Friday 31 August 2012

Dwie wycieczki


No przecież wróciłam do domu, a moja córka tylko na mnie rzuciła okiem i pobiegła dalej się bawić. Już wcale nie jtem jej potrzebna. No dobra, niech rośnie. W sumie, nieźle spędziła dzień, nie rozpaczała to czemu się ma rozczulać nad powrotem do domu, do matki. W kinie była, jak zaplanowane, w parku w fontannach sie pluskała, lunch w kawiarni jadła, dzieci do zabawy miała. To się nazywa szczęście.
Mój wypad bardzo krótki był, bo umówione byłyśmy na 12, a już o 15 musiałam wracać, bo okazało się, że ciocia odwozi Iss i Katie do domu na 16. I tylko dlatego, że już nie może znieść Katie. Szkoda, że nie widzi, że Ulubienica i Katie po jedny wodzie, że obie potrafią być kochane i obie potrafią być wredne. Może tak wygodniej, nie wnikam.
Biegłam jak głupia, żeby być w domu na czas, żeby mi nikt nie powiedział, że się spóźniłam i musiał na mnie czekać. Tak to jt, jak się swoich sióstr nie ma w tym kraju i nie można powiedzieć, że wiesz co, ale ja to zostanę dłużej, a ty się pozajmuj moją córką. I się umordowałam. Lelon nawet na chwilę nie usiadł spokojnie w pociągu. Ręce mam do kolan, syn mi je powyciągał jak ode mnie uciekał. Jtem zmęczona. A myślałam, że z  jednym dzieckiem będzie łatwo i lekko.
Iss była grzeczna, zaproszono ją jeszcze raz.
Z mojej wizyty wyniosłam zupkę marchewkową w żołądku i ciasto ze śliwkami w pudełku. Dwa kawałki zjadłam w pociągu, trzeci dopiero w domu, bo chciałam uwiecznić. Zapachniało prawdziwą kuchnią, zachciało się robić, ale na to jeszcze muszę poczekać.
Poza tym, metodą łańcuszkową, od artykułu do artykułu dotarłam do zakwaszania organizmu i diety owocowo-warzywnej ( nie żeby mi zależało na diecie odchudzającej). Myślę, że jtem zakwaszona i moje przemęczenie, bóle głowy i ciężkość mogą być tego następstwem. Jeszcze tej diety nie przeanalizowałam i nie wiem, czy mogę przy karmieniu piersią, ale wiem, że powinnam.

Thursday 30 August 2012

Maszynka do kombinowania

Poszło moje dziecko ręce sobie myć w łazience restauracyjnej i pyta co to mamo. Co to? Kran! Zwyczajny kran, w którym zimna woda miesza się z gorącą i można sobie ręce umyć bez zamrażania albo parzenia!

Umówiłam się z Zuzią na piątek, czyli jutro, na spotkanie w połowie od niej i ode mnie, ale nam się plany zmieniły i jedziemy do jej siostry Pati.
Przyjeżdża rodzina. Na obiad curry. Nie wiadomo, czy będą jeść czy nie i co robić. Zadzwonić, mówię, zapytać czy jedli po drodze, czy będą jeść u nas. Oburzenie na twarzach. Oj, no nałóżmy na talerze troszkę i tyle, usłyszałam. Oj, chyba nie można dzwonic i pytać.
Przyjechała rodzina, Szefowa pyta, czy wyjąć wołowinkę na wołowinkę w sosie chrzanowym na obiad. No,nie wyjąć, bo za mało i nie starczy dla wszystkich. mówię do niej, a w głowie maszynka do kombinowania. Jak powiedzieć Szefowej, żeby nie oczekiwała wołowinki na obiad, bo jej ugotowanie zajmuje ze 3 godziny, ani żadnego obiadu, bo nas nie będzie w domu przez cały dzień.
Przyjechała Birna, zabrać Katie na noc i pyta czy Iss w końcu zdecydowała i czy jedzie. O matko, zapomniałam z Iss o tym rozmawiać przez ten tydzień!!! Te kilka razy, kiedy ją pytałam mówiła, że nie chce beze mnie. Ty pojedziesz też i będziesz kawę z ciocią Birną piła i pilnowała Lelonka, a ja się będę bawić. W głowie maszynka do kombinowania. Jak to zrobić, żeby Iss nie jechała, bo boję się, że będzie w nocy płakać, a ja nie mam jak po nią jechać. A Iss jak na złość chce. Córciu, nie jedź, pójdziemy do parku. Tak mi się w głowie od kombinowania zagotowało, że zapomniałam, że przecież z Zuz się spotykamy. W 20 minut przeprowadziłam z Iss dyskusję, spakowałam torbę, pocałowałam i wysłałam na noc do kuzynek.
Żebym się jeszcze przygotowała psychicznie, gdybym wiedziała od paru dni, że pojedzie i mnie samą samiusieńką zostawi to jakoś bym dała radę... A tak... Ech, życie matki.
Ps Znam takie dwie, co to płakały jak oddawały dziecko do przedszkola. Ja też pewnie będę we wrześniu.
Zadzwoniła Zuz. W głowie maszynka do kombinowania. Jak powiedzieć Zuz, że Iss u kuzynek i nie mam z kim przyjechać. Nie szkodzi. Jedziemy sami z Lelonem.
Napisała Birna, Iss się grzecznie bawiła, umyła ząbki i położyła się do łóżka, bez łez i dramatów. Jutro kino i plac zabaw z piaskownicą.To jt życie.

Lelon śpi, Mąż na piwie. Goście w domu, Próbuję się skupić na pisaniu, ale głośność telewizora ustawiona na "dla głuchawych". Prawie jakbym miała w głowie głośnik. A już 22:20.
Pora spać, jutro wycieczka.

Ps Koniecznie proszę rzucić okiem na Galimatras. Piękny prezent, piękny.

