była zbyt płytka. Dziewczyna wyprowadzała mnie z równagi tym, że nic nie mówiła i myślała, że on się domyśli.
Ale Marta mówi, że to był bardzo dobry film. Więc może się mylę. Hm.



Na ostatniej prostej. No i tak

 Matko Boskooo całkiem zapomniałam, zapomniałam zupełnie, że z moimi wolontariuszami spotkałam się na żywo poraz ostatni. Również poraz osta...