Wednesday 31 July 2013

Kurs Szyfrowania

Gdyby sie przydarzyło komuś wejść z Leonkiem w dyskusję, informuję, że w przypadku, gdy powie mo nini oznacza to pomóż mi, a ilosia - więcej.Ówka to mrówka, a kulka to kulka.
Na pytanie Gdzie jt Leon niezmiennie odpowie tutaj. Zawołać Leonku, zapyta co?
 
Byłam niedysponowana w poniedziałek. W boleściach łóżku leżałam z termoforem, Isa przyszła. Masz mamusio kocyk, jeszcze jedną poduszkę, butelkę wody, a chcesz jeść? Nie jtem głodna. Ale ja chcę, żebyś jadła.
Woda w termoforze wystygła. Masz tu zimną wodę w hot water bottle and that should be helpful. Przykryję cię jeszcze kocykiem, będzie ci ciepło.

A co to jest? A to? A to? A to? A to? A to? A to? A to? A to?
Spacery z Leonkiem to sama radość.


Saturday 27 July 2013

Fotografia. Panna Młoda.

Z okazji takiej, że ojciec rodziny miał dzień wolny poszliśmy na lody.
Z okazji takiej, że tenże ojciec, będąc również synem zabrać musiał swą matkę do lekarza, poszliśmy do parku w okolicach domu Szefowej, który zresztą bardzo lubimy.
Tam, po wielkiej porcji wielkich lodów, ojciec nas zostawił, bo musiał iść, a nam się jeszcze nie chciało. I tak zostaliśmy do późnej pory angielskiej pory obiadowej, czyli aż nam zaczęło w brzuchach burczeć. Iss zabawiała się jazdą na rowerze, Lelon gonieniem Iss, a oboje robieniem zdjęć kwiatkom.
W pięknym zameczku, w bajkowych ogrodach tegoż parku był ślub i panna młoda. W pięknej sukni. Odgrodzono nas od tego piękna sznurkiem na słupkach, czego Iss przeżyć nie mogła, bo chciała zrobić pannie młodej zdjęcie.
Udało nam się ukryć w krzaczkach.
Mamo, ja MUSZĘ zrobić zdjęcie.
Idź, mówię, poproś pannę młodą, może zrobisz sobie z nią zdjęcie.
Ja nie chcę z nią. Ja chcę JEJ zrobić zdjęcie!!!





Friday 26 July 2013

Leon

Syn mój za nic ma moje próby nakłonienia go do porzucenia pieluchy. Owszem, biega bez niej, ale tylko dlatego, że mu gorąco i lubi. Wie również, że zbliża się TEN moment i należy udać się do toalety, albo w krzaczki w naszym, ogródkowym przypadku. Udaje się w te krzaczki, postoi minutkę, stwierdzi, że już, powróci do jakże ważniejszych czynności i pięc minut później muszę zmieniać spodenki. Obserwacja kropelek ściekających przez spodenki na nogi jest owszem wielce interesująca, ale też niewiele go uczy.

Na dzień dobry mówi "cieś Iszia" i całuje w policzek.
Najlepiej, żebym mu pozwoliła obudzić Iszia.
Iszia też domaga się pobudki od Leonka.
Żyć bez siebie nie mogą.

Przedszkole skończyło się tydzień temu w środę dniem sportu. Isabela biegała, owszem, chętnie dopóki nie kazano jej nosić na głowie woreczka z groszkiem albo przekładać hula hop przez głowę. Nie ruszyła się z maty i koniec.


Zapytałam siebie więc i dziecka dlaczego. Bo nie umiem.
Nikt nie umiał. Nikt nie biegał z woreczkiem. Jeśli biegał, to z woreczkiem dyndającym albo pozostawionym daleko w tyle. Jeśli miał woreczek to szedł. Na 20 dzieci, dwoje przeszło z woreczkiem.
I czego się boi?
W związku z czym myślę o zapisaniu Iss na zajęcia z gimnastyki atletyki w ramach nabrania pewności siebie itd itp. Bo ja nienawidziłam gier zespołowych. Z całego serca.

Gorąco mamy, basen wyciągamy i się lenimy.
Aparat fot. został w Polsce.


Friday 19 July 2013

Wspomnienia

 Zachciało mi się łuskanego na świeżo słonecznika. Takiego, od którego brudzą się niemiłosiernie palce i takiego, którego zbiera się w buzi kilogram ziarenek, żeby naraz pogryźć, bo lepiej smakuje. A to wszystko po gryzie marchewki. Isabela ma zwyczaj zajadania swieżej marchewki do wieczorynki.