Wednesday 29 August 2012

Raz na jagodowo


Chciałam wczoraj napisać i nawet się zabrałam, ale zadzwoniłam do Alinki, na 5 minut, podziękować za życzenia z okazji Jagodowych Godów i zapytać co słychać, bo odkąd pojawił się Lelon nie mam czasu na telefoniczne pogaduchy w ogóle, a skończyło się na 32 minutach i 36 sekundach. I tylko dlatego, że się Lelon obudził i musiałam biec na górę. I już nie wróciłam do komputera, bo tak się budził co parę minut.
Tak, u nas wczoraj 2 lata małżeńskiego pożycia. Z tej okazji poszliśmy na spacer, lody dla Iss i kawę w parkowej kawiarni oraz obiad w miejscowej restauracji. Bardzo miło.
Alinka utrafiła z Jagodowymi, nawet się na Jagodowo ubraliśmy w tę bawełnianią rocznicę.

Szefowa cały dzień naburmuszona, zamieniła z synem 3 słowa, co go wyprowadziło z równowagi i spowodowało, że zaczął szukać mieszkania gdzieś na końcu świata. A niech i tak będzie. Zawsze mówiłam, że powinnam mieszkać w Norbury, albo Croydon, to wrócę do Polski raz dwa. A tu Mąż za mieszkaniem wThornon Heat się rozgląda, rzut beretem od wspomnianych. No dobrze, dobrze. Depresja u Szefowej, depresja "U Psa w D...", co za różnica. Sam nawet zapytał czy wolę się katować tutaj. Chyba wolę, bo mam cały czas nadzieję, że zaraz mi będzie lepiej.
Chyba bardzo był wyprowadzony z równowagi, bo zaproponował podniesienie mojej stawki kieszonkowego, żebym mogła na kawę codziennie chodzić i wyrwać się z domu, zrelaksować i oderwać od tych nienormalności. Pod wrażeniem byłam. Że mu się oczy otworzyły.
Szefowej też się oczy otworzyły i przyznała sie dziś przed sobą, że nie powinna mieć wszystkich swoich wnuczek w domu, bez ich matek, bo nie ma na to już siły. Ulubienica pojechała więc do domu.
Cisza spokój. Dzieci śpią. Indiana Jones pomyka w telewizorze.

Ps Aniele Boży, Stróżu mój
(...)
Zaprowadź mnie do karuzeli.

Mój Boże, dziękuję Ci za ten dzień.
Dobranoc.





Ps2 Bo ja się nie mogę zdecydować, który kolaż mi się bardziej podoba.

Sunday 26 August 2012

Niedziela ( cz1 i cz2)

Skandal! Mąż zabrał mi wczoraj komputer, wyłączył i stwierdził, że najwyższa pora spędzić czas razem, bez komputera.
Pragnę nadmienić, iż Małżonek wrócił wczoraj do domu wcześniej, zjadł z nami obiad i pozwolił mi naiwnie wierzyć (no, oczywiście, że jak prawdziwa kobieta, od razu założyłam i nawet nie zapytałam), że przyszedł, żeby mi pomóc, bo oboje jteśmy zmęczeni sytuacją i nie bardzo szczęśliwi. To może to nasze nieszczęście będziemy dzielić. Ale gdzie! Po obiedzie zasiadł przed telewizorem a ja poszłam kąpać dzieci. Ponieważ ( jak prawdziwa kobieta) się obraziłam, nie poprosiłam o pomoc. Posadziłam Iss na bajkę, położyłam Lelona spać. Iss zeszła na dół, bo chciała z tatą oglądać. Lelon sie obudził. Siadłam z komputerem, żeby o Lelonie napisać. Mąż zabrał komputer. Koniec końców wieczór spędziliśmy z dwójką dzieci, które poszły spać o 20.30, a my zasnęliśmy z nimi. Hoss z Iss, ja z Lelonem.Obudziłam się o 10 z minutami, wzięłam prysznic, posiedziałam bez sensu na kanapie z Hossem, który obudził sie wcześniej i poszłam spać. I tak minął nam wspólny, bezkomputerowy wieczór.

Noc wcześniej też zasypiałam na kanapie. Chyba jtem zmęczona.

Niedziela, nikogo nie ma w domu. Szefowa pyta czy wychodzę na dwór. Nie wiem, czy dlatego, że nie chce nas w domu, czy z ciekawości, a może dla podtrzymania rozmowy. I czuję się w obowiązku wyjść. A bardzo mi się nie chce jeszcze.
Lelon śpi, Iss kręci się wokół stołu i sama nie wie czego chce. Chodzi i mówi, że to jt dziwne, to co my robimy tutaj, i że ona chce iść do kogoś do domu, bo ona nie ma nikogo, żeby się bawić. Ze mną nie chce.
Niedziela, a ojca rodziny w domu nie ma. Tak, spędźmy troszkę czasu wspólnie.
Czy ja wspominałam, że nigdy nie sądziłam, że będe świetnie spełniać rolę gderliwej żony?
To wspominam.

Lelon rozumie więcej niż myślałam. Jak zwykle raczkował sobie w stronę drzwi, więc zawołałam do niego Bye bye Leon. Stanął, odwrócił się w moją stronę  (zaznaczam, że nie machałam do niego, a nawet jeślibym machała, to i tak na mnie nie patrzył) i mi pomachał. O proszę.
Potrafi odwrócić się od ławy w stronę kanapy, zrobić zamach, zarzucić ręce na kanapę. Niedługo będzie chodził. Po meblach już chodzi. Na schody też się już wspina. Proszę, jak chciałam, żeby raczkował, to się lenił, ale jak już zaczął to poszeeeeeet.


Nie chwal dnia przed zachodem słońca. Winnam była rzec: Nie krytykuj dnia przed zachodem słońca.
Powinnam ustalić własny Dekalog
Po pierwsze: Nie narzekaj.
Po drugie: Nie gderaj
Po trzecie: Nie marudź
Po czwarte: Nie zrzędź
Po piąte: Nie narzekaj
Po szóste: Nie gderaj
Po siódme: Nie marudź
Po ósme: Nie zrzędź
Po dziewiąte: Nie narzekaj
Po dziesiąte: Nie marudź
To może będzie się przyjemniej żyło.

