Sunday 30 June 2024

Ognisko - plan szczegółowy

Dziwnie się pisze, że był pogrzeb, a zaraz potem impreza, bo to nawet nie stypa (choć taka była), ale nadrzeczne ognisko. 

Brat mojej babci, ponieważ był w AK, zaraz po II wojnie światowej uciekł do Anglii. Tam spotkał ukochaną, a następnie jedno po drugim emigrowali do Australii po lepsze życie. Życie rzeczywiście mieli fajne, a dziadko-wujek regularnie odwiedzał Polskę w okresie wakacyjnym. Obydwoje już nie żyją, no i właśnie teraz przypadł czas na pochowanie ciotki, która cztery lata stała na półce, bo kiedy umarła panoszył się Covid. Jej córka, a moja australijska w połowie polska ciocia przyleciała, żeby się tym wszystkim teraz właśnie zająć.

Rodzina nasza spora, na pogrzebie było nas 47 osób, a i tak nie wszyscy mogli przyjechać. Szkoda, bo przy tej okazji zrealizowaliśmy planowaną przeze mnie, w zamyśle przez jakiś rok lub dwa, rodzinną imprezę, która miała nie wiem co zrobić. Bo po jej zakończeniu pomyślałam, że no, żeśmy se posiedzieli, pogadali, zjedli, wypili i koniec. Bez euforii. I nie wiedziałam wcześniej dlaczego bez tej euforii. A teraz już wiem. My jesteśmy głośną i radosną rodziną i lubimy się bawić. Na tym ognisku, które w końcu ogniskiem właściwie nie było mało było tej radości. Agnieszka po co ci ognisko teraz o szóstej, jak upał taki, że nie da się siedzieć?  No było gorąco, ale plan nie był na zajęci miejsca w ławach o osiemnastej i siedzenia tak do pierwszej nad ranem, jak niektórzy uczynili. To miało być po to, żeby sobie pogadać, połazić, pomieszać się, poznać lepiej tych ludzi, którzy rodziną daleką są i jak się widzmy raz w roku na Wszystkich Świętych, a i to nie zawsze w całym składzie. Siedząc przez kilka godzin w jednym miejscu nie da się pogadać z wieloma osobami. No, chyba, że wszyscy do nich przychodzą. Choć skłamałabym mówiąc, że wszyscy się tak rozsiedli. Jak się już przyjrzę dokładnie to widzę, że sporo się rozmów zadziało. Tylko ja mam jakiś niedosyt.

Leon pozostał w kręgu, który zna i nie planuje go poszerzać. Isa kręciła się po placu, przysiadała to z tym, to z tamtym, pogadała to z jedną, to z drugą ciotką, ciemną nocą przystanęła z boczku z kuzynką i przegadała kilkadziesiąt minut. 

A ja? Wracałam w niedzielę do domu jak z innego świata. Przez dwa dni wyrwana byłam z codzienności i zanurzona w obcowaniu z ludźmi. 

A nieeee, to jednak wszystko w porządku. Musiałam sobie zrobić rozdrobnioną analizę wydarzeń.

Zwłaszcza, że na odchodne słyszę: to musimy w przyszłym roku takie samo; jak będziecie organizować ognisko to dajcie znać, przyjadę.

Na ciepło

No, drugi tydzień minął. Każą się już uczyć na kartkówki. Dzieci nadal szkolnie, ja kulturalnie. Alinka miała urodzinki, poszłyśmy na jedzen...