Saturday 13 October 2018

Urodziny syna mego. Siódme

Leonciu, Leonsjo, Leonek, Leoś.
No Leon po prostu. Skończył 7 lat i świętował dwa dni.
Urodziny były w piatek, a w piatek też jest trening piłki nożnej. Zabraliśmy więc cukierki a chłopaki z Panem Trenerem zaśpiewali mu Sto lat! Tak wyglądaja chłopaki na hali sportowej z Leonem w kółeczku.
Dzieciom jest łatwiej, dwa razy się spotkają i już się przyjaźnią. O ile to jest łatwiejsze.


Z powodu takiego, że dzień mieliśmy strasznie zajety od rana do wieczora, nie zaplanowałam nic. Zwłaszcza, że w sobotę przewidziano bieganie przez dwie godziny w bawialni.
Nie byłam za tym balem, ale nie byłam też przeciw.
Zaakceptowałam decyzję Leona i uznałam, że jest najlepsza ze wszystkich. Właściwie zaakceptowałam, że jest najlepszą ze wszystkich. Wcale nie uznałam i niestety. Potwierdziły się moje obawy. Wróciłam z tych urodzin bardzo zniesmaczona.
Wcale nie poczułam, że była impreza. Posiedziałam, pogadałam z mamami. Leon pobiegał z dziećmi, Isa się wynudziła.
Dwie godziny minęły nie wiem kiedy i trzeba był zbierać się do domu.
Nie poczułam, że mój syn miał urodziny.
Może dlatego, że nie podałam tortu, że nie wstawiłam świeczki, że nie zrobiłam zdjęcia przed podaniem? Że niczego nie musiałam organizować? Że była masa innych ludzi i nie czułam specjalności tego dnia?
Po powrocie spałam, pół godzinki, taki power nap. Stres ze mnie wyszedł. Stres, bo nie wiedziałam jak będzie, stres, bo mam piekarnik niedobry i całe szczęście Aliss upiekła mi babeczki i trzeba było po nie iść. Stres, bo czy wszyscy mieli dobre dane urodzinowe podane na zaproszeniu.


W prezencie Leon dostał zestaw książek do Minecrafta i mówi o nich teraz, mój podręcznik. Poprosił, żebym sobie poczytała i upewniał się, czy aby na pewno przejrzałam go sobie porządnie.

Może to i lepiej, że nie musiałam nic prawie przygotowywać, bo skąd miałabym wziąć na to siły? Biegam od rana, z przerwą na pracę, haha! Po lekcjach piłka, basen i zuchy. Całe szczęście, że jeszcze języków do tego nie ma. Kiedy te dzieci miałyby czas na zabawę. Piłkę Leona traktuję jak zabawę, w końcu biega po boisku z bandą chłopaków i gra. Isy zuchy to nauka zasad, dobrych manier, współdziałania przez zabawę, spotkanie w grupie dobrych znajomych. To też jest ważne.
Oprócz tego różaniec, bo październik i przygotowanie do Pierwszej Komunii.
Ale! Przecież jestem MatkaNieDoZdarciaNiezwyciężona! Dam radę! Po co mi pomoc.
W międzyczasie Leona pierwsza wizyta u dentysty i Isabeli ortodonta. Teraz tylko zdjęcie szczęki zrobić, kiedyś pomiędzy pracą, szkołą, zajęciami i różańcem i wszytko w porządku.
A ja czekam na weekend.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...