Szefowa pojechała kole południa do miasta, zabrała Ulubienicę. Pomyślałam, że nie ma co siedzieć w domu, zadzwoniłam do Agaty, dowiedziałam się, że będą w moim niegdyś parku Overton około 16, postanowiłam pójść. Zadzwoniłam do Athanasii, ugotowałam obiad, zrobiłam pranie, wróciła Szefowa, bez zakupów, bo Ulubienica po wizycie w pandlandzie i kurczaku z McD stwierdziła, że jt bardzo chora i musi wracać do domu, powiesiłam pranie, zjedliśmy obiad i zabrałam dzieci do parku.
I to było najlepsze co mogła byłam zrobić i co zrobiłam od dłuższego czasu. W domu byłam o 19.30. Suuupeeer. Strasznie tęsknię za mieszkaniem blisko parku. Się nawet zastanawiałam, że kiedyś wolałam zostać w domu poczytać książkę...
Iss oszalała za szczęścia. Miała Maciusia, Emily, Maję i jeszcze jakąś nową dziewczynkę. Zasnęła w 5 minut.
Chwaliłam się, jaki to mój Leon mądry. Leon tylko spojrzał i podniósł obie brwi jakby stwierdzając: Tak, to ja, to o mnie mowa, to ja taki mądry.
Czyli, że niedziela jednak udana!!!
A jutro i pojutrze Hoss w domu.

Thursday 23 August 2012

Uprzejmie informuję, że nadal jteśmy bezdomni. Nie dostaliśmy mieszkania, kt mi się podobało.
Wyjdę z siebie. Prawdopodobnie już dziś.

Tuesday 21 August 2012

Demokracja

Upodobałam sobie taki oto cytat z Kaczki, co to bloguje, a ja ją podglądam:

Od tysięcy lat nie byłam na takiej imprezie, żeby dzieci były egzotyką, papużką, która wyciąga losy z katarynki, małpką w stroju klowna.
Wystarczy, że jestem lepka, spocona, brudna, że na ubraniu mam smugi niezidentyfikowanych substancji spożywczych, że klękam w kurzu, by wiązać buty, że ręką ocieram łzy i smarki.
Wokół świeże, pachnące, wyjęte spod prysznica Hiszpanki.
Dolejcie mi sangrii!

Bardzo go sobie upodobałam.

Jak świat stary zawsze byli Równi i Równiejsi. Nawet w tak otwartym na człowieka, jego prawa i rozwój, kraju demokratycznym.
Ja przepraszam z góry, ja jtem monotematyczna. Dziś rano Katie wstała później niż Iss, więc nie jadły razem śniadania. Niedługo po Katie zeszła na dół Szefowa.
- Ona nie chce jeść śniadania, skarże Szefowej na Bogu ducha winne, niezbyt jeszcze głodne dziecko. Ale czego się nie robi dla ratowania reputacji najlepszej synowej.
-Tak nie może być. W moim domu są zasady. Śniadanie trzeba jeść i koniec.  To co podam.
Dla porównania, parę dni temu Ulubienica nie chciała płatków na śniadanie. Dostała więc brioszkę z kawałkami czekolady. Były tylko trzy, jedna dostała się Isie, dwie Ulubienicy. A to za mało. Trzeba więc było uzupełnić śniadanie. Batonikami w czekoladzie.
A nie mówiłam, że są równi i równiejsi.

U dzieci nic specjalnego. Lelon jt trochę niejadek, a Iss nadal nie mam, bawi sie z Katie. Lelon podbija schody. Nie mam już siły go nosić wszędzie, a zostawić nie mogę, bo sobie zrobi krzywdę.

Jutro znów oglądam mieszkanie.

Monday 20 August 2012

Incydenty

Nie no, nie no. Jakżesz mogłam była pomyśleć, że Szefowej przeszła alergia na moją osobę. Toć lato jeszcze nie minęło, coś na pewno jeszcze pyli, nic w przyrodzie nie ginie. Tylko skupia się na mnie.
Szefowa dobrze wie, że to, że moje dzieci nie chodzą spać o normalnej porze, i że Leon się budzi wieczorem kilka razy i znoszę go na dół i potem idzie spać późno (codziennie!!!!), to wina wspólnego z Leonem spania i tego, że nie ma dla niego łóżeczka.
Ale nie pomyśli (tylko ją kapciem z nogi przez łeb), że może dzięki temu nie jtem zmęczona, że może dzięki temu Lelon śpi w nocy, a nawet jak się budzi to nie wiem, bo ja się nie budzę. Tylko mam nad ranem malinki na piersiach po nietrafionych chwytach sutka przez małego ssaka. Może dzięki temu nie musze sobie oczu na zapałki i mogę z domu wyjść na cały dzień, żeby za dużo sprzeczek nieświadomie nie prowokować.
Ale co też ty Aggie opowiadasz, przecież noc w noc on ci się tak budzi. Wiem, bo ja chodzę spać o 23.00 powinna była dodać do tych swoich mądrości. A propos była na górze już o 20.30. To jej regularna pora. I nadal tam siedzi. Światło zgaszone, pewnie śpi. Albo czatuje pod drzwiami, żeby mi udowodnić, że ma rację.
I nie pomyśli, że jak jt w domu impreza i jt głośno i śmierdzi papierochami i nikt nie umie normalnie rozmawiać, tylko się trzeba wydzierac i dzieci biegają wte i we wte, to może się z rytmu troszkę dziecko wybiło, może za dużo wrażen, może za głośno? Nie, oj nie, to brak łóżeczka. Bo nawet nie mogę sobie spokojnie wypić herbaty w ogrodzie, bo się boję, że Lelon spadnie.
Owszem, boję się, ale dopiero zaczęłam. bo nam Lelon raz spadł dwa dni temu, ale nic mu sie nie stało. A herbata mało mnie obchodzi. Angielski zwyczaj "Wejże se w końcu usiadź i wypij porządnie herbatkę." jeszcze się u mnie nie zaszczepił. Herbatę pije się z doskoku. Zimna też smaczna. To co mnie ogród obchodzi. Ale jak wspomniałam, Szefowa, jak wynika z definicji, wie najlepiej.

