Wednesday 28 September 2011

Zabawa i pranie

Hej, Iss nauczyla sie jezdzic na trojkolowym rowerku. Moze jeszcze nie perfekcyjnie, ale dobrze jej idzie. A wszystko na wtorkowej grupie. Taka ta grupa dziwna i mi sie nie podoba, ale jakas korzysc z niej plynie. Wszystko na niej jt zaplanowane, tak jak jezdzenie na rowerkach pod koniec "zajec". Takze nie powinnam narzekac.

W poniedzialek polozylysmy sie spac. Iss nie chciala spac, powiedzialam jej wiec, zeby sie polozyla i zamknela oczy. I niech tak sobe polezy jesli nie jt zmeczona i nie jt gotowa na spanie. Nie minela minuta, slysze "Nudno tak tylko lezec...".

Odkad przestalam pisac na blogu kazdy tydzien jt taki sam. Mam wrazenie, ze nic sie nie dzieje i nic sie nie zmienia. Rano chodzimy na grupy, potem wracamy do domu ugotowac obiad, potem idziemy na plac zabaw, gdzie Isunia pierze sie z Maciusiem Agatowym. Ciocia Agata jt obecnie ulubiona i ja moge nie istniec. Iss sie obraza na caly swiat,kiedy ciocia zajmuje sie swoim synem Maciejem zamiast Isunia.

Isa pierze sie z Maciejem tylko, poki co. Bardzo lubi duze dziewczynki, znaczy takie o rok starsze, z kt moze sie normalnie juz bawic. Dzis poszlysmy na plac zabaw tylko dlatego, ze taka jedna mala duza dziewczynka pytala o Iss i chciala sie z nia bawic. A dobrej zabawy nigdy za malo.

Sunday 25 September 2011

Znowu

I znowu nie poszlam spac o 22, a moze powinnam po prostu zarzucic bloga.
Dzis niedziela, to pojechalysmy do polskiego kosciola na balham a potem na kawe z ciociami i wujkiem. Taka godzinna po koscielna kawa. Zapytalam Iss co dzis robilysmy. Bylysmy w kosciolku. I co jeszcze robilysmy? Herbatke. Znaczy bylysmy na herbatce.
Dzwonilysmy do cioci Kasi , bo byla we Wislicy, a ona ma tak, ze jak sie do niej nie zadzwoni to nie daje znaku zycia. Pogadaly se troche w czasie, kiedy gotowalam kasze jeczmienna do obiadu (kt moj malzonek i tak nie chcial jesc) i okazalo sie, ze Iss bedzie miala samochod, znaczy tato bedzie mial, koloru niebieskiego, ona bedzie miala fotelik samochodowy koloru bialego, a dzidzius bedzie mial zielony fotelik. Kania stwierdzila, ze z Iska gada sie jak z duzym dzieckiemi , ona za madra na dwulatke.
No, mozna sobie z nia pogadac i mozna liczyc na to, ze sie zaopiekuje jak trzeba. Poniewaz mam ogromny brzuch i czasem zle mi sie wstaje z kanapy albo lozka, Isa przychodzi, mowi, ze mi pomoze i ciagnie mnie za reke. W ogole jt bardzo kochana. Rano zazwyczaj pije mleko, kt trzeba wyjac z lodowki, z samego dolu. Mowi wiec do mnie "Nie mozesz chilac, Isa piniosie, mam dobry pomysl, mogem chilac. Gotowe."
Kiedys z samego rana chciala sie pobawic telefonem. Nie chcialam jej pozwolic, bo cos tam zaczelo sie zacinac, a ja musze na tym telefonie jeszcze ponad rok wytrzymac. Tlumacze wiec mojemu madremu dziecku, ze nie moze, bo nie mam pieniazkow, zeby kupic nowy telefon, na co ona :"Nie, Isa ma portfelik. Od Katie. Nie musisz miec swojego portfelika." I jak tu nie myslec, ze jt najmadrzejsza na swiecie? Polszczyzna jej sie rozwija, a swoja droga, to jt jednak tajemnica, jak dziecko uczy sie jezyka. Skad ona wie jak odmieniac slowa i skad ona wie, jak sie tworzy liczbe mnoga? Czytamy taka ksiazke o lesie, roslinkach, zwierzatkach i takze o zimie w lesie. Chlopczyk z tatusiem tam jt i ciagnie sanki. Pytam Isuni, czy ona ma sanki. Mowi, ze ma, u babci. Jedne mam mamo, nie sanki. Sanko. I w ogole zaczela mowic mamo. Isunia, gdze jtes? Tutaj mamo. Co robisz. Nic mamo. Czytam mamo. Bawiem sie konikami mamo. Isunia!!! Tak, mamo??
A teraz spi, troszke chora, kaszlaca i zakatarzona, dlatego w naszym lozku. Ale co my zrobimy, jak urodzi sie juz male i Iss nadal bedzie do nas przychodzic na pol nocy :))

