Sunday 10 September 2023

Jakby trochę przymglone

No dobra, to były najgorsze wakacje jakie miałam w Polsce od siedmiu lat, choć przecież były lepsze od tych co zawsze, ktoś mógłby powiedzieć. Za granicę poleciałam, a dawno, dawno tego nie robiłam. Takie mi się podsumowanie podsunęło na początku września. 

No cóż, zagranica nie jest wyznacznikiem jakości moich wakacji. Wiślica za to już zupełnie całkowicie.

Tydzień przynajmniej trzeba, ale tak bez pośpiechu, wstając rano, nic nie robiąc. Wyjść na dwór, powąchać powietrze, czy pachnie słońcem. Jak pachnie będzie ciepło. Iść na łąki na długi spacer, połazić między wijącą się Nidą, wejść w krzaki i popatrzeć na wodę, pojechać rowerem nad rzekę i siedzieć w słońcu cały dzień, patrzeć jak Leon nie chce wyjść z wody.

Czy coś z tego zrobiłam? Niewiele. Trzy dni z urlopu musiałam pracować. I to nawet nie tak, że nie umiem pracy zostawić. Tej pracy nie ma kto zrobić, bo fizycznie człowieka nie ma. Nad rzeką nie byłam ani razu. Ani razu. To jest bardzo smutne. Bo czuję, że czegoś mi brakuje i nawet jeśli pójdę teraz, czy później, to już nie będzie to samo. Nie będzie to samo gadanie z rzeką, co latem. 

W ogóle nie odpoczęłam. Cały czas była robota, mentalna, bo cały czas ktoś czegoś ode mnie chciał. Zostawcie wy mnie wszyscy w spokoju.

Dzieci w szkole. Isa w nowej klasie. Jest dobrze. Świat się uśmiecha. 

Weekendowo przyjechała Słonina. Niby nie na jesienne spotkanie #trzystarenudnebaby, ale coś mi się wydaje, że tak się to skończy. Halinka nie chce do lasu, Słonina i ja nie chcemy do miasta. W lesie komary, trauma z pierwszej wyprawy do lasu w okolicach Pionek. Nie wiem, czy co znajdę, ale wiem, że póki co nie odczuwam potrzeby, ale im dłużej w domu będę siedzieć, tym bardziej będę potrzebować się wyrwać. Poczekamy. Może mentalny deadline puszczenia zmobilizuje mnie do znalezienia celów następnej wyprawy. Tak, żeby ze wschodu Polski również daleko nie było. Halinka mówi, że Warszawa nie jest daleko. Ale gdzie w nazwie Warszawa las?

Tak się złożyło, że nadarzyły się urodziny Halinki, więc w sobotni poranek jadłyśmy taki tort z kawą i gadałyśmy o sprawach ważnych, nieważnych i pierdołach.

Czy to jesienność. Czy to zagmatwane początki powakacyjne w chaosie. Czy to mój starzejący się mózg. Jakaś jednakowoż mgła zawisła nade mną. Skond una się wzina?


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...