Dziś basen był. Trochę skomplikowany, bo Katie siedzi u Nanny, więc ją zabrałam ze sobą. Iss pojechała z Emilką i Kasią samochodem (szczęsciary, auto mają...) a ja z Katie i Leonkiem autobusem. Ale dałyśmy razem. Potem troszkę trudno było przy wychodzeniu i nie powtórzę sobie przyjemności basenu z trójką dzieci, z których jedno nie stoi, a na podłodze nie położę, ale warto było.
Iss miała, jak to nazwać, incydent? Stanęła sobie w wodzie, nachyliła się i zamoczyła głowę i tak stała przez chwilkę. Myślalam, że sie bawi, ale coś za długo stała taka schylona. Złapałam ją i wyciągnęłam przerażoną. Nie chciała sie już więcej bawić i była nieszczęśliwa, ale nie drążyłam tematu, żeby nie zniechęcać, więc nie wiem jak to się stało. Później jej przeszło. Lelon nie zachwycał się tak jak się tego spodziewałam. Może za duże.
Iss nadal bawi się z Katie. Rzadko kiedy mówi po polsku, bo mówi tylko do mnie, a że ja mówie, do Katie po angielsku, to nam sie angielski rozpanoszył i mi się to nie podoba!!! Prędko, prędko wyprowadzać się! Dalej, dalej, ręce Gadżeta.

Sunday 19 August 2012

Wycieczka do Foxhill

Konwersacja między Przyjacielem Szwagierki (PS) a mną (J).
PS-To co , będziecie mieć więcej dzieci?
J- A nie wiem, bo wiesz, to może troszkę kolidować z moją desperacką potrzebą powrotu do Polski.
PS-Do Polski. Hm. Nie słyszałem o Polsce nic, co spowodowałoby, żeby chciał tam jechać. Tam zimno jt prawda?
J- No nie, lato tego roku było upalne i o niebo lepsze od waszego.
PS-No wiesz, nie znam Męża za bardzo, ale z tego co widzę, to on jt londyńczyk z krwi i kości.
Czyt. - nie widzę go w takim kraju jak wasz.(o którym nie ma pojęcia, na marginesie).

Nie komentowałam. Uczę się, że milczenie jt złotem.
A i Szefowa świetnie się do tego nadaje. Oprócz tego ćwiczę cierpliwość. Hehe.

Rankiem przed wyjazdem do restauracji Mąż oświecił Szefową, że sukienka, kt Iss dostała na urodziny jt za duża i dlatego nie mogła jej założyć na komunię Ulubienicy. Uświadomiono również Siostrę Męża, chyba tylko po to, żeby mieć kogoś po swojej stronie.
W trakcie obiadu urodzinowego Mąż widziałam rozmawiał z mamą Ulubienicy i chyba nawet na temat stosunku Szefowej do mnie w związku z Ulubienicą. Ale nie dowiedziałam się jeszcze o czym było.
Szefowa zmiękła i miła jt. Może uświadomienie sukienki pomogło.

Lelon lubi tańczyć i wcale, ale to wcale nie słucha. Jeszcze się śmieje, bo to takie zabawne wyprowadzać matkę z równowagi.

Iss bawi się z Katie i nie ma jej przez cały dzień.

Saturday 18 August 2012

Nieustraszony

Jakieś pięć minut zajęło przypomnienie sobie tego słowa. Leon Nieustraszony. No, on sie niczego nie boi. Przez próg na dwór chce wyjść. Stoi przy stole i za chwilę się puszcza, bo przecież on umie już chodzić. W każym razie tak myśli. Acz, dzisiaj chodziliśmy za ręce i szukał drugiej, żeby dalej iść. To może on naprawdę wie co umie a czego nie, tylko ja taka niekumata i nie wiem, że on wie.

Głowa mnie znów boli od samego rana. Szefowa poczęstowała mnie swoim dobrym humorem. I już nawet wiem dlaczego. Iss dostała dwie bluzki i leginsy. Jedne takie żółte i granatowe, jedne takie musztardowe. Eddie przyszła wczoraj zapytać czy chce coś oddać, bo ona jedzie do sklepu, więc chętnie to weźmie. O ja głupia! Po co ja prawdę mówię w tym, jakże, proszę dziekuję, angielskim domu! Powiedziałam, że nie chcę nic oddać, że wprawdzie nie jtem przekonana do bluzeczki musztardowej, bo kiedyś Iss dostała od Szefowej i nie widziała mi się w niej, ale że bluzeczka ładna, to zostawię i obaczę. Troszkę później Szefowa taka troszkę była nieprzyjemna, przynajmniej tak to teraz widzę, bo wczoraj pomyślałam, że po prostu zmęczona. Grill urodzinowy był od południa do nocy.
Dziś rano Szefowa nie odpowiedziała na moje dzień dobry, musiałam powtórzyć. Iss ubierała się w musztardową bluzeczkę i powiedziałam, że może jej będzie gorąco. 9.30 rano a ja rozpuszczam się w gorącu, w krótkich spodenkach i koszulce, a musztardowa bluzeczka z bardzo grubej dziadziny. I to było o jeden pytajnik za daleko. Szefowa sie na mnie obraziła, powiedziała, że ona może tę bluzeczkę chętnie oddać i żeby Iss ją zdjęła. Nastepnie przywołała ją do siebie, żeby sprawdzić, bo przecież ona czasem nosi nawet podkoszulki. O rety, rety.
Żeby sobie dłużej humoru nie psuć zabrałma się z dzieciami do parku. Od 11 do 17, w cieniu. Nie gotowałam obiadu, bo kto by w taki upał jadł, nie widziałam się z Szefową od rana, a Hoss mi doniósł, że się Szefowa zastanawia po co kupuje Isie te ubrania, skoro i tak wszystko wymieniam. Chamstwo! Albo Szefowa ma sklerozę. Już nie pamięta, że wymieniam owszem, ale rozmiary, bo ma tendencję do kupowania dwóch rozmiarów wyżej. Nakazałam Mężowi, kt powiedział tylko, żeby się na niego nie złościć, bo on tylko przekazuje, co zostało powiedziane, żeby Szefowej przypomniał.
Przynajmniej wiem o co biega.
Powinnam zmienić tytuł bloga na Zmagania z Szefową.
Mąż po raz tysięczny stwierdził, że najwyższa pora już się stąd wynieść.

