Friday 26 July 2013

Leon

Syn mój za nic ma moje próby nakłonienia go do porzucenia pieluchy. Owszem, biega bez niej, ale tylko dlatego, że mu gorąco i lubi. Wie również, że zbliża się TEN moment i należy udać się do toalety, albo w krzaczki w naszym, ogródkowym przypadku. Udaje się w te krzaczki, postoi minutkę, stwierdzi, że już, powróci do jakże ważniejszych czynności i pięc minut później muszę zmieniać spodenki. Obserwacja kropelek ściekających przez spodenki na nogi jest owszem wielce interesująca, ale też niewiele go uczy.

Na dzień dobry mówi "cieś Iszia" i całuje w policzek.
Najlepiej, żebym mu pozwoliła obudzić Iszia.
Iszia też domaga się pobudki od Leonka.
Żyć bez siebie nie mogą.

Przedszkole skończyło się tydzień temu w środę dniem sportu. Isabela biegała, owszem, chętnie dopóki nie kazano jej nosić na głowie woreczka z groszkiem albo przekładać hula hop przez głowę. Nie ruszyła się z maty i koniec.


Zapytałam siebie więc i dziecka dlaczego. Bo nie umiem.
Nikt nie umiał. Nikt nie biegał z woreczkiem. Jeśli biegał, to z woreczkiem dyndającym albo pozostawionym daleko w tyle. Jeśli miał woreczek to szedł. Na 20 dzieci, dwoje przeszło z woreczkiem.
I czego się boi?
W związku z czym myślę o zapisaniu Iss na zajęcia z gimnastyki atletyki w ramach nabrania pewności siebie itd itp. Bo ja nienawidziłam gier zespołowych. Z całego serca.

Gorąco mamy, basen wyciągamy i się lenimy.
Aparat fot. został w Polsce.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...