Tuesday 6 September 2022

Jesień pachnie śliwką...

...a powinna początkiem roku szkolnego, co nie?

Mamo, gdzie jest Isa?

W szkole.

Nagle do mnie dotarło, że to już. Należy się pogodzić z powrotem do kieratu. Ja tego chyba nie przeżyję. 

A nieee, może, jak ich nie będzie w domu, to jakoś tam radę. Plan lekcji mają najlepszy, jaki może być dla matki w domu pracującej, gdyż przez trzy dni nie ma ich razem. Poranki i wczesne ranki z ogromną przestrzenią do zrobienia tego, co ważne, bez marudzenia i chcenia mnie cały czas. Tak, dam radę, będzie dobrze. 

Tymczasem, obok moich przemyśleń o dawaniu rady, wchodzimy w szkolność bardzo powoli, wsuwamy się bardziej, niż wkraczamy. Podręczniki, zeszty, sprzątanie biurek, bo nie było nas całe wakacje, okładki.

(po co mi okładki, nie potrzebuję!!!)
- Wiesz, jakim kolorem podpisałam matematykę? Czerwonym, bo to jest jak krew...
- Którą będziesz przelewać? zapytuję.
- Przelewać, co to znaczy przelewać? do rozmowy włącza sie Leon.
- To znaczy umierać i cierpieć, i tak, że ...
- Nie, nie, nie mów już. Wszystko mnie od tego boli.

Jesień się zbliża. Niby początek września, a już pachnie. Śliwkami, jak co roku. Jesień zawsze jest trochę śliwką, gdyż ten owoc niosłam będąc zerówczakiem na religię, w czasach, kiedy jeszcze nie było jej w szkole. I ten owoc, gdy go widzę zawsze przenosi mnie do czasu dzieciecej ciekawości, otwartości i uważności. Obserwowania świata takim, jaki jest. Bardzo mi brakuje zatrzymania się na szczególe, co to wzruszenie daje. Może jeszcze się znów nauczę.

Tymczasem mimo wszystko widzę, że Leon robi się złośliwy jeszcze bardziej.

Widzę do siostry podobieństwo.

I thought him well, pada z kanapy z szelmowskim uśmiechem. Hm.

I dziw aż bierze, że to wszystko zauważam i zapisuję, to znaczy, że może jednak z uważnością na świat bliski i daleki spoglądam,  bo kiedy mamę gościmy i na curry idziemy, i opowiadam, jak to dawno się nie widziałyśmy ona patrzy na mnie, jakbym niespełna rozumu była i pyta, czy zdrowam. Bo dzieci niecały tydzień w Kielcach są. 

A ja szybko paluszki wyciągam i liczę. Czwartek, początek roku szkolnego, piatek, pierwszy dzień, weekend, poniedziałek, wtorek. Racja! Jeszcze tydzień nie minął. Racja! Jak to się stało, że tydzień odczuwał się jak cały miesiąc?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...