Wednesday 15 January 2014

Parę dni

Czas leci. Ani się człowiek obejrzy, kolejny tydzień mija. I nie wiem, absolutnie nie wiem, na czym ten tydzień zlatuje. A potem przyjdzie się zastanowić i okazuje się, że to jeszcze nie tydzień, to ledwie parę dni i te parę dni prosto i łatwo wypełnić wspomneniami.

Przyjechała do nas ciocia Gatti ze swym małżonkiem na sobotnią kawę. Na wstępie zapowiedziała, że w okolicznościach jakże pięknego słonecznego dnia zapewne pójdziemy na spacer. Zapewne, to ja się nie wywiązałam z gospodarskich obowiązków i mimo, iż nie rozstaję się z moim gospodarskim fartuszkiem, nie wykazałam się taktem i woli gości nie uszanowałam. Ku wieczorowi się miało, jak już wybrałam mą dziatwę na dwór.Dziatwa nie specjalnie zawiedziona, że tylko nieco ponad pół godziny hasała po huśtawkach. Zachłyśnięta pewnie obcowaniem z parkiem, które im w bardzo małych dawkach ostatnio zapodaję.
Ciastka jedliśmy, wujo nie chciał, twierdził, że na diecie.

W niedzielę z wyrzutami sumienia miałam zamiar się zabrać na spacer. Zwłaszcza, że z rana Iss wlała całą resztkę mojego kawowego mleka do swoich płatków. Ucieszyła się, że będziemy mogły się w takim razie przewietrzyć jak już pójdziemy po nowe mleko.
Alem się nie wybrała. Rozsiedziałam się telefonicznie, a jak już skończyłam zadzwoniła Agata -od-Maćka czy przyjdziemy na niedzielną kolację. Poszliśmy.

Iss stoi na baczność z tatusiem. Czy stoi na baczność ze mną? Hm...
Dziś wysiedziała jakieś pół godziny na fotelu, rozanielona gazem rozweselającym. A ja nic nie widziałam, bo wybrała tatusia i musiałam się zabrać z Leonkiem na spacer.


Żeśmy jeszcze tanczyli w tym tygodniu i oglądali Mambo Italiano piosenkę.




Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...