Sunday 21 February 2021

Dobry weekend

Hmm. Co robisz Agnieszka? dostaję whatsappową wiadomość.

A jest sobotni wieczór, późny już nawet, a ja cóż, u rodziców.

Odpisuję. Piję wino które szwagier robił z mamowych winogron. Rodzina zjechała, trochę sprzątania, spacer nad rzekę, do sklepu co to jest nie za rogiem. Wspólne czytanie książki i wszechobecny telewizor. Emocje bo zmiany u siostry, z Wawy do Krakowa, trochę jeszcze moich emocji. Leon u kuzynów, nie było go cały dzień. Obżarłam się dobrych rzeczy i teraz cierpię. Dobry weekend...

Esenscja wyciągnięta z jednej tylko soboty, która jakże inna była od wszystkich, które były ostatnio.

Mamowa noga nadal w gipsie i niby na zmianę odwiedziny miały być, ale tutaj się okazuje, wszsycy naraz się zwaliliśmy. Bardzo potrzebowałam spokoju i ciszy. Nie samotności, ale nie chaosu. A my cóż, jak kiedyś Marshall powiedział, jak włoska rodzina, nie umiemy na spokojnie, przekrzykujemy się stojąc obok siebie, albo wydzieramy z innych pokoi.

Nie tego chciałam, bo chaosu, niewiadomych i niepokoju miałam przez ostatnie tygodnie aż nadto. Z piątkowym apogeum. Odeszłam z roboty. Mówią, że zmiana pracy jest trzecim stresogennym czynnikiem. Nie czułam. Mówię, że wszystko będzie dobrze i zawsze jest. W piątek był ostatni dzień w starej. Pożegnania, moje łzy i piosenka ogniskowa. Nie płakałam, bo było mi żal odchodzić, ale dlatego, że szmat czasu. Się działo, raz lepiej, raz gorzej, ludzie, wydarzenia, wspomnienia, dojrzewanie, poznawanie siebie. Wszystko dobre. Absolutnie, nawet to, co się wydawało niepotrzebnym, tylko dlatego, że było trudnym. Czas jednak iść dalej, co nie przeszkadza emocjom panoszyć się w całym moim ciele.


Pomimo radości ze zmiany, przez przesyt emocji, potrzebowałam spokoju. A tu nic. Ludzie, głosy i dojrzewająca Isabela. Ech, nikt nie powiedział, że będzie tak trudno. Zdecydowanie szukanie nowej pracy będąc rodzicem chowającym potomstwo w pojedynkę, nie jest proste. Głupie nawet, ktoś mógłby powiedzieć, ale czy nie do odważnych świat należy? Szalone trochę i bardzo w moim stylu, tak mówi Alicja. No i bardzo dobrze, dobrze mi z tym.

Jednakowoż, na emocje, ich oddziaływanie na ciało, ani na zmęczenie, nie mam wpływu. Wszystko we mnie szeptało nieśmiało, żebym już trochę zwolniła i uspokoiła. A tu zlot rodzinny, haha. Plątam się w zeznaniach i powtarzam chyba? No. To tak wyglądają nasze weekendy. Przyspieszone i poplątane. 

Powinnam chodzić naburmuszona. Zeźlić, że nie mogę tak, jak potrzebowałam. A tu zupełnie odwrotnie. Kręciłam się w dobrym weekendzie, wśród moich ludzi. Poczytałam z dziećmi książkę, nieskończenie wiele razy prosiłam o przyciszenie telewizora, poczułam, że świat pachnie zimową wiosną. Nie mylić z przedwiośniem, jeszcze nie tak ciepło, wygrzałam się w słońcu, nacieszyłam oczy niebieskim niebem na rodzinnym spacerze. Enty raz uczyłam się pozytywnego reagowania na niezadowolenie Isabelki. Nagadałam i podzieliłam opiniami. Po prostu byłam.





Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...