Saturday 17 September 2011

O podatnosci na wplywy

Wstalysmy z corka rano i nie mialysmy zadnych planow, co w gruncie rzeczy bardzo dobre jt, bo przy planach robie sie strsznie nerwowa, w sensie biegam, zeby zdazyc i sie mecze.  Tak sie mecze, ze potem musze lezec i uspokajac wszystkie organy wewnetrzne.

No, ale zimy jeszcze nie ma, slonce sweci, trzebaby wykorzystac i na dwor wyjsc, tak? Napisalam do znajomego z zapytaniem czy do parku ida, powiedzial, ze tak, poczym pol godz pozniej zadzwonil, ze nie bardzo, bo wiatr straszny wieje, Maja ma katar i nie chca sie przeziebiac. A ja juz prawie na wylocie, trzeba bylo tylko Iss obuc i narzuc cos na ramionka. Ale jak wieje, to moze za bardzo wieje? I nie poszlysmy. A szkoda, bo slonce piekne bylo i biegania mojemu dziecku nigdy dosc i nigdy malo. I sie okazuje, ze mala sugestia wystarczy i jaka to ja podatna na wplywy jtem.
Dnia na szczescie nie spedzilysmy przed telewizorem, troche sie ganialysmy, przy czym gonitwa wygladala "gon mnie mamo" "juz lece corciu" i spacerkiem dochodzilam do Iski. Robilysmy domowa ciastoline z angielskim cream of tartar, cokolwiek to jt, ale sie dodaje w cukiernictwie i piekarnictwie. Narobilysmy mase serduszek, kwiatuszkow i innych wycinanek i jeszcze dwa jezyki i slimaka. Zdjecia jak przysiade sie do hossowego komputera i nie bede zmeczona.

Bo ja jtem notorycznie zmeczona. I tu nastepuje wytlumaczenie dlaczego nie bylo nas z Fasolka przez ponad miesiac i dlaczego powinnam tytulowac moje posty Nowy miesiac a nie Nowy tydzien. Sprawa ma sie tak, ze w polowie miesiaca sierpnia tesciowa miala impreze z okazji 80 urodzin, a poniewaz glownie ja i moja druga polowa zajmowalismy sie organizacja wydarzenia po wykonaniu Zadan Na Dzien bylam tak zmeczona, ze nie mialam sily na zadnego bloga. A szkoda, bo Iss na pewno sie zmienila przez ten czas.
Poza tym, powiedzmy, ze prawie zaraz po powrocie z polskich wakacji ciocia Maja (zwana przez Iss Pszczolka Maja-jechalysmy wczoraj pociagiem, a do kogo, do cioci Halinki, i kto tam jeszcze byl Pszczolka Maja) poprosila mnie o intelektualna przysluge. A ja w calym moim zmeczeniu nie mialam sily wieczorem, a w ciagu dnia nie chcialo mi sie skupic. Tak wiem, bylam leniwa. I tak mi zeszlo, jak to Halinka powiada cytujac wislickie madrosci, jak psu za krowami ( tak to idzie). No i jakzesz moglam skupiac sie intelektualnie na czym innycm (czyt. blog), kiedy jednego zadania nie mialam wykonanego. Ale na cale szczescie dla mnie i dla Pszczolki Mai tez, bo by pewnie czekala nie wiadomo jak dlugo, juz nie musze. W zwiazku z tym, moge ze spokojnym sumieniem oddac sie blogowej pracy tworczej. Oczywiscie, jak nie jtem zmeczona.

Po obiedzie sie dzis rozpadalo, pewnie dlatego, ze chcialam wyjsc na spacer w koncu. Rozpogodzilo sie okolo 17 i jakies pol h pozniej wyszlysmy z domu. Zadzwonila Agata, ze sa w poblizu, wiec zrobilismy rundke po uliczkach z wozkami, a potem mycie, bajka, kaska (ksiazka) i spanie. Szybciutko, Godzinna przechadzka w deszczu chyba mi dziecko umeczyla.
Nie zbieralysmy dzis spacerowych skablow, kt chowa sie we wszystkich mozliwych torebkach i torebuniach, ale tylko dlatego, ze bylo mokro i mialysmy kaptury na glowach, a to ograniczalo pole widzenia i zaden piekny
  1. kamyczek
  2. listek
  3. piorko
  4. kwiatuszek
  5. kasztanek
  6. zoladz
  7. i inny skarb
nie przykul naszego wzroku.
Iss kocha zbieractwo i wszystko jt warte schowania. Ma taka torebke prezentowa, a w niej kilkanascie kasztanow, jakies jesienne cuda, pluszowego misia i kilka plastikowych ludkow. A najlepsze jt to, ze gdy ja zapytac, gdzie schowala to czy tamto odpowie od razu bez wahania.

Przez miesiac naszej nieobecnosci Isa poglebila mislosc do malowania. Rysuje piekne potworki, kwiatuszki, misie i ludki. Jakis czas temu u tesciowej posadzila sobie lalke Barbie na stole, powiedziala do niej "siedz, nie ruszaj sie , bede cie teraz rysowac".  I narysowala, i jak tylko sie zorganizuje uczynie zdjecie, zeby mozna bylo dzielo podziwiac. Jak na 2lata i 4miesiace, bo tyle miala jak rysowala, chyba jt uzdolniona:) Teraz ma juz 2lata i 5miesiecy i nadal swietnie sobie manualnie radzi.
Jezykowo tez, ale to temat na osobny post. Ale np, dzis rano w lozku Iss mowi do Hossa, ze ona jt little elephant, bo miala trabe z rekawa od pizamki. Zaraz potem odwrocila sie do mnie mowiac, mamo popatrz. Co masz pytam? Jtem slonik.

Wybralysmy sie wczoraj na baby ballet. Przyszlysmy wczesnie, bo nie wiedzialam jak dlugo bedziemy szly, a Iss woli chodzic niz siedziec w wozku, a jak juz wspomnialam zbiera skarby, wiec dotarcie gdzies moze nam zajac nawet do 30min dluzej niz w normalnym tempie. Czekalysmy jakies pol godziny, przed nami mialy zajecia panie z Zumby. Ona bedzie patrzec i koniec, wiec musialam otworzyc drzwi od przebieralni a Iss stala, ogladala i tanczyla. Lepiej niz pozniej na zajeciach z tanca dla dzieci. Podejrzewam, ze dzieciece pioseneczki juz jej nie wystarczaja ;).Tak czy inaczej bedziemy tam chodzic, bo Iss kocha tanczenie a przyzwyczajenie do nowych ludzi to tylko kwestia czasu.
A potem pojechalysmy na nalesniki do Halinki i Mai, gdzie poraz koljny okazalo sie, zem podatna na wplywy. Maja stwierdzila, ze mam 18 lat na przygotowania do powrotu do Polski. Przerazilam sie i zapytalam siebie, co jesli to prawda? Ale szybko mi przeszlo:))



















Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...