Saturday 3 August 2019

Robotnicza kobiecość

Ten Dżulaj to jakiś taki pustawy. Nic się nie dzieję, że w moim osobistym, personalnym życiu.
Może z wyjątkiem wyjazdów do rodziców. I może za wyjątkiem intensywnych dialogów (moich) na portalach randkowych. Zgodnie z zasadą, nieużywany organ zanika i mam tu na myśli jedynie mózg. No i może umiejętności flirterskie.
Z jednego z portali:
On: Dzień dobry.
Ja:O, lubię "dzień dobry".
On: A czego nie lubisz ;)
Ja:Witam(j) nie lubię. I jeszcze paru innych rzeczy.
On:Taka wybredna jesteś?
Ja:Wybredna? Nie. Raczej trudno mnie zachwycić.
On:Facet jest od zachwycania?

Nie, nie jest. A ten powyżej jest od pójścia na dobrą terapię. Tylko współczuć nowej ukochanej.

Opowiadam oczywiście w domu co się dzieję w moich flirtach i dyskusjach, i dziwię się, że taki ładny pan znalazł się na liście moich kontaktów.
Moja niezawodna siostra:  Przeleciał wszystkie laski i przeszedł na drugi sort (czyt. nic nie znalazł w urodnicach to chciał  nie chciał, musiał się przerzucić na twój poziom).

W weekendy tak z doskoku na te portale, bo maliny, bo ogórki, bo chwasty. Sobotnie przedpołudnie poszłyśmy z Katarzyną w ogród, przede wszystkim plewić. W te maliny i w te ogórki. Na więcej co sobotnich porządków na podwórku nie miałam już siły.
Ale, przecież co za problem. W domu zawsze się znajdzie zajęcie. A potem Leon powie:

Wiesz co mamo, ty to taka jesteś, że jak gdzieś przyjeżdżasz, to od razu pytasz "gdzie jest miotła", bo będziesz sprzątać.

Co się dziwię. Aliss mi przypomina, że po przyjeździe z uczelni ściągałam firanki jeszcze z plecakiem na sobie.

W PSie, Isabela wróciła z kolonii. Zadowolona, szczęśliwa, wszystko dobrze. Zapisuje się do harcerzy, ale na obóz nie pojedzie. Trzeba sprzątać łazienki.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...