Saturday 31 August 2019

Koniec deficytu dotyku

Minął deficyt dotyku, na który cierpiałam przez całe wakacje.
Razem z powrotem dzieci.
Kto by pomyślał, że takie "mamo przytul" wystarczy, żeby ciało czuło, że ma się dobrze i tego dotyku jest akurat tyle ile trzeba.
Kto by pomyślał, że ciało będzie czuło, że mu mało tego zwyczajnego dotyku. W końcu przestanę napastować ludzi w pracy i rzucać się na nich z przytulaniami.

Na ostatni tydzień wakacji przyleciała Agata. Cały tydzień z chłopakami. Tak gorąco, że basen codziennie. Jakoś wyjątkowo w tym roku nie miałam siły na włóczenie się po mieście, więc skończyło się na przydomowych atrakcjach.
Dziś polecieli do domu, a my znów na basen. Leon mówi, że jednak już za dużo, że jak się codziennie robi to samo, to potem już się nie chce. Aż tak bardzo.


Isa ma stresa. Boi się czwartej klasy i codziennie boli ją brzuch. Jak przekonać dziesięciolatkę, że to wcale nie jest takie ważne, albo aż tak ważne, jakie się dostanie oceny w szkole?

Leon wrócił i jest znów miły, i kochany. Przez całe wakacje się stawiał i gwiazdorzył, a tu proszę, mamusiu, jesteś najlepsza na świecie, mamusiu kocham cię, mamusiu chodź ci pomogę, mamusiu martwię się, że nam nie wystarczy pieniędzy na chlebek. Swoją drogą, ciekawe kto mu naopowiadał takich bzdur, bo na pewno nie usłyszał tego ode mnie.
Tak czy inaczej, rok szkolny przed nami. Trochę się zastanawiam jak ja się wdrożę w to wszystko do czego byłam przyzwyczajona wcześniej.

Saturday 24 August 2019

Koniec

Na samiutki koniec moich prywatnych wakacji zaczęło się robić super gorąco. Nic tylko się obrazić na świat. Jak tak można, taką fankę upałów tak zawodzić. Zwodzić i zawodzić. Obraziłabym się, gdyby nie to, że się boję, że nie wróci. Ten ukrop.
Zabrałam towarzystwo nad rzekę. Oni to taki pretekst byli, bo trochę głupio samej łazić po wodzie do kolan. Chyba.
Nie byli niezadowoleni, a nawet powiem, że szczerze uradowani.




Jeszcze tylko na sam koniec poszliśmy jak zawsze do cioci Marysi na imieniny, z kartkami. Co roku. Jako jedyna składa je na pamiątkę w skrzyni skarbów. O, no, zapytam babuni ile kartek od wnusiów zachowała.
I w drogę. Ostatni tydzień wakacji będzie w mieście, razem z Agatą i jej chłopakami.

Wednesday 21 August 2019

Robota-słońce-relaks-robota

Ty, mamo, ona jechała do Kauflanda i pomalowała rzęsy.
Proszę, tak komentuje moją dbałość o kobiecość, wygląd i strach przed krytyką (haha) moja własna, rodzona siostra.
Nie ma to jak rodzeństwo. Że co, że nie mogę się do miasta pomalować!

Leon nie chce ze mną spędzać czasu! Woli kolegów. Czy to już? Czy to ten czas?
Isa nadal łazi i się przytula. Cały czas.
A ja stwierdzam, że nie umiem odpoczywać. Chyba się zapiszę na jakieś szkolenie z odpoczywania.



Druga połowa mojego urlopu, pogodowo, hm, nie bardzo tragicznie. Nadal mogę odpoczywać nad wodą, ale mamy też jak zawsze robotę. Ostatnimi czasy u mamy jest mało leżenia.
Właściwie to tak wspominam dorosłe imprezy z czasów, kiedy byłam dzieckiem.
Z małą różnicą, w butelce był inny alkohol. Coś tam się montowało. Urodziny taty były, to i szklaneczki Kania wyciągła :) No to było.
Rano robota, w dzień słońce, wieczorem robota. Nie żebym się jakoś bardzo zdziwiła.


Sunday 18 August 2019

Zapach wspomnień

Oglądamy program w telewizorze. Coś mówią o wyborach miss. Mówię, że nie rozumiem idei. Kania mówi, że one nawet nie są ładne.
Najwyżej makijaż im pomoże, dodaje Leon.
Przyglądam mu się.
Co? I have a point? puentuje.

