Sunday 26 May 2024

Malunki i kwiatki i ta moc

Isa wróciła z wycieczki, na której zamiast z Klaudią, która jest wesołą, gadatliwą, otwartą i przyjacielską dziewczyną, wylądowała w wycieczkowym pokoju z Julką, która ma na twarzy wypisane Nienawidzę wszystkich dorosłych. You suck people. Nie mogę na was patrzeć, a co dopiero wchodzić w jakiekolwiek interakcje.
Przebywanie z Julką wpływa na Isę tak, że zaczyna mieć w postawie wyryte You suck people. Rozmowa jest wtedy bardzo trudna.

Nie lubię jak taka jestes (mówię do niej)
Ja jestem poprostu sfrustrowana okej?
Tym, że nie masz ubrań czy życiem ogólnie.
Zyciem ogólnie. 
Aha.
Jestem sfustrowana i nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam na to przestrzeni. Przejdzie mi. Przejdzie mi. A jak mi przejdzie, to będę mogła wtedy z tobą porozmawiać.

Przeszło jej, ale do rozmowy nie wróciła. Coś tam wiem, ale ile, to nie wiem. 
Po upadku Frustracji zrobiło się miejsce na rodzinę.
Mamo, rzecze Isabela, dawno razem nie rysowałyśmy, ani nie malowałyśmy. 
Puściłam mimo uszu. 
A tu, wchodzę do pokoju i widzę Zestaw. Do rodzinnego spędzania czasu. Do Zestawu należą: farby plakatowe, flamastry, kredki, ołówki, kredki akwarelowe, pastele olejne, pastele suche, dwie kartki, pędzle, słoik na wodę oraz telefon z internetem do wyszukiwania pomysłów. Trzy pączki dołożyłam ja, gdyż niedługo przed tym byłam w sklepie.



No a dziś Dzień Matki akurat. I dziś to ja sobie mogę porządzić. Bo dziś moje święto. Rzekłam tedy: To jest mój dzień, będziemy robić to, co mi sprawi przyjemność. I chiałabym nie słyszeć marudzenia.

Marudzenia nie było. Poszliśmy do Ogrodu Botanicznego, gdzie znalazłam tasiemce na wolności. Może zmumifikowane, skoro tak sztywno stały. No i tyle, trochę żeśmy się powłóczyli, trochę zjedli gofra i kawę wypili, trochę posiedzieli nad sadzawką, pozgadywali nazwy drzew i po prawie trzech godzinach wrócili do domu na film. 

Czasem jeszcze mam tę moc.



Na ciepło

No, drugi tydzień minął. Każą się już uczyć na kartkówki. Dzieci nadal szkolnie, ja kulturalnie. Alinka miała urodzinki, poszłyśmy na jedzen...