Friday 31 January 2020

Chabroty i takie tam. Co się działo w styczniu.

Spoglądałam na ten styczeń przez cały czas jego trwania z myślą, że nic się nie dzieje, bo ilekroć pomyślałam, żeby usiąść do komputera, zawsze było: a o czym tu pisać?

A tu na przykład przecież, w pewien sobotni poranek Leon zapytał, czy możemy nigdzie nie iść? Czy możemy jak normalni ludzie zostać w domu i odpoczywać, bo weekend jest od odpoczywania, a nie od wychodzenia z domu tak, że jak potem wracamy, to nas nogi tak bolą, że nie możemy wytrzymać?

Niestety, nie dane mu było, bo Isa, jak na kobietę, w postaci podlotka jeszcze, przystało, postanowiła wydać sprezentowane jej pieniądze na ubrania. "Mamo, jak będziemy w domu, to ja idę na zakupy do H/M"
Dobrze dziecko, biedny Leon. A tego samego dnia jeszcze koleżanka Isy na noc przyszła i jakby mogły poszłyby spać później niż ja, a tu do kościoła, bo Isa do scholi się zapisała, bo śpiewać chce, a na próbę trzeba iść wcześniej. I znów przeciągnęłam Leona przez pół miasta, bo Orkiestra Świątecznej Pomocy na Rynku, poszliśmy brać udział.

A, że Kino Kobiet i dwie noce u koleżanki, połączone z rajdem na Diabelski Kamień. Dla mnie dwa dni wolnego od jednego dziecka. Z Leonem u Nadzi na obiedzie z lampką wina. Jak na randce prawie, szkoda, że płeć nie ta... Dla Isy, mała przygoda.

A o tym, że kuchnie skończyłam (prawie) sama, własnymi rękami, a tak się bałam, że blat źle wymierzyłam? Nowy kran trzeba było kupić, bo mi się wężyki ze starego nie chciały wymontować, to i sobie lampę nad stół kupiłam, a Orszula oceniła "takąąąąą?????"
Mnie się do siebie nie pozwala wtrącać, ale u mnie można doniczki przestawiać.

No tak, bo była, jako wsparcie moralne, bo żem przed świętami dostała piękny prezent bożonarodzeniowy. Co się będę ukrywać, w szczegóły przecież wchodzić nie będę, ale pozew, od męża, który nie chce już być moim mężem. Nie zdziwiłam się, ale swoje odchorowałam. W nagrodę za dzielność poszłyśmy zjeść curry. Pyszne! Muszę tam iść z dziećmi.

A czy o tym, że Leon na trzy imprezy urodzinowe był zaproszony, i że wszystko naraz? I, że biegiem na busa? Ulatałam się w tym styczniu, w te i we wte, fizycznie i emocjonalnie. W kinie też byliśmy, z dziećmi oraz uwaga, nawet sama byłam bez dzieci, na filmie dla dorosłych.

A mogłabym też o przemyśleniach na ten przykład. Że już wszystko wiem, że jak cały czas szukam potwierdzenia, że robię dobrze, to dlatego, że mam niezaopiekowane dziecko wewnętrzne, które nie było chwalone przez całe swoje dziecięctwo.

Mogłabym też o tym, że Leon prosi, żebym nie śpiewała na głos w kościele, bo mu wstyd przynoszę. I czy to już czas na to, że się starej matki wstydzą.
O tym, że Isa przypomina, jak wyrzuciłam nastolatki z papierochami z placu zabaw, bo mi dym przeszkadzał, i że jej znów było głupio, haha.
O tym, że Leon mówi do mnie na trzy sposoby, jak kumpel, kiedy analizuje BrawStars, jak synuś, kiedy się nad sobą użala i potrzebuje się czuć przytulony i jak zbuntowany nastolatek, kiedy jest głodny, a wszystko jest pod górę, a ja mu wtedy nogi z dupy chcę powyrywać (tu się śmieję, boć to taki nasz polski żarcik rodzicowy).

Na sam koniec, urocza klamra, obiad firmowy i przygoda z francuską tradycją. Wspominałam, że mój kierownik jest z Francji? Chabrot: Faire chabrot albo faire chabròl znaczy „wlać wino do resztki zupy” , za Wikipedią.



Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...