Ja Ci mamo współczuję, wyszeptał Leon, gdy siedziałam przy łóżku Isy, czekając, aż zaśnie.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, choć trudno mu pewnie było dostrzec w ciemności wyraz mojej twarzy.
Współczuję Ci mamo, powtórzył, a zaraz potem dodał: musisz się nami zajmować, a to jest takie trudne.
Leon, dziecko o wrażliwości i spostrzeżeniach szerszych, i bogatszych od niejednego dorosłego, którego znam.
Zawsze się zastanawiam, jaka jest wrażliwość Isy. Bo, że jest, wiem i słyszę od ludzi dookoła. Na niesprawiedliwość i krzywdę innych na pewno. Ale jak inaczej, jak nazwać to, co mi mówią w szkole, że ona otoczy opieką każdego, a dla każdego jest. Czy to, że jest taka konkretna i czasem twarda, i uparta w domu, wynika z tego, że gdzieś musi dać upust emocjom i zachowaniom innym, niż tym szkolnie i towarzystko "oczekiwanym"? O co w tym wszystkim chodzi.
Siadłam obok niej, bo uznałam, że trzeba może pomóc szybciej zaypiać. Pół godziny i spała. Może to kwestia zmęczenia też, bo dzień intensywny?
Leon w końcu pobiegał. Jesień, deszcz, ciemno na dworze, dzieci mało. Nie ma z kim szaleć na boisku. Wczoraj wrócił z popołudniowej piłki, buty mokre, spodnie mokre, skarpetki mokre. Ale w oczach szczęście.
No, a dziś, przy szarościach i niskim ciśnieniu jedyne o czym marzyłam to leżenie na kanapie i spanie. Wiem jednak, że nie tędy droga. Po pierwsze, ponieważ na ból głowy spacer daleki może być pomocny, po drugie, dziecko, czy chce, czy nie, z domu należy niezależnie od tego jaka jest pogoda, wyprowadzić.
Jak zwykle Leon, czy możemy już iść. Jak zwykle Isa, dlaczego ona musi.
To był piękny, obfity w moje słuchanie spacer oraz obawa o przemoczenie obuwia i ciężkie przeziębienie u Leona. Jednakowoż, potrzeba wyzbycia się nadmiaru jego energii zwyciężyła i tak oto, przez kałuże skakali.
Bałam się tylko jednego, że się poślizgną, przewrócą i mokrzy do domu będą wracać.
Leon powiedział, że był to dzień best ever, tylko z tego powodu wspólnej zabawy w dinozaury, złoczyńców, przechodzenia na złe i dobre strony oraz granatów. Cała ta nasza zabawa w chowanie się pod łóżko i robienie bazy trawała razem może z pół godziny, może troszeczkę więcej, ale już to wystarczyło, żeby dziecko uradować przez podarowanie czasu nieodrywalnej uwagi.
Dla mnie to też był dzień best ever. Z nimi.