Iss ma ospę, dzień 5. Oficjalna strona instytucji zajmującej się zdrowiem publicznym na Wyspach podaje, że dziecko przestaje zarażać ospą w 5, 6 dniu od pojawienia się pierwszych krostek. Sprawdziłam, bo musiałam się udać do lekarza pierwszego kontaktu po antybiotyk w maści na paskudną, rozmazaną krostkę, która się nam schowała pod bielizną i trudno.
Dowiedziałam się, że jtem nieodpowiedzialna, że dziecko nie powinno przebywać w poczekalni z innymi chorymi, bo nie wiadomo kto ma osłabiony układ odpornościowy i komplikacje, itd, itp.
Na moje "bo NHS podaje to i to", usłyszałam, że nie prawda, bo zaraża aż do wyschnięcia ostatniej krostki.
Stała ta wykwalifikowana pielęgniarka (nurse practitioner) ponad metr od mojego dziecka (może nie miała jeszcze ospy?) i wyprowadziła przez recepcję.
Pewnie powinnam była powiedzieć, że przychodzę z ospą. Nie czułabym się teraz tak paskudnie, bo w końcu to moja wina, że siedziałam z zarażającym dzieckiem wśród trzech osób.
Nie powiedziałam już pani, że nikomu nie przeszkadzało trzymać mnie z Lelonem w poczekalni przez godzinę z powodu opóźnienia, a lekarz wiedział, ze przychodzę potwierdzić ospę. Pani w recepcji nie powiedziała: wejdź bokiem, bo pozarażasz wszystkich lekarzy.
Ale jak się już choruje na nadwrażliwość, to się płaci kacem moralnym i w wieku 37 lat płacze po wyjściu od takiej dochtórki.
Ospa Lelona to było nic w porównaniu z Isabelą. Troszkę się kazał przytulać, dużo na rękach nosić i nie pozwolił zostawiać samego. Iss ma kropę obok kropy na buzi, gorączkę od soboty do wczoraj rano i przejęczała na kanapie 3 dni.
Tatuś przykazał, iż z okazji choroby jego oczko w głowie może robić co chce:
Tata powiedział, więc moge:
- oglądać bajki tak głośno jak chcę, nawet jeśli obudzę Lelonka
- nie jeść chleba do śniadania
- jeść tyle cukierów ile chcę
- jeść cukiery tak często jak chcę
- się nie myć
Cudownym zbiegiem okoliczności zadzwoniła do mnie w sobotę, w pierwszy dzień porządnego wykropkowania Iss, w drodze na swoje wygibasy, ciocia Aliss (zwana też Halinką lub Alinką) z zapytaniem "Jak się masz My Dier Frend". "My dier frend, odrzekłam, mam się świetnie". (Mamo, dlaczego rozmawiacie po angielsku? Bo się wygłupiamy.) Stęskniona naszego towarzystwa, ciocia Aliss pojawiła się u nas na obiad i została do nocy. Cudownym zbiegiem okoliczności, bo zupełnie nie spodziewałam się, że się Iska rozklei, przyklei, nie pozwoli za wiele zrobić i pozwoliłam Mężowi spotkać się z bratem, i gdyby nie ciotka, położyłabym dzieci spać o północy, i sama padła z nimi.
A tak, o przyzwoitej porze, wyłożyłyśmy się we dwie na kanapie.
Prawie jak w kawiarni. ?.
Co mówi Lelon.
Lelon mówi:
że boli,
że buzi (chce)
że baby,
że pabło baby (lalka upadła, o 3 rano za łóżeczko; dziś w nocy)
że bye bye daddy (codziennie rano)
Lelon walczy z tańczącym i śpiewającym Kłapouchym, rycząc raaaaaa