Zaczyna się drugi tydzień urlopu. Pierwszy przeleciał mi przez palce i mam wrażenie, że był cały w rozjazdach. Może tak było, może to nie wrażenie.

Warszawska rodzina wyjechała. Pogoda się poprawiła, poszłam nad rzekę.
Pachnie już końcem lata, pomimo tego, że nadal ciepło. Staram się nie myśleć, że to już koniec i znów szaro i deszczowo. O powrocie do rutyny nie wspomnę.
Cieszę się, że nic dziś nie muszę robić i po prostu jestem. Czytam kryminał z biblioteki, jemy lody. Rzeka pachnie. Jest dobrze.
Po powrocie do domu Isa opowiada, że tak bardzo chciała podejść do tej dziewczynki, co tam była i powiedzieć: Cześć, jestem Isa. Ale tak strasznie się wstydziła, i że już nie ma siły do tego swojego wstydu i chciałaby się tak nie wstydzić.
Ja też, ja też! -wtrąca Leon - Jak idę kupić lody, to ja się tak wstydzę, tak wstydzę. Że zapomnę jakie smaki.
I tak patrzę na to moje dziecko, i sobie myślę: każdy, tylko nie ty, nie ty, dziecko.


Thursday 15 August 2019

Dożynki, gnojówka i kawaler

Hahahaha! Na co mi Tinder jak mam Dożynki! I wiejską zabawę.
Nie za bardzo lubię takie spendy, gdzie tłum ludzi i plastik do zakupu, ale z domu wyjść trzeba, a w miasteczku nie zawsze dużo się dzieję, więc jeśli się dzieje, to dobrze jest iść i zobaczyć. Grać mieli Bajeranci, zespół góralski, a lubię stać, oglądać, słuchać, trochę się pobujać.
Żadne moje prywatne dziecko nie wykazało zainteresowania, telewizja wygrała i już, już miałam iść sama, kiedy mnie zapytali czy zabiorę Tymka. I proszę, z telebimem w tle.


Poszliśmy posłuchać muzyczki, popatrzeć na konie, trochę się pokiwać, ale! kiedy wróciłam zarządziłam ponowne wyjście, tym razem z moimi dziećmi.
Mamo, czy mogę wziąć mój ukochany rower? zapytał Leon przed wyjściem i całe szczęście.
Stoję z Isą. Przechodzi jakiś młodzieniec. Łypie okiem raz, drugi, przystaje, idzie dalej, wraca, podchodzi.
To siostra? rzuca typowym hasłem taniego podrywu.
Córeczka, mówię.
Nieeemooożliweee. No, taka torpeda. Albert. Lat 31. A gdzie mąż?
Nie ma. Po prostu.
Taka maszyna bez męża? Ale brakuje, nie?
Nie, nie brakuje.
Ale jak to, nawet w nocy nie?
Umiem sobie poradzić.
Nie, no rakieta, maszyna. Zatańczymy?
Oj, nie, muszę roweru pilnować.
To jak wrócisz to zatańczymy. Wiesz, takiej dziewczyny będę szukać jak ty!
Dożynki niechaj będą co tydzień.

Wróciłam z Kanią i Izą, Leonem i Isą. Impreza!
Co prawda musiałam się trochę namęczyć, ale może to, że nie pamiętam kiedy ostatnio byłyśmy razem na tańcach, pomogło.
Ciocia Iza mówi, że nie musi się ubierać, bo ona tam idzie tańczyć, nie będzie stała jak widły w gnoju. I że rozwalimy tę imprezę.
Tak żeśmy ją rozwaliły, że mi we włosach gówno wylądowało. Nie chce się zastanawiać, czy to był gnój czy jakieś inne. Ptasie na pewno nie, ptasim oberwałam jakieś trzy tygodnie temu. Wiem jaki ma zapach.
Ciekawe kiedy w takim razie będę super bogata.


Tuesday 13 August 2019

W uzdrowisku

Zbieram się rano, bo jadę do Buska Kicię spotkać.
Isa wstaje bardzo wcześnie, ale chyba dlatego, żeby mnie jeszcze rano zobaczyć.
-Głodna jesteś? Pytam.
-Nie, jeszcze nie.
-Okej, to zrobię wam ten boczek jak wrócę, bo miałam smażyć na śniadanie.
-Boczek zjem teraz.
-Przecież nie jesteś głodna?
-Na boczek zawsze jestem głodna.

