Thursday 30 November 2023

Pełna kultur(k)a z przepychankami

Pani Agnieszko, Isa tak dobrze mówi po angielsku, czy ona może wziąć udział w konkursie poezji śpiewanej i mówionej po angielsku?
Wzięła udział. Nauczyła się wiersza w jedno popołudnie, bo był o niej. Alone, Maya Angelou

Lying, thinking
Last night
How to find my soul a home
Where water is not thirsty
And bread loaf is not stone
I came up with one thing
And I don’t believe I’m wrong
That nobody,
But nobody
Can make it out here alone.

Alone, all alone
Nobody, but nobody
Can make it out here alone.

Podczas finału okazało się, że zarówno piosenki jak i wiersze są oceniane w tej samej kategorii. Wygrały dzieci, które śpiewały, ani jedno deklamujące poezję. Isa się zestresowała, mówiąc przed grupą ludzi, więc mocno przyspieszyła, ale przekazała to co było dla niej ważne. Rozczarowanie mocno przeżyła, choć na zewnątrz była Wielkim Chojrakiem.

Tydzień był bardziej kulturalny. Na 30 listopada kupiłam sobie bilet na Podsłuchy. Na ten sam dzień zarezerwowałam spotkanie z dziewczynami na stand-up Cezarego Ponttefskiego. Niestety dla mnie, z Isą na Podsłuchy poszłam nie ja, a Milenowy syn. 

To chyba dobry tydzień? Niby, a jednak nadal mocno ciężki. Nadal w przepychankach. 


Sunday 26 November 2023

Nie oszaleć

Znów jestem u rodziców. Tym razem trzeba zawieźć tatę na zabieg do szpitala. Powinno być dobrze, co nie? Wiślica tak działa, że robi się dobrze. Ale nie. 

Na to "źle", które jest teraz Wiślica nie zadziała. Może być jeszcze gorzej, bo nagle ja nie mam energii na kompletnie nic, a moje dzieci spędzają całe dnie z telefonami. Wiadomo, moja wina.

Isa mnie nienawidzi. Jest bardzo źle. Ja też w tym jej nienawidzeniu nie umiem w środku zwolnić. Nie umiem się na spokojnie odnieść. Chyba jest gorzej, ledwo funkcjonuję.

Zawsze jej ufałam i nigdy nie kontrolowałam. Nie sprawdzałam niczego. Aż do teraz. Mesendżęry wygrywają ze wszystkim co jest ważne, wiersze, sprawdziany, projekty. Nic. Zaczęłam więc zabierać telefon, żeby miała czas odrabiać lekcje, sama nie umie się przestawić. Kłócimy się. W końcu wychodzi z domu bez telefonu, trzaskając drzwiami i mówiąc Ciekawe skąd będziesz wiedziała, gdzie jestem.

Sprawdzę, myślę sobie, sprawdzę co się dzieje, poczytam mesandżera, bo nie potrafię zrozumieć dlaczego moje dziecko mnie nienawidzi do porzygania.  Nienawidzi okej, taki wiek, do porzygania, no nie, tego nie zaakaceptuję. Facebook na laptopie wylogowany. Nadal nic nie wiem. Kilka dni później siadam do komputera, hm, nie wylogowała się z Fb. Czytam i nie wierzę w to, co tam widzę, i nie wiem, czy mam się wydzierać, czy mam płakać, czy mam się zakopać zwinięta w kłębek, czy mam działać. Nie mam siły. Znów się kłócimy. Jest źle. Myślę, że nic nie zadziała, ale jednak rozmawiam, opowiadam, tłumaczę, staram się pokazać moją perspektywę.

Nienawidzi mnie.

Do mamy przywożę pigwę, com ją w prezencie dostała od zaprzyjaźnionej pani ze świetlicy. Trzeba ją skroić, zasypać cukrem, doprowadzić do puszczenia soku, potem w słoiki i do herbaty. Kiedyś, w moim starym życiu wieczorna herbata była dobrym rytuałem. Teraz nie istnieje. Czasem mi się trafi, ale moja pamięć ciała przypomina mi, że "czasem trafi" to za mało.

Po powrocie ze szpitala, wieczorem, Isa pyta, czy mi pokroić pigwę, a planowałam na niedzielę rano. Dobrze dziecko, zrobię pigwę z Tobą. Kroimy, gadamy, opowiada mi. O tym, że boi się, że się zmienia, a ja nie zaakceptuję tej zmiany.

I nie wiem, co mam powiedzieć. Bo powinnam rzec, że ją kocham i nic tego nie zmieni i akceptuję ją taka jaka jest. Z drugiej strony jak mogę akceptować zmiany, w których w jej życiu pojawiają się znajomi, którzy zamiast w górę, ciągną ją w dół. 

