Sunday 27 January 2019

Jak dobrze mieć spokojny weekend

Jestem (byłam) zarobiona. Jest lepiej niż było w zeszłym roku, ale i tak Bożego Narodzenia nie czułam. W pracy byłam zmęczona, po pracy byłam zmęczona. W domu pracowałam właśnie po to, żeby nie mieć zaległości z pracy. Straszna się robię, spięta i fukająca, kiedy się nie wyrabiam.  Nie umiem zostawić tego, czego nie skończyłam i siedzi mi z tyłu głowy.
Zmęczenie rośnie na zmęczeniu. Haha, taka grzybnia mi się tworzy. Jedno zmęczenie obok drugiego.

 Jestem u rodziców, przyjechałam po dzieci. Przesiedziały całe ferie u dziadków, a ja miałam mieć czas dla siebie. Nie miałam. Tzn miałam, tylko, że byłam tak zmęczona, że ostatnią rzeczą, o której myślałam, było robienie czegoś dla siebie.
Nie wiem czemu, tak naprawdę. No, nie wiem. Bo wcale nic wielkiego nie robiłam. Wróciłam z obozu, odespałam dwa dni, poszłam do pracy. Ledwo funkcjonowałam. Nie takim zwyczajnym zmęczeniem zmęczeniowym.
Chyba to praca. Może.
Bo teraz siedzę weekendowo, nie myślę o pracy i odpoczywam. Jesteśmy wszyscy, jest ciasno, głośno i dobrze. Mam książkę, której, nie oszukujmy się, nawet nie otworzę, bo może za chwilę coś się wydarzy. Może zaraz ktoś coś powie, może zapyta, może się wygłupi i ja tego nie doświadczę. W internet nie patrzę. Jak dobrze. Ktoś mi kiedyś powiedział Ta twoja rodzina to taka włoska rodzina. Dlaczego wy tak do siebie krzyczycie? Ale, hm, to nawet miłe jest.
Ha! Nie wiem. Zresztą, czy to ważne?
Ważne jest, że w niedzielę na stole ląduje ciasto, a Duża Iza mówi Zrób zdjęcie na bloga! Bo ładne jej wyszło. I pyszne.
No to mamy.


Kurczę, jak niewiele trzeba. Choć, to chyba dużo. Nawet jeśli czasami na siebie pokrzyczymy i nawzajem się powkurzamy. Będzie kawa, będzie krzyżówka ze Zwierciadła, będzie ciasto i będzie nasz rytuał. A wtedy już nic się nie liczy.

Z dziećmi już zaraz wracamy do szkolnego, chciałam powiedzieć, kieratu. Ale, przecież nad wszystkim panujemy, więc jaki kierat.

Na koniec refleksja. Właśnie sobie uświadomiłam, że dokłanie w tym samym okresie mam braki blogowe w zeszłym roku. Dwa miesiące w notatkach na papierze, ale nie tu. A to wszystko przez to, że w pracy wir, w domu sił brak. I tak cud, że w tym roku jakoś to idzie. Trzeba nowej pracy, która nie zabje we mnie radości przygotowań światecznych i cieszenia się zimą.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...