Kici nie widziałam lat 3, czyli tyle ile mnie nie ma tam. Nic się nie zmieniła, także nasze rozmowy są dokładnie takie same jak kiedyś.
Jedyny problem to to, że nie ma w tym mieście ani jednego tak naprawdę fajnego miejsca, żeby sobie posiedzieć i pogadać. Miasto uzdrowiskowe, kto to widział.




Poza tym, pogoda nie sprzyja porządkom podwórzowym, pada, niemiło, nieprzyjemnie. Przenosimy na inny czas.

Monday 12 August 2019

Urlop w biegu

"Aga, wiesz ile byś się nauczyła od ojca, gdybyś była chłopcem" powiedział do mnie mój tatuś, kiedy zmontowaliśmy rusztowanie.
Miałam dziś bardzo ważne wydarzenie w Kielcach i musiałam jechać, choć już mam urlop i dwa tygodnie planowałam przesiedzieć u rodziców.
Kiedy wróciłam, a miałam w planach ogórki z mamą, tata zapytał, Aga co robisz.
Latałam wtedy akurat za muchami, bo łażą i bziuczą i szlag mnie trafia, i czekałam aż ogórki namokną.
Nic nie robię tato. To chodź, coś mi pomożesz. Tylko załóż buty i spodnie. Pomożesz mi, podasz tylko przęsło.
Jedno za drugim, tych przęseł do rusztowania poszło 14.
 Będziesz je nosić? tata się ucieszył. Chodź tu mi tylko potrzymasz, a potem to tylko podrzuć, zamontujemy, a potem "to nośno te przęsła".
Tym sposobem zmontowaliśmy całe prawie rusztowanie.Prawie, bo się Urszula zdenerwowała, że jej nikt ogórków nie pomógł i że Bogumił jej pomoc ukradł.
Także będziemy kończyć jutro i może też jutro będziemy montować rynnę. Choć mieliśmy czekać na Kanię. Hm.
Oprócz dzisiejszego wyjazdu mam jeszcze dwa spotkania. Jedno super, bo Kicia nasza angielska jest w Polsce, a drugie, hm, się zobaczy. Tak czy inaczej, cały ten pierwszy tydzień urlopu na rozjazdach.
Więc, ja pierdzielę, urlop na rusztowaniu i w biegu.

Sunday 11 August 2019

Zdjęcia na portale

Urlop, w końcu. Wyjadę, nawet jeśli tylko do mamusi i tatusia, wprost w szpony robót ziemnych oraz innych. Zsyłka, na moje wyraźne życzenie. Wszędzie, byle dalej z miejsca, które oglądam codziennie.
Gdy przyjeżdżam w końcu do domu:
Bo, Aga, wiesz, muszę naprawić rynnę, pomożesz mi co? I jeszcze wiesz, tam będziemy wchodzić na ten strych.
Po drabinie, chciałam dodać, wysokiej, co się koleboce.
I gdybym wiedziała, o co będzie chodziło, to bym udała, że się strasznie boję i nigdzie nie idę. Ale żem nie połączyła faktów i nie zorientowałam się, że ta rynna to jedno zadanie, a ten strych, drugie. Że ta rynna, to jak tatuś ją pomaluje, a ten strych, no, to własnie, dziś.
I ubrałam się, i poszłam. Obuw założyłam taki co zawsze, jak się do robót ciężkich szykuje i wlazłam na drabinę.
Kiedy już przerzuciłam z jednej strony na drugą wszystkie bardzo ważne rzeczy mojego tatusia i ze zmęczenia trzęsły mi się mięśnie, siadłam na daszku i zaczęłam się zastanawiać, jak ja teraz zejdę i czy jak nie zejdę, to czy straż pożarna po mnie przyjedzie.
Jaka ja byłam z siebie dumna, niezwykle. Bo zeszłam, nogami, ale i tak cała siła wychodziła z dłoni. Jakbym poleciała, to razem z drabiną, jakby mi ją do rąk przykleili.

Oczywiście, pochwaliłam się mojemu kółku wzajemnej adoracji, bo jak się nie pochwalę, to nikt. I moje ukochane koleżanki z roboty zaproponowały, żebym wrzuciła na portal i dodała parę słów o zamiłowaniach, dla lepszego odzewu.
Może tam, w jakimś opisie sobie wrzucisz, że przerzucasz deski i zakładasz rynny, to będzie lepszy odzew.
Pochwaliłam się również zdjęciem po robotnym, kiedy czułam każdy mniej używany mięsień i usłyszałam, że w sam raz na portal.