Lelon nauczył się pierwszego słowa. Chodzi i mówi: nie nie nie, rzecz jasna ze swoim słodkim akcentem. Ale czy wie co to znaczy?
Jak zostało wspomniane na wstępie, Leonek nauczył się również wstawać. Kolejną jego namiętnością są schody. Wspiął się na jeden stopień i brał się za następny kiedy złapałam go na gorącym uczynku.
Ponieważ cały dom jt niedostosowany do dzieci pod względem bezpieczeństwa, wychodzę z siebie, żeby sie Lelonowi nic nie stało. I jtem wykończona.

Jutro kolejna impreza. Urodzinowy obiad Szefowej w restauracji.

Ps. przypuszczam, że humory Szefowej to nie tylko ubrania. Ona ma chyba uczulenie na mnie.
Cóż.

Tuesday 14 August 2012

Lato

Dwa dni temu:
Bawimy się, Iss robi nam herbatkę. Wypijam moją, proszę o więcej, dostaję z jej kubeczka.
-Przelałam z mojego.
-Ale ja nie chciałam, chciałam, żebyś ze mna piła.
-Ale ja nie chcę, bo ja jtem hałsme
-Co ty jteś?
-No, opiekuję się domem.
-Housewife?
-No.
-Katie ci powiedziała.
-Nie, ja sama.

Kiedyś:
Kładę dzieci spać. Jakiś taki wyjątkowo paskudny dzień miałam. Iss nie chce mnie słuchać, więc idzie spać bez bajki. Całkiem ma dobry humor. Nawet mi mówi, że jtem bardzo dobra mama.
Niestety sam proces zasypiania jt już ciężki. Koniec końców Iss budzi Lelona, doprowadza mnie do furri, więc na nią wrzeszczę.
Nawet nie płacze, leży cichutko, w końcu mówi, że ona chce siku. Ja z Lelonem na rękach, próbuję go uśpić po rozbudzeniu przez Iss, szlag mnie trafia, nienawidzę w tym momencie wszystkiego a ona mi mówi, że chce siku! Poddałam się. Trudno mówię, pójdą mi te dzieci spać o 22.00. Trudno, pójdę spać z nimi i nie będę miała chwili dla siebie.
Całe szczęście akurat przyszedł Hoss z pracy. Oddałam mu Lelona i wzięłam Iss, kt się rozpłakała. Nie lubię cie i ja chcę tatę.
No nic, leżymy, przytulamy się w końcu i tłumaczę jej, że się zdenerwowałam, bo tyle razy prosiłam, żeby nie ruszała Lelonka, bo się obudzi, a ty jeszcze położyłaś na nim nogę, a jak juz się obudził nie przestawałaś rozmawiać i nie pozwoliłaś mu zasnąć. Przepraszam, że na ciebie krzyczałam. Przebaczysz mi, że krzyczałam?
Zastanowię się.
Po chwili. Już się zastanowiłam.
No i?
No tak, przebaczę ci. Ale bardzo, bardzo mnie przepraszasz?

A dziś zaprosiłam ciocię Alinkę do kina na The Lorax. Isa chyba zadowolona, ja umordowana z Leonem, kt zasnął na pół godzinki. Na razie poczekam aż Iss będzie troszkę większa, a Lelon będzie mógł zostać z kimś w domu. Bo ja się nie będę mordować.
A potem kawa w Sturbacsie i lody w parku i plac zabaw. I w domu po 17.00

Poza tym troszkę mi smutno. Tęsknie za latem z własnym mieszkaniem i własnym rytmem, z parkiem za rogiem, z siedzeniem do 7 wieczorem,  z ubieraniem się w coś innego niż koszulka i jeansy. A tutaj trzeba się dostosować do rytmu tego domu,wrócić na 15, żeby ugotować obiad i zjeść go o 17.00 i zaraz potem iść spać. Nie korzystamy z tego lata wcale a wcale. Nie gadamy ze znajomymi do nocy i nie zasypiamy od razu. Tylko dziś tak.


Monday 13 August 2012

Ćwiczenia z WOSu, czyli wiedzia o społeczeństwie.

Gdzie tu zacząć jak już cały tydzień minął od ostatniego wpisu, a tydzień w wydarzenia obfitował.
Może od tego, że człowiek-matka potrafi z siebie wyjść, żeby jej się dziecko nie rozchorowało. Syropki, Tixylixy, smarowidła, kąpiele gorące po deszczu i soczek malinkowy, maście za uszami, żeby katar na uszy nie poszedł. I co? I tak się w działania zbrojne zaangażuje, że nawet nie zauważy kiedy sie wstrętna grypa z anginą do kupy zbiorą i człowieka-matkę dopadną. Dostało mi się, oj dostało. We wtorek i środę Mąż miał wolne, więc jak to mam w zwyczaju zostałam u Szefowej w domu, bo nie czuję się w obowiązku zwalniania kwatery na 2/3 dnia jak to zwykle robię, kiedy Męża w domu nie ma. Mniejszy jakoś stres z tego pozostawania w domu z Mężem. Chciałam iść z Iss do parku, a zostawić śpiącego Lelona w domu, ale tylko postawiłam nogę za progiem Lelon już wołał. Po 10minutach snu!!! Mąż był słabowity, to nie chciał z nami iść. Nie padało, ani nie wiało, to kiedy mnie złapało? W środę poszłam się dowiedzieć, czy tu robią biopsję guzków tarczycy, to nie będę musiała do Polski z tym lecieć. Nie robią rutynowej co 5 letniej jak w Polsce, ale dostanę usg, to zobaczą co sie tam dzieje. I jak już wróciłam od tego lekarza chyba byłam już złapana. Bo jak wytłumaczyć to, że przez pół dnia płakałam? O 19.00 miałam dreszcze, o 22.00 gorączkę 40st. Nie było mnie przez dwa dni. Dzień pierwszy, Mąż dzielnie dawał radę, acz o 14 zapłakał mi w szyję, powiedział, że jt zmęczony i poprosił, żebym już nigdy nie chorowała. W sobotę powróciłam do życia w społeczeństwie. Społeczeństwo obdarowało mnie, całe szczęście późym wieczorem, towarzystwem ulubienicy, kt jeszcze wtedy nie dała mi się we znaki. Wprawdzie zauważyłam, że w czasie, kt wystarcza na wyjęcie naczyń ze zmywarki i włożenie paru nowych kubków zjadła całą tabliczkę czekolady, ale co mnie to obchodzi! Grunt, że cała sobota upłynęła miło pod znakiem Emilki, pikniku i biegania po trawie.
Z niedzielą było już troszeczkę inaczej. Iss nie chciała do parku, mnie nie chciało sie jej na siłe wyrywać, Mąż z rana popsuł mi humor i wyszedł trzaskając drzwiami, kiedy mu doniosłam, że może by tak za rok być już w Polsce, było ciężko na dworze, słońce na moje ociężałe ciało za gorące. W ogóle niedziela do dupy. Ulubienica od rana w ogrodowym namiocie z naręczem ciastek w czekoladzie, czekoladek i tym podobnych. Posadziłam dwa kwiatki, złożyłam rowerek, kt dziadek i babcia przysłali w sobotę z Polski i podziekowałam, że możemy już w końcu iść spać.
Ale co sie działo dzisiaj! Umówiłam się z dziećmi do Agnieszki, co ma Ize i Gg (od dzidzi, tak w ogole Gabysia), więc wstałam rano, żeby sie naszykować i zjeść śnadanie.
-Ulubienico, pytam, co będziesz jadła na śniadanie, bo robie dla Iss.
- Nic, nawet nie jtem chyba jeszcze głodna. Nie wiem, dodała, dostojnym krokiem wkraczając do kuchni,aby  dyskretnie otworzyć szafkę na łakocie.
- A myślałam, że nie jteś głodna Ulubienico. Nie powinnaś jeść słodyczy przed śniadaniem, twoja mama byłaby niezadowolona, dgyby wiedziała co ty tu, u Szefowej, jadłaś.
Ulubienica nie odpowiedziała i umknęła na pięterko.
Niedługo potym pakuję mój mały wygnańczy tobołek, w sam raz na moje wyprawy na 2/3 dnia, kiedy niespodzewanie odwiedza mnie Szefowa.
-Agie, you upset my Ulubienica today.
Oho, sobie myśle, będzie sie działo. Ale czekam.
Bo widzisz, chodzi o to, że Ulubienicy się nie podobało, że powiedziałaś, że jej mama będzie zła. Ja jej dałam tylko tabliczkę czekolady w sobotę i ona nic więcej tutaj nie jadła. Jej mama wystarczająco ją stresuje w domu i chciałabym, żeby choć tu miała troszkę radości.
Pokajałam sie, przeprosiłam obie i wypiłam herbatkę pokoju.

