Saturday 20 October 2018

Czternastego dnia października poszłam się odchamić.
Jej, jak to okropnie brzmi.
Poszłam się ukulturalnić. Obejrzeć Piotra Bałtroczyka, a właściwie posłuchać z Martynką z pracy i było to bardzo miłe doświadczenie.
Rodzice przyjechali, żeby z dziećmi zostać, wrócili tego samego wieczora.
Isa nauczyła się wiersza, o którym całkiem zapomniała.
Kolację zjedli, kakao od dziadzi wypili.
W związku z powyższym, znów poproszę samochód. Skoro to rzut beretem do rodziców i nazod. Będę częściej do nich jeździć i nie będę musiała zawsze czegoś robić naraz.
Rozłożę sobie projekty ogrodnicze i domowe na parę tygodni, co będzie oznaczało, że może nawet uda mi się przy sobocie nie robić nic.
Choć właściwie wątpię.

Mieliśmy też jechać do babci na urodziny, tyle, że pojawił sie szkolny projekt o ciekawostkach w Europie. Praca w grupach, do których odbyło się losowanie, "bo może będziecie pracować z kimś z kim nigdy wcześniej nie pracowaliście"
Co myślę, jest super, bo zbijamy sie zazwyczaj w te nasze grupki, strefy komfortu, a potem nie umiemy współpracować z innymi ludźmi. Zwłaszcza w klasie, gdzie dzieci są trudne, a rodzice oczekujący i nie współpracujący.
Patrzę na naszą panią i myślę sobie, że arbo jest smutna, albo jest bardzo zmęczona. Dziećmi, które za nic nie chcą słuchać i pracować na lekcji, rodzicami, którzy nie widzą w tym problemu.
Mam wrażenie, że jej się już nie chce, i że się powoli poddaje. Podstawy programowej nie zrobi, bo połowę lekcji musi dzieci uspokajać.
Smutno mi sie przez to robi.
Takie nasze polskie, bo sie postawię, bo nikt mi nie powie, że mam zrobić. Mundurek! Po cholerę! Dziecko ma takie piekne ubrania, nie ma gdzie ich nosić.
To po cholerę ten mundurek. Może przestańmy.
Albo jak wam nie pasuje, przenieście dzieci do innej szkoły i przestańcie narzekać.

A, tak mi się zebrało, bo mnie to zaczyna już wkurzać. Popatrzeć z boku, na nas jako naród, nie dziwię sie, że wiecznie jakieś nieporozumienia. Inaczej nie potrafimy.

Kupiłam sobie książkę "Jakoś to będzie. Hygge po polsku" Jeszcze nie przeczytałam całej, ale piszą tam o tych naszych przywarach i dobrociach. Koniec końców nie jesteśmy tacy źli. Niektórzy nawet myślą, że fajni z nas ludzie. I ja też znam te nasze dobre cechy, ale chyba, może to dlatego, że siedziałam obok pani w szkole, czekając na dziecko, w poczekalni. I tyle było w tej pani takiej złej energii, takiego zniesmaczenia (domofon jest, rodzice nie mogą bez potrzeby wchodzić do szkoły), takie nadąsania i złego nastawienia do szkoły, że mi się przelało.
Z dala od takich ludzi, z dala.
Lepiej chyba już znam siebie i to co jest dla mnie lepsze i gorsze.

Zrobiłam moje notatki z działalności i dzieci i cih językowości. Nie bardzo wiem o co mi chodziło, kiedy pisałam, że Isa mówi totalna piżamowość. 
Ale, ścielę łóżko. Wkładam Isy kołdrę między łóżko a ścianę, bo w nocy kołdra tak skopana, że sie jej nie da rano ogarnąć. Wracam, Isa gada  przekręciłam kołdrę, żeby było ekstremalnie, totalna piżamowość. Ale się matka wkurzyła. 
Bo kołdra wywleczona. Ja ci dam matkę.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...