W niedzielę był odpust.
Pytam Urszuli, czy myśli, że Leon już będzie chciał zakupić broń odpustową. Stwierdziłyśmy, że chyba jeszcze nie. I co? A co ja tu będę opowiadać, jak mam dowód. Potem poszliśmy kupić jeszcze jeden sprzęt dla mnie, bo będziemy z Leonem biegać po polach.

Wednesday 7 August 2019

Uświadamianie i kto powiedział, że wakacje w mieście są nudne

Mało śpię, budzę się od kilku dni o 5 rano i już nie mogę zasnąć. Ratunku!
Potrzebuję więcej snu, więc chodzę ze spuchniętą głową.
Wracając wczoraj ze szkolnych zakupów, uświadomiłam sobie, że to już prawie koniec wakacji. Nienormalna jtem? E, nie, nie ja jedna tak mówię. 
Myśl ta tak mnie uderzyła, że nastąpiła Eureka i już wiem. Nie śpię, bo cały mój organizm już wie, że kończy się moja wolność. Jeszcze tylko końcówka tego tygodnia, potem dwa wczasów pod gruszą u mamy, a potem ostatni tydzień z dziećmi tutaj. Straszne to, moje wolne popołudnia i robienie-co-mi-się-żywnie-podoba się kończą.
Może dlatego tak się rozkręciłam tego ostatniego tygodnia. Zaraz po przyjeździe od rodziców, gdzie jak zwykle byłam na widzeniu u dzieci poszłam do Aliss na gofra, a potem herbatę, bo zrobiło się zimno. Wzięłam też książkę. której nie da się przeczytać na raz, bo choć ma świetny język, to tyle pięknych słów, że szkoda przez nią po prostu przelecieć. Błyszczy i boję się, że kiedy ją skończę, będę za nią za bardzo tęsknić.
Umówiłam się też z Aliss do kina, na francuską komedię i obiad. Obiad był pyszny, komedia już mi tak bardzo smakowała. Za dużo odniesień do kultury i niuansów, o których nie mam pojęcia, więc z czego mam się śmiać.
Za to z Aliss sama radość. Kto powiedział, że wakacje starej baby w mieście mają być nudne?









Saturday 3 August 2019

Robotnicza kobiecość

Ten Dżulaj to jakiś taki pustawy. Nic się nie dzieję, że w moim osobistym, personalnym życiu.
Może z wyjątkiem wyjazdów do rodziców. I może za wyjątkiem intensywnych dialogów (moich) na portalach randkowych. Zgodnie z zasadą, nieużywany organ zanika i mam tu na myśli jedynie mózg. No i może umiejętności flirterskie.
Z jednego z portali:
On: Dzień dobry.
Ja:O, lubię "dzień dobry".
On: A czego nie lubisz ;)
Ja:Witam(j) nie lubię. I jeszcze paru innych rzeczy.
On:Taka wybredna jesteś?
Ja:Wybredna? Nie. Raczej trudno mnie zachwycić.
On:Facet jest od zachwycania?

Nie, nie jest. A ten powyżej jest od pójścia na dobrą terapię. Tylko współczuć nowej ukochanej.

Opowiadam oczywiście w domu co się dzieję w moich flirtach i dyskusjach, i dziwię się, że taki ładny pan znalazł się na liście moich kontaktów.
Moja niezawodna siostra:  Przeleciał wszystkie laski i przeszedł na drugi sort (czyt. nic nie znalazł w urodnicach to chciał  nie chciał, musiał się przerzucić na twój poziom).

W weekendy tak z doskoku na te portale, bo maliny, bo ogórki, bo chwasty. Sobotnie przedpołudnie poszłyśmy z Katarzyną w ogród, przede wszystkim plewić. W te maliny i w te ogórki. Na więcej co sobotnich porządków na podwórku nie miałam już siły.
Ale, przecież co za problem. W domu zawsze się znajdzie zajęcie. A potem Leon powie:

Wiesz co mamo, ty to taka jesteś, że jak gdzieś przyjeżdżasz, to od razu pytasz "gdzie jest miotła", bo będziesz sprzątać.

Co się dziwię. Aliss mi przypomina, że po przyjeździe z uczelni ściągałam firanki jeszcze z plecakiem na sobie.

W PSie, Isabela wróciła z kolonii. Zadowolona, szczęśliwa, wszystko dobrze. Zapisuje się do harcerzy, ale na obóz nie pojedzie. Trzeba sprzątać łazienki.

Kwiecień na niczym prawie

Nic się nie dzieje. To znaczy nie, dzieje się zawsze. Co u ciebie darling? No, nie wiem, jak ci opowiedzieć w jednym zdaniu wszystko co się ...