U Agi siedziałyśmy do 14, Iss poszalała na trampolinie, pojeździła na rowerku ( po powrocie cały czas mówiła, że ona chce do Izy ze swoim rowerkiem), jadłyśmy pizze na trawię i w ogóle, to my tam jeszcze pójdziemy. Trafiłam na konkurentke, Aga mówi tak dużo jak ja.


 Po powrocie do domu okazało się, że Ulubienica nigdzie nie chciała wyjść, więc z Szefową spędziły dzień przed telewizorek. Akurat leciał ulubiony film Iss na Cbebies, Mr Maker. Z tegoż powodu nie chciała iść ze mną po mleko. Czy ona może zostać, pytam Szefowej, bo to jej ulubiona bajka. Ach, pewnie,  niech zostanie. Poszłam tylko po siatkę gdy usłyszałam.: Nie, ja mogę w tym domu robić co chcę i nie przełączę!!! Przełączyła sobie na kanał muzyczny nie zważając na upodobania Isowe. Dałam mojemu dziecku Ipada i poszłam do miasta.
Po obiedzie Iss chciała do swojej Nanny iść. Idź, na górze jt, mówię. Po chwili słyszę - Idź Isa, poszukaj mi takiego okrągłego lusterka nanny i przynieś mi je. Ale ja nie wiem , gdzie jt. Nie szkodzi, szukaj wszędzie. Bye! I trzasnęła drzwiami.
Poszło to moje biedne dziecko pokornie szukać lusterka. Serce mi się krajało. Wysłałam ją na górę i kazałam powiedzieć, że ona nie chce szukać, bo ona chce tylko do nanny. Słyszę jak stoi pod drzwiami i stuka i krzyczy i nic. Zeszła na dół. Pięć minut później-hellooooo, helloooo. Poszło więc to moje dziecko znów na górę, naiwnie wierząc, że ją wpuszczą. Nie musisz już szukać, mam to lusterko, w mojej torebce było, ale nie możesz tam zaglądać, usłyszała Iss. I tradycyjne bye, i trzaśnięcie drzwiami.
Tym razem zabrałam się na górę.
Weszłam do sypialni i pytam, czy Iss może ze swoja Nanny posiedziec, bo bardzo by chciała. Na marginesie, robi to bardzo często, całkiem ją lubi, choć ostatnio wyznała mi, że ona chcę do Babci, bo woli babcię z Polski.
Stop being funny Agie and making an issue out of nothing!!! Of course she can be here. She's in and out of this room all the time.
No pewnie, że jt, bo ją Ulubienica wyrzuca podstępem,a ta potem wraca i waruje pod drzwiami. A nuż się zlitują.
Dowiedziałam się, więc, że dzieci takie są i że zawsze tak będzie i żebym nie robiła problemów. No, nie robiłabym, gdyby te dzieci były w wieku mojej Iss i sie zwyczajnie kłóciły, a nie miały lat 8.
Mąż tak się wkurzył, że będzie działał. Wolę nie, bo to ja będę znosić humory Szefowej i jawna nienawiść w czystej postaci, kiedy on będzie sobie siedział w pracy. Ach, bo jt jeszcze jeden powód. Kiedy już Isie pozwolono łaskawie pozostać a mnie poistruowano jak nie należy się zachowywać i wyszłam zamykając za sobą drzwi usłyszałam:
-She's a little prat! I hate her.
cos tam cos tam od Szefowej
-No, I meant Katie, she's a little prat.

Poza tym Lelon ma 4 miłości w życiu: drzwi, wodę, szafki w kuchni i podwórko. Jt małym rozbójnikiem i nie mam do niego siły.
                              Poza tym Dziadek przysłał dla Iss prezent prosto z Wiślicy.