Saturday 17 September 2011

O podatnosci na wplywy

Wstalysmy z corka rano i nie mialysmy zadnych planow, co w gruncie rzeczy bardzo dobre jt, bo przy planach robie sie strsznie nerwowa, w sensie biegam, zeby zdazyc i sie mecze.  Tak sie mecze, ze potem musze lezec i uspokajac wszystkie organy wewnetrzne.

No, ale zimy jeszcze nie ma, slonce sweci, trzebaby wykorzystac i na dwor wyjsc, tak? Napisalam do znajomego z zapytaniem czy do parku ida, powiedzial, ze tak, poczym pol godz pozniej zadzwonil, ze nie bardzo, bo wiatr straszny wieje, Maja ma katar i nie chca sie przeziebiac. A ja juz prawie na wylocie, trzeba bylo tylko Iss obuc i narzuc cos na ramionka. Ale jak wieje, to moze za bardzo wieje? I nie poszlysmy. A szkoda, bo slonce piekne bylo i biegania mojemu dziecku nigdy dosc i nigdy malo. I sie okazuje, ze mala sugestia wystarczy i jaka to ja podatna na wplywy jtem.
Dnia na szczescie nie spedzilysmy przed telewizorem, troche sie ganialysmy, przy czym gonitwa wygladala "gon mnie mamo" "juz lece corciu" i spacerkiem dochodzilam do Iski. Robilysmy domowa ciastoline z angielskim cream of tartar, cokolwiek to jt, ale sie dodaje w cukiernictwie i piekarnictwie. Narobilysmy mase serduszek, kwiatuszkow i innych wycinanek i jeszcze dwa jezyki i slimaka. Zdjecia jak przysiade sie do hossowego komputera i nie bede zmeczona.

Bo ja jtem notorycznie zmeczona. I tu nastepuje wytlumaczenie dlaczego nie bylo nas z Fasolka przez ponad miesiac i dlaczego powinnam tytulowac moje posty Nowy miesiac a nie Nowy tydzien. Sprawa ma sie tak, ze w polowie miesiaca sierpnia tesciowa miala impreze z okazji 80 urodzin, a poniewaz glownie ja i moja druga polowa zajmowalismy sie organizacja wydarzenia po wykonaniu Zadan Na Dzien bylam tak zmeczona, ze nie mialam sily na zadnego bloga. A szkoda, bo Iss na pewno sie zmienila przez ten czas.
Poza tym, powiedzmy, ze prawie zaraz po powrocie z polskich wakacji ciocia Maja (zwana przez Iss Pszczolka Maja-jechalysmy wczoraj pociagiem, a do kogo, do cioci Halinki, i kto tam jeszcze byl Pszczolka Maja) poprosila mnie o intelektualna przysluge. A ja w calym moim zmeczeniu nie mialam sily wieczorem, a w ciagu dnia nie chcialo mi sie skupic. Tak wiem, bylam leniwa. I tak mi zeszlo, jak to Halinka powiada cytujac wislickie madrosci, jak psu za krowami ( tak to idzie). No i jakzesz moglam skupiac sie intelektualnie na czym innycm (czyt. blog), kiedy jednego zadania nie mialam wykonanego. Ale na cale szczescie dla mnie i dla Pszczolki Mai tez, bo by pewnie czekala nie wiadomo jak dlugo, juz nie musze. W zwiazku z tym, moge ze spokojnym sumieniem oddac sie blogowej pracy tworczej. Oczywiscie, jak nie jtem zmeczona.

