Właściwie można powiedzieć, że przygoda dla każdego z nas. Dobrze nam w Kielcach z Tobiaszem, więc nas znów odwiedza, a kiedy patrzę na zdjęcia myślę sobie, że jakby na nowo odkrywamy te same miejsca, a na pewno patrzymy na nie nie tylko z innej perspektywy, ale w kompletnie innych okolicznościach. Na przykład, pierwszy raz, a jestem znów w Kielcach od czterech lat, jadłam lody na schodkach pomnika i oglądałam ludzi. Przede wszystkim oglądałam dzieci, które na środku chodnika robiły flipa z butelek, ale innych też. Sposób chodzenia, ubiór, styl, relacje, rodzinność, patchworkowatość, wszystkie możliwe aspekty. Przypomnialam sobie, znów sobie przypomniałam, że przecież lubię. Odmieniło mi się to siedzenie pewnie przez dzieci, z którymi trudno spokojnie siedzieć. Ale może teraz to się pozmienia.
Oczywiście byliśmy w kinie na Krudach dwójce, który należy do tych filmów z przesłaniem odczytywalnym przez dorosłych w sposób trochę inny, niż dzieci, a takie lubię przede wszystkim. Nie będzie to pewnie mój najulubieńszy, choć, jakby się zastanowić, może będzie. Ostatnio mało jest takich, których rysunkowość przemawia do mnie-dorosłej. Tak, czy inaczej. O stadzie było przede wszystkim, a temat, czy zagadnienia bardzo są mi bliskie. To może będzie ulubionym.
W drodze powrotnej złapał nas deszcz, wszystko mokre, tańce w kałużach, przepychanki, kupa śmiechu.