Monday 6 August 2012

Jak pada

Ach, co to był za dzień.
Przesiedziałyśmy go całego w domu. Miała być  Honey, bo Birna zabierała szefową na jedną z jej lekarskich, rutynowych wizyt i nie miałaby z kim, ta Honey zostać, gdyby nie chciała się po szpitalach włóczyc. Jednakowoż, zabrali ja sąsiedzi, albo coś tam coś tam (cytat z córki mej, skąd jej się cośtamcośtam pojawiło i jakim cudem wie kiedy używać pozostaje dla mnie zagadką).
Nie miałyśmy planów. Szkolne wakacje mnie dezorganizują i rozleniwiają (np czekam kiedy Mąż będzie w domu, żebym się mogła op.... prawnie i bez konsekwencji, albo żebym się może zmobilizowała do czegoś).
Pogoda angielska, pada, chmurno, pada, słońce, chmurno,kropi, pada, slońce, kropi, leje, nie pada.
Lelon przygotowywał mnie do położenia go spać na drugą już drzemkę, kiedy doszłam do wniosku, że moje lenistwo wcale mnie nie usprawiedliwia i nie mogę (niestety) trzymać dziecka w domu przez cały dzień. Leoś jeszcze ma to gdzieś. Acz, mogę się mylić, bo jak go zabieram do ogrodu chce oszaleć ze szczęścia i domaga się puszczenia na trawę. Taki mały podróżnik.
Zadzwniłam do Kasi, mamy Emili, Isowej najlepszej przyajciółki. Wytłumaczyłam jej, że ruskie pierogi można jeść na obiad przez cały tydzień, że nie trzeba nic nowego gotować, i że dziecku należy się park. Nie mogłam się do nich wybrać, bo to wymagałoby długiej i krwawej bitwy z moim lenistwem, a na to, to ja jtem zbyt leniwa. Na marginesie, koleżanki mieszkaja 2 minuty od mojego starego mieszkania, czyli do pokonania była trasa , która za starych dobrych czasów nie stanowiła żadnego problemu.
Zaraz po tym położyłam spać Lelona i spędziłam tzw quality time z moim dzieckiem numer 1. Iss potrafi zmieniać głos i udawać postaci! Nie wiedziałam! Może jej już zrobię teatrzyk więc! Bawiłyśmy sie PollyPocket.
Lelon wstał. I wtedy sie zaczeło. Angielska pogoda (patrz wyżej) wymogła na nas wymianę serii smsów o treści: pada, nie idziemy, nie pada, chodźmy, itd. I jużeśmy się prawie poddały, ale pomyślałam, wyjść trzeba, jak nie do parku to na kawę.
W drodze zaczęło lać. Iss nie miała kaloszków, bo jak wychodziłyśmy akurat nie padało. Zostały w worku, w domu.
Lało jak już przyjechała Emila. I w tym deszczu, a potem w kałużach, zaczęły szaleć tak, że po powrocie zarządziłam gorącą kąpiel.
I kolację. Parówek dziecko nie chciało, poprosiło o taką kaszkę jak miał Lelonek.
-Jagowana mamo?
 -Że co?
 -Jagowana.
 -Jagowana, powtarzam i szukam w myślach angielskiego odpowiednika, bo to na pewno nie po polsku Jagowana?
 -Ja!-Go!-Wana!
-Jagodowa! się ucieszyłam, bo w końcu zrozumiałam. No nie, malinkowa.



Sunday 5 August 2012

Łóżko

Och, jakżeśmy się mieścili z małżonkiem w naszym łóżku dla dwóch osób, kiedy małżonek sam w sobie to jakieś półtorej osoby, a dochodziła jeszcze Iss?
Jak to przy niedzieli bywa, mieliśmy (Szefowa miała) gości. Goście pojechały około ósmy, więc Iss poszła spać późno. Ponieważ mamy jeszcze gości na noc, musieliśmy oddać moją i dzieci sypialnię i przenieść się do małego podwójnego łóżka. Położyłam w nim Iss i naszła mnie refleksja. No bo jakżesz tak można się gnieść. Jak nic trzeba nam king size bed.
Trochę się martwię, że nie dostaniemy tego mieszkania i znów będziemy szukać i szukać.  A tu wakacje, dziecka od rodziny nie mają gdzie się podziać i trzeba je tu ugościć, a ja nie mam na to wcale siły.
Urszula mówi, że należy sobie wyobrażać, że już się to ma, znaczy meblować w myślach. No próbuję

Niedziela

Nieobecność szefowej podziałała na mnie kojąco-uspokajająco.
Powrót szefowej zadziałał na mnie paraliżująco. A tu jeszcze zimno i nie chce się z domu wychodzić. A mąż w pracy. Taka sobie niedziela...
W związku z powrotem szefowej i przyjazdem brata Męża, zwali się tu pewnie cała rodzina. No może pół. To może zostanę w domu? Zawsze to lepiej jak ktoś się wokół Iss kręci i się ona nie nudzi.

Ps nie lubię niedzieli. Chyba, że jedziemy na kawę do Adventure Island. Albo gdzieś do  ludzi.

Saturday 4 August 2012

Samochód

Leonek:
Wydawałoby się, że 9 miesięczne dziecko będzie się bawić, jeść, spać i takie tam. Nie, że będzie krzyczeć i rozmawiać, i oczekiwać. Aaa! Jednak. Lelon nie płacze, bo jt smutny. On płacze, czyt wydziera się na mnie, kiedy sie zdenerwuje, kiedy nie dostanie co mu się tam uwidzi, jak się go odpowiednio szybko z krzesełka nie wyjmie. Ale! On prawie krzyczy, bo ja mu mleka z cyca dać nie chcę!
Lelon potrafi się więc kominikować i idzie mu to całkiem sprawnie, zdradzę. Zaczniemy od karmienia. Lelon zjada z łyżeczki tylko jak mu się położy jego porcję prosto na krzesełkowej tacce, czy to zupa, czy jajko, czy kisielek. Całe szczęście, że jeszcze nie odkrył, ze kisiel na twarz i włosy to świetna zabawa. Bo Iss wiedziała. Jak się naje, kręci zawzięcie głową i daje do zrozumienia, że on już więcej nie chce, po czym zaczyna wymownie patrzeć na mleczarnie, głośno się przy tym wydzierając. Nauczyłam się, że trzeba go szybko poczęstować.
Lelon kręci się po domu i mlaszcze kiedy zobaczy coś smakowitego w pobliżu. Potrafi już ściągnąć niedojedzone przez Iss jabłko z ławy i radośnie wysysać soki. Potrafi ściągnąć też gazety, bo wujek Jarek powiedział, że celuloza jt pyszna, to próbuje. Zobaczył kiedyś kubek z sokiem dla Iss i dalejże mlaskać. Musiałam mu dać, no jak ja mogłam mu odmówić...
Lelon staje się nie do wytrzymania. Otwiera szafki w kuchni, dziś wyciągnął termos, a potem zaatakował lodówkę. Zielona cebulka, masło i prawie prawie jaja na podłodze. Wychodzi z domu przez wysoki próg. Czy nikt mu nie powiedział, że spada się tak na głowę? Dobrze, że Isa go łapie za frak w porę. I staje przy stole. Tak tak, duży chłopak.