Po obiedzie sie dzis rozpadalo, pewnie dlatego, ze chcialam wyjsc na spacer w koncu. Rozpogodzilo sie okolo 17 i jakies pol h pozniej wyszlysmy z domu. Zadzwonila Agata, ze sa w poblizu, wiec zrobilismy rundke po uliczkach z wozkami, a potem mycie, bajka, kaska (ksiazka) i spanie. Szybciutko, Godzinna przechadzka w deszczu chyba mi dziecko umeczyla.
Nie zbieralysmy dzis spacerowych skablow, kt chowa sie we wszystkich mozliwych torebkach i torebuniach, ale tylko dlatego, ze bylo mokro i mialysmy kaptury na glowach, a to ograniczalo pole widzenia i zaden piekny
  1. kamyczek
  2. listek
  3. piorko
  4. kwiatuszek
  5. kasztanek
  6. zoladz
  7. i inny skarb
nie przykul naszego wzroku.
Iss kocha zbieractwo i wszystko jt warte schowania. Ma taka torebke prezentowa, a w niej kilkanascie kasztanow, jakies jesienne cuda, pluszowego misia i kilka plastikowych ludkow. A najlepsze jt to, ze gdy ja zapytac, gdzie schowala to czy tamto odpowie od razu bez wahania.

Przez miesiac naszej nieobecnosci Isa poglebila mislosc do malowania. Rysuje piekne potworki, kwiatuszki, misie i ludki. Jakis czas temu u tesciowej posadzila sobie lalke Barbie na stole, powiedziala do niej "siedz, nie ruszaj sie , bede cie teraz rysowac".  I narysowala, i jak tylko sie zorganizuje uczynie zdjecie, zeby mozna bylo dzielo podziwiac. Jak na 2lata i 4miesiace, bo tyle miala jak rysowala, chyba jt uzdolniona:) Teraz ma juz 2lata i 5miesiecy i nadal swietnie sobie manualnie radzi.
Jezykowo tez, ale to temat na osobny post. Ale np, dzis rano w lozku Iss mowi do Hossa, ze ona jt little elephant, bo miala trabe z rekawa od pizamki. Zaraz potem odwrocila sie do mnie mowiac, mamo popatrz. Co masz pytam? Jtem slonik.

Wybralysmy sie wczoraj na baby ballet. Przyszlysmy wczesnie, bo nie wiedzialam jak dlugo bedziemy szly, a Iss woli chodzic niz siedziec w wozku, a jak juz wspomnialam zbiera skarby, wiec dotarcie gdzies moze nam zajac nawet do 30min dluzej niz w normalnym tempie. Czekalysmy jakies pol godziny, przed nami mialy zajecia panie z Zumby. Ona bedzie patrzec i koniec, wiec musialam otworzyc drzwi od przebieralni a Iss stala, ogladala i tanczyla. Lepiej niz pozniej na zajeciach z tanca dla dzieci. Podejrzewam, ze dzieciece pioseneczki juz jej nie wystarczaja ;).Tak czy inaczej bedziemy tam chodzic, bo Iss kocha tanczenie a przyzwyczajenie do nowych ludzi to tylko kwestia czasu.
A potem pojechalysmy na nalesniki do Halinki i Mai, gdzie poraz koljny okazalo sie, zem podatna na wplywy. Maja stwierdzila, ze mam 18 lat na przygotowania do powrotu do Polski. Przerazilam sie i zapytalam siebie, co jesli to prawda? Ale szybko mi przeszlo:))



















Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...