Monday 21 January 2019

13-19 January Programowo. Na wyjeździe

Inowrocław! Wysiadamy!
I dobrze, bo byśmy przejechały i wtedy to nie wiem kiedy dojechałybyśmy do domu.
Program zbliżał się ku końcowi, a my nie miałyśmy pomysłu na powrót do domu. To znaczy, nie potrafiłysmy zdecydować która opcjapowrotowa będzie mniej bolesna.
Nie czas teraz (czyli zwyczajnie mi się nie chce) rozpisywać się na temat połączeń, które mogłybyśmy wybrać. Zresztą, kogo to obchodzi? Haha!
No, ale, stanęło na połączeniu Poznań-Inowrocław- 2 godziny przerwy-dom.
Ale, czy wy wiecie, gdzie to jest? To, że tam jest napisane wrocław, nie oznacza, że to jest obok Wrocławia. To jest bardzo daleko. Na północ. I będziecie musiały tam siedzieć, bez herbaty ciepłej. Kupcie sobie buteleczkę. Tak nam koleżanka radziła.
Wsiadłyśmy w pociąg, jedziemy gadamy, czekamy na komunikat o zbliżaniu się do Inowrocławia. Gadamy. Gadamy. Gadamy. Z Alicją i Grażynka BHP, czyli kierowniczką kolonii.
Gadamy. Za pięć minut powinniśmy dojechać, a komunikatu nie ma. Założyłam obuwie i myślę: zdążę do pociągowej toalety, czy nie.
Nie zdążyłam, właśnie wjeżdżalismy na stację.
Inowrocław! Wysiadamy!
Złapałyśmy nasz majdan i biegiem do wyjścia.
No.
I piszę to wszystko, bo jak już wysiadłyśmy z tego pociągu Grażynka mówi do mnie tak: ja wiedziałam, że jesteś zorganizowana, wszystko widzisz, wszystko masz pod kontrolą, nic nie umknie twojej uwadze. Myślałam, że to niemożliwe, ale już widzę, że możliwe. Tylko ty mogłabyś tak patrzeć, żeby w zagadaniu zauważyć stację i jeszcze zdążyć wysiąść.
Jak dobrze takie rzeczy słyszeć.

Program był trudny. Trochę kadra się nie-do-porozumiała. Bardzo ludzie z którymi przyszło mi pracować nie chcieli pracować. Ciężko, ale jak zwykle dobrze. Sporo się pośmiałam, bo Aliss zawsze umie. Dzieci dały jej pole do popisu. Nawet nie musiały się wysilać. Po prostu były.

Ja też proszę ja was bardzo niech mam swój moment.



W Poznaniu nocowaliśmy w hostelu, w starej kamienicy. Schody znów były stare, więc miały swój specyficzny, kamienicowy zapach.
W Warszawie latem zeszłego roku wybrałam kamienicę celowo. Chciałam zobaczyć jak się będę czuła w budynku z historią jej mieszkańców. Źle się czułam. Uczucia i emocje czułam, a tego było za dużo. Tym razem do kamienicy trafiłam przez przypadek. Znów wszystko wisiało w powietrzu. Następnym razem poszukam bloku z wielkiej płyty. Te emocje łatwiej będzie pojąć, będę się czuć swojsko, jak w domu. Haha!
W hostelu kaloryfery. Zdobione i z korbką. Ekstra, co nie?
I tyle, bo dwa dni zajeło mi dojście do siebie.




Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...