Siedzę na podłodze, oparta o kanapę. Dzieci obok. Coś razem robimy, Isa trochę do mnie gada, ale nie mogę się skupić, bo za dużo się dzieje i mózg mój nie ma czasu na odpoczynek i reset. Informuję więc Isę, że nie jestem w stanie prowadzić dobrej i skupionej na niej rozmowy. Nie dociera do mnie nic z tego, o czym do mnie mówi.
Jestem zmęczona i jestem zła.
Nie jesteś zła, jesteś rozdrażniona.
Ale zmęczona jestem na pewno.
Ale, racja też, nie byłam zła tylko rozdrażniona.
Zdecydowanie za dużo się dzieje, każdy weekend gdzieś - coś. Wyjazdy, ogarnianie i jeszcze praca, gdzie nie wiem, czy umiem, czy nie umiem, czy muszę umieć ogarniać, czy nie muszę umieć ogarniać. Czy mam jeszcze czas, skoro jestem zdalnie i trochę dłużej schodzi, czy muszę już szybko wszystko umieć.
O! I takie mam mądre dziecko, które właśnie teraz obchodzi trzynaste urodziny. Takie potrafi analizy robić i werdykty wydawać.
Jako, że pracuję z domu, dla niewtajemniczonych - od połowy stycznia, mogę sobie rano iść do sklepu i na czas tak wrócić do domu, że jeszcze przed pracą książkę sobie poczytam. Żyć, po prostu żyć. Tak też było i tym razem. Blok orzechowy, świeczek paczka i zestaw mang z wczorajszego szybkiego wypadu na miasto. A miało nie być nic, tylko pieniądze na ubrania i na kolczyki.
Pokazałam Leonowi prezent ukryty, a on, że mamo, takim jesteś głuptasem, Isa przecież już tego tak nie lubi. Okazało się jednak, że lubi, więc spełniłam swoje zadanie. Teraz tylko, jak tylko ojciec na weekend przyjedzie, kolczyk w ucho będzie i restauracyjna kolacja.
Leon z urodziny Isabeli świętuje, ale swoje robi. I proszę, co zauważa:
Cukier robi się z buraków!?!?!?!?!
Moje życie to jedno kłamstwo!!!