Saturday 18 August 2018

Bardziej na wsi niż w mieście

Trzy dni w pracy, dwa dni u rodziców, dwa dni w pracy, pięć dni u rodziców.
W międzyczasie wata cukrowa i małe zakupy, żeby otrzymane tradycyjnie pieniądze zaoszczędzić.
Odpust, to dopiero było wydarzenie. Co wakacje dostawałyśmy pieniądze od wszystkich możliwych ciotek, babci i wujka. Chyba wydawałyśmy wszystko? Pamiętam, że po odpuście chodziłyśmy sprawdzić, czy nie zaplątał się jakiś piękny pierścionek w trawie.
Moje dzieci, ponad połowę tego co dostają oszczędzają, co mnie bardzo cieszy.
W międzyczasie też gril-niespodzianka i urodzinowy tort dziadka. Nie wiadomo kiedy w najbliższym czasie znów będziemy wszyscy razem. Miał to być kameralny, rodzinny wieczór, z ilością jedzenia, która nas nie przerosła i nie wylądowała w koszu. Kania zrobiła nasz letni hit, Pavlovą, tata się nie spodziewał, a you tube zaoferował mi jakieś biesiadne tony, tata się rozochocił, kazał po koleżanki dzwonić.
Siedzieliśmy przy drinkach, cieście i resztkach grillowanych skrzydełek do późna.

Kiedy przyjechałam do mamy na 5-dniowy urlop, ciocia Iza rzuciła historią: Jak mama przyjedzie, to wezmę tablet i załaduję sobie grę. To znaczy, najpierw z nią troszkę pogadam, a potem poproszę o tablet, nie tak od razu.
I tyle, bo potem babcia dostała tydzień wolnego, hahahaha, od moich dzieci. Zabrałam ich do domu, Agata z chłopakami z UK przylatuje z dziećmi.

Również dlatego, że nie wiadomo kiedy znów będziemy razem ustawiliśmy się do corocznego rodzinnego zdjęcia.
Czuję się, jakbym cały sierpień miała wakacje. Dzięki temu trochę mniej nie lubię tego co mam tam robić. Bo naprawdę, strasznie jestem zmęczona, fizycznie i psychicznie.




Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...