Tuesday 23 April 2024

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ostatnio wydarza. W mojej głowie. 

Od świąt minęły 3 pełne i prawie pół tygodni. Tyle samo męczy mnie kaszel. To chyba jeszcze tydzień i powinno przejść? Może miałam covida.

W związku z chorowaniem bardzo nie chciało mi się nic. 

Cisnę Isę, żeby ćwiczyła rozprawki. Tak super inteligentne i tak umiejętnie broniące swoich racji dziecko, a twierdzi, że nie umie. Porządnie nie spróbuje, a już nie umie. Cisnę Isę, żeby ćwiczyła do egzaminów. Czasem ma zryw.

Leon z sobotniego rana wygląda przez okno, a pogoda taka, że najlepiej nic nie robić. Kręci się w kółko i mruczy: Niedobry jest dziś dzień, niedobrze się czuję, niedobra energia.

Siedzimy w domu każdy weekend. Nie wiem co się dzieje, ale nie mam ani pół energii. Naprawdę się zastanawiam, czy to nie ten covid, bo do tej pory jeszcze nie wyszłam, a gardło cały czas mnie pobolewa. A kaszel odchodzi i wraca, odchodzi i wraca. Jak nic covidowy.

Potem Leon przy obiedzie zapytuje:

Mamo, a kiedy masz urodziny?

W czerwcu. 

No, wyglądasz, jak czerwiec. Ubierasz się, jak czerwiec.

A Isa wieczorem daje mi kolejny prezencik z serii niespodzianek.


Aż mi się nie chce wierzyć, że kwiecień tak mi przez palce przeleciał. 

Sunday 14 April 2024

Solenizantki zasady świętowania

Oto tort.

Isabela skończyła 15 lat. Zmian wskazujących na dorastanie nie widzę. A nie, przepraszam, wszystko wskazuje na to, że PROCES dorastania zachodzi. Cały czas. W mniej lub bardziej wzmożony sposób.

Mój nawiększy sukces matki na dziś? Kiedy spływa z niej wściekłość i światonienawiść wychodzę z pokoju i czekam, aż jej przejdzie. Tylko dzięki temu granat, który we mnie wybucha nie rozrywa ścian pokoju. Chociaż... nie, właściwie tych granatów coraz mniej. Dobrze jest się uczyć.

Co Isa słyszy od innych? Mądra, inteligentna, piękna. Cała prawda. 

Jak spędziłyśmy dzień urodzin? W domu. Z soboty na niedzielę spała u nas Paulina. Mówią, że zasnęły około 4 rano. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby im nie wierzyć. Nie dziwię się, że im sie nie chciało niczego fajnego robić.

Około 10 rano wyrwałam im mój pokój, ileż godzin można czekać, aż na kanapie z kawą człowiekowi pozwolą usiąść. 


Po śniadaniu tort, który zakupiłam poprzedniego dnia. Po torcie prezentacja na biologię, ponieważ nie chciało jej się wcześniej. Wieczorem wspólnie film pt.: Pieprzyć Mickiewicza. 

Prezent miał być niespodzianką, ale solenizantka chciała się dowiedzieć, jaka to będzie niespodzianka. W związku z nią oznajmiła, że w takim razie powie mi, jaką chce płytę. Ponieważ nie powiedziała prezent nie został zakupiony. Inna sprawa, że od sprzed świąt, gdyż już na święta jadąc cherlałam, jestem chora. Kaszel chce mi wyrwać oskrzela i tchawicę. Płuca czy chce nie wiem. Krtań mam zajechaną tak, jakbym całą noc śpiewała Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka, na przemian z Czerwone korale przeplatane Hej sokołami! z Mój jest ten kawałek podłogi wrzuconym, żeby nie było, że rockowo nie śpiewamy. Nie funkcjonuję więc jakbym chciała i rodzicielskich obowiązków polegających na kupnie prezentu nie spełniam jak trzeba. Koszulka z napisem Shark is my spirit animal też nie trafiłam. Będzie na piżamkę, śliczną piżamkę, żebym nie myślała. 

A kiedy w urodziny nic się nie chce, to można nic się nie chcieć. To w końcu jej święto, na jej zasadach, dla niej. 

Monday 1 April 2024

Jajka, jaskinia, pomyłka


Święta znów obserwowałam uszami. 

Jedziemy z dziewczynami samochodem i rozmawiamy o socjalizowaniu się. O tym, jak ich mama lubi sobie połazić do ludzi, o tym, jak moja mama woli posiedzieć u siebie i tak nie potrzebuje. Na co Alicja Ja mam w sobie taką wewnętrzną Urszulę. Tak, coś w tym jest. Wewnętrzna Urszula, wewnętrzne dziecko. Posiadanie wewnętrznej Urszuli to chcenie bycia samej. Czasem przychodzi.

Kiedyś to były czasy. Indyki miały cztery nogi. Przypomniała sobie historię wzmożonej mięsożerności z czasów dziecięctwa, kiedy szukała w brytfance dodatkowych nóg od ptaka, moja siostra aptekara.

TO jest przecież likier. Tego tak się nie pije. Tego się tyle nie nalewa. Co tyyyy. Alkoholicy tyle nalewają. Tylko kto to powiedział?

Darek jak zwykle wywiózł nas na wycieczkę. Do jaskini.


Isa obrażona na rodzinę, siedzi na górze, nie schodzi. Leon biega po dworze od rana do popołudnia, kiedy trzeba już wracać do domu. Złości się, że wracamy, a mieliśmy zostać do poniedziałku. Po to, żeby potem: tak się zezłościłem, bo myślałem, że to niedziela, wiesz mamo? I boże, jak ja się cieszę, że on tak umie mówić, nazywać i rozmawiać. Tak dobrze.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...