Nie chcę z tobą już rozmawiać. I idzie na górę. Tak się kończy nasza rozmowa i nasze wspólne krojenie pigwy. 

Czuję jednak, że coś się rusza. Że nienawiść jest trochę mniejsza, albo trudno jej zaakceptować to, że mnie nienawidzi. 

Co dalej. Co zrobić, żeby chciała więcej. Nie chodzi wcale o to, żeby była słodkim dzieciątkiem. Nigdy nie była. Zawsze była buntowniczką, dwuletnią, ośmioletnią, a potem jeszcze bardziej. Takie mi się zadanie trafiło jako matce, znaleźć siłę, żeby jej pomóc przez to przejść i nie oszaleć. Tylko. Gdzie ja mam szukać mojego "nie oszaleć".


Sunday 12 November 2023

Dobrze, żeby działo się dobrze

Domowo.

O czytaniu. 

Mielismy, tzn ja miałam z tobą taką umowę Leonie, o tym czytaniu.

Mamo, ja tylko przyszedłem ci coś zaproponowac swojego a ty zaraz ze swoim...

Proszę, jaka jestem nieprzewidująca matka. Tu moje dziecko negocjować przychodzi, proponować termin wykonania zadania oraz ilość stron, a ja od razu z awanturą.

Jakiś się Leon stał mniej poddenerwowany i łatwiej współpracujący. Kiedy chce.

Musisz przestać krzyczeć, sama mówisz że krzyczenie mi nie pomoże osiągnąć celu, ja cię tylko proszę żebyś nie krzyczała, jak gram! Oraz wstydu mu nie przynosiła, kiedy wchodzę do pokoju i oznajmiam, że czegoś chcę, szukam, lub żądam zakończenia grania. Wszystko to rzekł w złości nadal, ale jak ładnie mu się słowa ułożyły. 


W Wiślicy urodziny mamy. Kasia wyszykowała imprezę. Jedzenie francuskie. Sery i inne cuda. Nie ma jedzenia! Wykrzykuje mój tato. Dajcie sałatki jarzynowej. Tak oto, na francuskim stole, polska sałatka. A może i z innego wschodnioeuropejskiego kraju. Muszę sprawdzić. 
Tata nas zaprosił, bo przyjemnie się siedzi razem przy stole, ale moja siostra aptekara przyjechała z mężem i dziećmi późno, goście spoza domu zaczęli się już rozchodzić.
A muzyka była, bo tato miał chęć na tańce, więc żeśmy pogłośnili, wrzucili stare i nowe kawałki i poszło. Super było. Dawno razem nie tańczyliśmy i nie śpiewaliśmy w domu. Uwielbiam jak tak jesteśmy razem. 
Kasia jak zawsze zaszalała, bo umie i lubi, to dlaczego nie. Gruszki były fantastyczne. Na śliwkach w cieście robaczki. Z rozmarynu. Wyśmienite.


Isa zaczęła się spotykać z nowymi ludźmi. Więcej jej nie ma w domu. Zaczyna mi się to nie podobać. Odsuwa się i nie wiem, co się dzieje. Pani pedagog mówi, że to dobrze, że to normalne, że taka jest kolej rzeczy. Ktoś inny mówi, że wróci, jak będzie miała 19 lat. 5 lat udawania, że jest okej?!?!?! 5 lat bez dziecka, bo taka jest kolej rzeczy?!?!?! No, chyba was wszystkich..... Nie zgadzam się na to, żeby moje dziecko, które było tak blisko mnie nagle postanowiło sobie odejść. Czuję się, jakbym się rozstała z przyjaciółką. Jakby ta przyjaźń się zakończyła, jakby ktoś bardzo ważny w moim życiu powiedział, że ma dość, że już nie chce się kolegować. 

Nigdy nie byłyśmy do siebie przyklejone. Isa ma ogromną potrzebę autonomii i szanowałam jej potrzeby. Wszystkie, również te o byciu samej, w samotności. Nie kontrolowałam, nie sprawdzałam. Ufałam. Tyle, że ostatnio nie robiłam razem tyle, ile kiedyś. 

Zaufałam światu i jego fachowcom, którzy mówią, że to normalne, że nastolatek ma humory, że go nie ma w domu, że idzie do rówieśników. Nie masz na to wpływu. Tak będzie. Jaka byłam głupia zalegając weekendowo na kanapie z książką lub filmem i ciesząc się z wolności od matczynych obowiązków weekendowych, do których należało organizowanie wypadów, wyjazdów, czy spacerów. Isa z koleżankami, Leon z kolegami. Luz. Wolność. 