Isa:
Jak co jakiś czas, na nowo zakochałam się w mojej córce. Strasznie fajna jt, no, i nic na to nie poradzę.
Chyba, że je obiad przez godzinę i piętnaście minut. To mnie szlag trafia.
Co jakiś czas na nowo odkrywam moje dziecko. Co jakiś czas Isa przechodzi transformację, dorasta, wchodzi w kolejny etap i to przechodzenie jt dla mnie całkiem trudne, ale potem, ha, potem to już mamy słodkiego motyla. I już jt.

Mamo, będziem jechać aupodusem czy pociągiem? Będziemy miały coś do jeścia? I weź gupodis to zrobię list (ang) na zakupy. Mamo, zobacz rail track. Tak, tory córciu. Tak mamo, bo to do taty, rail track, a do ciebie pociąg.
Do you want herbata? Tea daddy. Eee? It's tea for you daddy. Herbata for mummy.
Be careful my mummy. Jt bardzo gorące.
Lelon, powiedźłam ci, że nie wolno otwierać lodówki.

Zgodnie stwierdziliśmy z mężem, że należy nam się samochód. Wracaliśmy obładowani i zmęczeni z B&Q. Dziś stwierdziłam, że bez samochodu ani rusz. Na 11.15 oglądałam mieszkanie (ładne, podoba się, jeśli nie pozwolą na zwierzęta to ludzie przed nami odpadną i może przestaniemy być bezdomni), w drodze do domu zadzwonił pan, że jedzie z Asdą i czy jtem. Powiedziałam, że będę o 12. Pojechałam szybko taksówką. W międzyczasie zadzwoniła pani, czy mogę przyjść obejrzeć nastepne mieszkanie o 13. Pan od Asdy pojawił sie o 12.30, taksówka zabrała mnie i dzieci o 12.50. Mieszkanie mniej ładne, bo małe, ale dużo bliżej. Zobaczymy. Uznałam, że tak już dłużej nie można. Trzeba auto. Ale wróciłam spacerkiem do domu, Lelon zasnął po drodze, Iss była grzeczna. Położyłam Lelona do łóżka, włączyłam Iss tv i zasnęłam snem przerywanym. Chyba trochę odpoczęłam. Już nie trzeba samochodu. Pod warunkiem, że trochę zwolnię. Bo jak nie, to ból głowy będzie codziennie.



Friday 3 August 2012

Ciapkowanie

Po pierwsze dzieci poszły późno spać, po drugie trzeba było zrobić zakupy w Asdzie, po trzecie trzeba było przesłać pieniądze żonce (czyli mi), po czwarte bardzo ładnie mnie poproszono, żeby zaczekać aż skończy sobie ćwiczyć, żeby moralnie wspierać, po piąte musiałam, no musiałam dziś wrzucić porównanie. Bo to niesprawiedliwe, że Isa zawsze tak jadła, a Lelon, że nie ma mieszkaniowych warunków, tylko od czasu do czasu.
No i się zrobiło strasznie późno, ale jak podobno mawia Nadzinka, jakoś łatwiej się wstaje rano jak się późno pójdzie spać. No i mam porównanie. Oto:

Bo Zuzia stosuje baby led weaning. Musiałam se poczytać w czym lepsze i przypomniało mi się jak to mi dzieci jedzą paluchami.
Dobranoc.

Wednesday 1 August 2012

Dzionie

Isa:
Rozmawia z ciocią Izą.
- Ciociu, Leon ma dwie zęby.
- Dwa zęby. Chyba tak się mówi.
- No przecież dwa powiedźłam.

Mamo, coś powiem tobie. Masz gruby brzuch.

Mamo, a jak Lelon wyszedł z twojego brzucha?
Noooooo, pojechałam do szpitala i tam mi pan doktor wyjął Lelona.
Ale jak?
No po prostu wyjął i już.
(Cisza. Po chwili)
A co sie potem tobie stało.
A nic, byłam ja i był obok mnie Leonek.
Aha.
(Cisza)
A co chciałaś, żeby się stało?
Coś dobrego.

Kto by pomyślał, że chciałabym, żeby się mało działo. Bo nie mam siły na dużo dziania.
Szefowej nie ma (ach, dzięki Ci Alinko za sugestię;)). Wraca dopiero w sobotę, więc nie muszę wychodzić z domu z rana, zwłaszcza, że nie ma żadnych grup, bo wakacje na Wyspie. Lelonek może wrócić do łóżka na swoją pierwszą poranną drzemkę. Śniadanie możemy bez pośpiechu. Ugotować możemy rano, tak żeby wrócić późno ze spaceru i zjeść obiad. No, żyć nie umierać.
Gdyby nie ten stres, że to już w sobotę... Ten powrót.
A chciałabym nic nie musieć. Poproszę o tydzień bez pośpiechu i planu dnia.
Od poniedziałku chodzimy do Emilki, bo Iss nie mogła już znieść towarzystwa dorosłych i błagała o spotkanie z przyjaciółmi. (Jakby jej moi nie wystarczali! Też coś!).  Powoli i bez planu dnia. Już taka duża, że bawią się razem i ani ja, ani Emili rodzina interweniować nie musimy. A mnie się nie chce chodzić, bo to daleko.Żeby tak im się chciało przyjść. No, nie mam siły na dużo dziania.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...