Leonowi obcięto włosy. Poraz drugi i na krótko. W Polsce dziadek popisywał się swoimi zdolnościami i Leonowa strzecha Pana Waldzia spod budki z piwem zniknęła w dosyć stresującyh warunkach. (Co ten dziadek tam robi tymi i dlaczego wcale mi się to nie podoba). Wróciliśmy na Wyspę, a tu taki ukrop, że elegancka fryzura mojego syna ociekała potem dzień w dzień, zresztą przez cały dzień, więc schowałam moje poczucie estetyki w kieszeń, zawołałam ojca syna mego i zezwoliłam na ścinanie. Efekt mnie zaskoczył. Ale, jak to ciocia Aliss powtarzać lubi : ładnemu we wszystkim ładnie (lub do twarzy).

Ukrop wyjątkowo mnie męczy, może dlatego, że muszę biegać za synem mym, bo ten dyć nie spocznie ani na sekundę. Chyba, że nieszczęśliwy i cyca się mego uwiesi. Na marginesie. Skąd siły zebrać, żeby go z tego cyca zrzucić.

W Polsce u Babci i Dziadka folklor polski.
Tkmaxx w Kielcach, buty chcę sobie kupić, bo na wesele idziemy. Przejście między półkami wąskie. Stoję z Leonkiem w wózku i Isabelą obok. Więcej miejsca nie ma. A tu Pani z Mopem jak taran na Iss, kurz spod pólek wymiata. Odsunęłam dziecko, bo by mi się na tym mopie przewróciło i mówię, że mówi się przepraszam. Iss na to, że ona przeprasza, że nie powiedziała przepraszam. Nie do ciebie dziecko mówiłam. "JA TU PRACUJĘ!!!" zadarła się z drugiej alejki Pani z Mopem, do której moje słowa były, w rzeczy samej, skierowane. Nie szkodzi, odpowiadam jej spokojnie, kultura obowiązuje każdego. "NO WŁAŚNIE!!!"
Załamałam ręcę, bo to jak z mopem na słońce.

Wesele, Pani Kelnerka.
Przepraszam, czy mogłaby pani zabrać tę skórkę bananową, bo nie znajduję nigdzie kosza. Mogę odrzekła Pani, a ze słów jej ściekała pogarda i nienawiść, tworząc śliskie plamy wokól naszego stolika. Obyście zaraz nogi połamały. I tylko słychać łomot rzucanej na kelnerski wózek skórki bananowej.

Isabela była Kwiatową Dziewoją i bardzo ładnie się zaprezentowała, nie uczepiła się mej nogi i nie zawołała, że za nic.






Byliśmy też w Polsce u dentysty, Iss ma żółtą plombę. Miała mieć i niebieską, ale po zrobieniu zastrzyku znieczulającego zrobiła scenę, nie pozwoliła na borowanie i stwierdziła, że ona woli nie jeść słodyczy w ogóle i już nigdy, niż dać sobie zrobić zęba tym strasznym odkurzaczem. W związku z czym od wtorku (wizyta u dentysty) do soboty (wesele Izy, naszej sąsiadki) nie miała w buzi ani kawałka cukierka. Dzielnie nie narzekała. Inna sprawa, że nie było tych cukierów na widoku, a ja przemycała czekoladę do kawy po kawałku. Babcia mnie pyta co się tak kryję, jak kara to kara. Ach, Babciu, bo mi przykro na dziecko patrzeć.
Przeddzień wesela, Babcia sie udziela, prasuje płachty obrusów, leży ciasto. Próbujemy. Smaczne, Iss patrzy, nie mówi nic, widzę, że jej smutno. Rzecz jasna nie próbuje. Na co ta twarda Babcia, żebym jej, oj, dała i chodź do mnie wnusiu kochana, przytulę cię, bo nieszczęśliwa jteś.
Niestety od soboty Iss znów zaczęła jeść cukiery, a ja szukam alternatywy dla odkurzacza.

A najbardziej to chodziło o te lody, na które dziadek zabierał wnuki codziennie po obiedzie. I dawał mi godzinę oddechu.
Pani, te Pani wnuki to z dziadkiem w parku codziennie, nie dają mu spokoju,a ten malutkiiiii, nie usiądzie na chwile, dziadek za nim biegać cały czas musi. ( Zasłyszane)
Leon poobdzierał kolana. Po pierwsze chłopak, po drugie na wakacjach u babci.
I zaczął powtarzać wszystko, niedługo będzie można z nim rozmawiać.
Prosze, dzieluję (dziękuję), lody, woda, więcej, ja chcę, ja pierwsza, lonek (Leonek), alolot (samolot) aenoga (hulajnoga), ebek (chlebek). Wszystko brzmi bardziej po leonowemu niż naszemu, jednak.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...