Do czasu. Dwa miesiące, październik, listopad i dziecka nie ma. A ja moją wolność mogę se teraz wsadzić, bo właśnie jestem już zajęta. Odzyskiwaniem dziecka. Nie wierzcie nikomu, że to normalne i tak powinno być. 

Słonina podesłała mi książkę, zanim jeszcze zauważyłam i nazwałam co się dzieje. Nic we wszechświecie nie zadziewa się bez powodu. Więź. Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów, Gordon Neufeld, Gabor Mate.

Im bardziej dziecko może liczyć na akceptację dorosłych, tym większą ma swobodę w rozwijaniu wyjątkowości i indywidualności, i tym większą przejawia odporność na nietolerancję rówieśników.

Czytam, nauczę się, jak to zrobić, żeby Isa nie musiała udawać kogoś innego, niż jest, po tylko, żeby ktoś ją akceptował. Bo na naszych rodzinnych tańcach, była naszą Isą, tą która nie udaje.

Wednesday 8 November 2023

Wspólnie dla Isy

Agnieszka, babcia Paula miała 82 lata jak przez okno wychodziła, żeby na pasterkę dotrzeć? 

No, musimy się zacząć ruszać, żeby takie rzeczy móc robić w wieku 60 lat.

Tak, taki plan, gdyż od kilku tygodni macham nogam w przód i w tył, a kiedy w tył, wyglądam jak moja babcia, która do ostatnich dni świadomości kręciła ramionami kółeczka i skłony w dół robiła w swojej spódnicy o kroju prostym. 

Czekam, aż mi się porozciągają mięśnie, rozkręcą oraz naoliwią  stawy. Tak, żeby jeszcze się nie zapisywać do kolejki na endoprotezę. 

Do giętkości jeszcze mi daleko, ale traktuję jako element dbania teraz, żeby na starość nie zastanawiać się, do którego lekarza powinnam się udać, żeby mi ulżył, bo już nie wiem. Do tego, który zaordynuje spacery codzienne obowiązkowe może?

Póki co angażuję się w prace Isy, która DNA na lekcje biologii robi, a potem mejozę i mitozę ćwiczy.

Jakbym wtedy umiała uczyć się bilogii jak teraz, kto wie, może bym była wziętą panią doktor. Ale nie jestem. Całe szczęście.

Dobrze jest być obok Isy. Dobrze jest coś razem zrobić. Tak dawno nie robiłyśmy niczego wspólnie, tak prawdziwie wspólnie. 

Monday 6 November 2023

Listopadowe sentencje

Mamo, przeprowadzę się do Ciebie.

Słucham? 

No, przeprowadzę się do Ciebie, będziemy razem oglądać popołudniu politykę, a wieczorami coś innego. Tak jak wtedy.

Słucham?

A moja matka jest przygłucha, TV na full, ale nie tak głucha, żeby nie słyszeć, jak będąc obok niej, kończąc jeść obiad, w sentymencie słoikowym, zastanawiam się, jak fajnie z nią było te 6 lat temu.

Z drugiej strony, to bardzo dobrze, że mnie nie chce. Że woli sama. Zdrowo.

Wszystko to przy obiedzie z trzema różnymi sałatkami w słoikach z piwnicy. Przypomniały mi czasy, kiedy siedziałam z nią przez rok.

Na Wszystkich Świętych zjechali się goście, jak co roku. Tacy, co widzę ich raz do roku. Dobra okazja do słuchania. Wiktoria z Tymkiem też przyjechali. A kto jest w tych studzienkach? zapytała Wiki, rozstawiając znicze na grobach pierwszy chyba raz świadomie. Kolejny rok obiecuję sobie, że w tym roku już na pewno przygotuję zestawienie, w którym będzie kto, czyj mąż, czyja żona, czyj rodzic, co lubił (może się dowiem), jaki był, czy był szczęśliwy, jakie miał marzenia. Żebym mogła już prawdziwie opowiadać o pradziadku Piotrze, który utalentowanym stolarzem był, a o którym opowiedziałam dzieciom, że kto wie, może chciał być astronautą i teraz wraz z prababcią Marianną, z domu Hajek lata sobie wśród gwiazd. Tak, żeby Leon nie musiał opowiadać swojej ciotce, że ona (moja mama) nie wierzy. Nie wierzy w niebo. Ale nie mów dziadkowi, lepiej żeby nie wiedział. 

dziadek robi się jakiś sentymentalny. Goście przyjeżdżają, otwieram dom, otwieram lodówkę, otwieram serce.



Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...