Monday 1 April 2024

Jajka, jaskinia, pomyłka


Święta znów obserwowałam uszami. 

Jedziemy z dziewczynami samochodem i rozmawiamy o socjalizowaniu się. O tym, jak ich mama lubi sobie połazić do ludzi, o tym, jak moja mama woli posiedzieć u siebie i tak nie potrzebuje. Na co Alicja Ja mam w sobie taką wewnętrzną Urszulę. Tak, coś w tym jest. Wewnętrzna Urszula, wewnętrzne dziecko. Posiadanie wewnętrznej Urszuli to chcenie bycia samej. Czasem przychodzi.

Kiedyś to były czasy. Indyki miały cztery nogi. Przypomniała sobie historię wzmożonej mięsożerności z czasów dziecięctwa, kiedy szukała w brytfance dodatkowych nóg od ptaka, moja siostra aptekara.

TO jest przecież likier. Tego tak się nie pije. Tego się tyle nie nalewa. Co tyyyy. Alkoholicy tyle nalewają. Tylko kto to powiedział?

Darek jak zwykle wywiózł nas na wycieczkę. Do jaskini.


Isa obrażona na rodzinę, siedzi na górze, nie schodzi. Leon biega po dworze od rana do popołudnia, kiedy trzeba już wracać do domu. Złości się, że wracamy, a mieliśmy zostać do poniedziałku. Po to, żeby potem: tak się zezłościłem, bo myślałem, że to niedziela, wiesz mamo? I boże, jak ja się cieszę, że on tak umie mówić, nazywać i rozmawiać. Tak dobrze.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...