Friday 8 April 2022

Ty i ta Twoja selfcare

Isa zmęczona. Od powrotu z Krakowa mija drugi tydzień, w międzyczasie odwiedziliśmy babcię, a weekend był spokojny, bo śniegu napadało, więc o porządkach mowy nie mogło być, a tu Isa snuje się po domu i nie chce powiedzieć o co chodzi. Trochę choruje, trochę smutkuje, troche jej się nie chce. 

Kiedy mówię daj mózgowi odpocząć, rzuca we mnie złym spojrzeniem. No, bo jakże to! A jak ona się nudzi, to co ma robić! Musi przecież czytać mangi i podcastów słuchać! A pan od podcastów czyta jakieś zwierzenia z Reddit, komentuje, a wszystko głosem jednostajnym, aż do ... 

Isie to pasuje. 

Spać też nie pójdzie wcześniej, bo najlepsze życie toczy się w nocy. Wtedy kiedy matka i brat śpią. Oooo, wtedy jest najlepiej. I nie, nie ma mowy, żeby się położyła razem z Leonem.

Kiedy mówię, że nie dbała i nadal nie dba o siebie, stąd to snucie, zmęczenie, ból głowy i niechęć do działania, słyszę Ty i ta twoja selfcare.

No, moja. Ja wiem, niech i ona wie.

A przychodzi do mnie i mówi:

Witaj...

Gdzie? zapytuję, gdyż od witamów i witajciów mam odruchy wymiotne.

W krainie moich marzeń. Poznasz wszystkie zakątki mojego umysłu.

Uuuuu, myślę sobie, jeszcze się nie zdarzyło, żebym do zakątków umysłu została dopuszczona, powiadam więc: Ooo, dzień dobry i pięknie się szczerzę.

Nieeee odpowiada z pobłażliwością i chochlikiem w oczach i odchodzi. 

Tylem się nasłuchała tajemnic.

Od tygodnia szukamy również konkursów i chęci własnych, aby kontunować artystyczne wyżywanie się. Jednym z nich jest wizja krainy, w której jest nam dobrze, czujemy się bezpieczni i szczęśliwi.

To ja nie mam takiej krainy! nie mam takiego miejsca! nawet wymyślonego! nie będę rysować! bo nigdzie nie czuję się bezpiecznie tak, jak oni piszą w konkursie! 

Spoko, nie rysuj. Kilka dni później siedzimy, czytamy fragment książki, w której mowa o bezpieczeństwie w rodzinnym domu. I mówi to moje dziecko, że ona to się dobrze czuje w domu. Jak nie lubi ludzi i nie chce do nich wychodzić, to w domu jej tak dobrze. Tyle by było jej braku bezpiecznych miejsc. I mówię, że ja też się czuję bezpiecznie w domu moich rodziców, lubię tam być.

Taaaak, ja też tam lubię. Nawet bardziej niż tu. U babci jest lepiej, niż u nas. 

No, dobrze.

W szale i z rozpędu namalowała wilka. No, farba mi się rozlała i kropka zrobiła, to zrobiłam ci wilka. Ładne mi "farba rozlała".


W szale i z mojego rozpędu nakazałam namalować Ex libris do konkursu międzyszkolnego. Leon nie miał chyba jakoś bardzo swojego pomysłu, niemniej, ważne że zrobił. Również na konkurs o pejzażach. I myślę, że wraca powoli do siebie. Pisze, rysuje, liczy, wrócił do szkoły, filozofuje.

Wiesz co jest przepiękne w Karolku? że słowo później przemienia się w słowo nigdy.



Pozostając przy leonowych sprawach. Się zastanawiam, tzn ja akurat wiem, że to było okej, ale się zastanawiam, bo dla niektórych nie było okej. Fakt, że Leon nie chodził przez miesiąc do szkoły, przez stres związany z przyjazdem ojca. Uznałam wtedy, że dwa stresy to zdecydowanie za dużo. Strach przed tym o czym będą rozmawiać i konieczność radzenia sobie ze zbyt dużą grupą osób w szkole, ich kanapkami, brudnymi zębami i nieświeżymi oddechami. Na możliwości Leona to zdecydowanie za dużo. Stres poszarpał sensoryczne radzenie sobie i teraz wyłazi na wierzch. Myślę, że potrzebował spokoju. Dostał, przetrwał spotkanie, a teraz wraca do normalności. Nadal jest trudno czasem, nadal są cudze kanapki z serem i bekanie, ale teraz jest tylko jeden stres, tylko z jedną rzeczą musi sobie radzić, i robi to.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...