Saturday 17 November 2018

Będzie spotkanie z ojcem

Za dużo się dzieje, zdecydowanie.
Ojciec dzieci przylatuje na cały tydzień . Trochę strach, a trochę ciekawość.
Z nerwów kręci mi się w głowie. Ekstra. Może dlatego, że jedziemy do Krakowa, rano.
Stresujemy się. Dzieci się boją. Isa nie może zasnąć. Zapodaję zawsze skuteczne zbieranie kwiatów na łące, dla odwrócenia uwagi od niepotrzebnych myśli. Nie działa. Proponuję projektowanie-dekorowanie tortu. Też nie działa, ale w końcu jakoś zasypia.
Zazwyczaj, zupełnie przez przypadek zostawiam pakowanie na późny wieczór i chodzę przez to bardzo późno spać.
Tym razem o 20 wszystko było spakowane,
Rano na wszystko był czas. Jak to się stało? Powoli, wcale nie w biegu.
W pociągu pachnie przygodą. Chwila, która cieszy, to nie tylko wyświechtany frazes.
Cieszę się, żę jedziemy. Na chwilę coś innego. Przynajmniej dla mnie "na chwilę".
W Krakowie, spotkanie jakby nic sie nie zmieniło. Leon biegnie do ojca tak, jakby widzieli się tydzień temu. Daddy, daddy.
Plan mają napięty na cały tydzień.
Nie wiem jak się zachować i co czuję. Zostaję na kolację, w restauracji hotelu. W tym samym miejscu byliśmy 10 lat temu, kiedy kupowaliśmy obrączki. Hm.
Elegancja na talerzu i kwiatki na mięsie. Smacznie.
Dzięki temu, że byliśmy na sali sami mogliśmy pstryknąć zdjęcia.



Do domu wróciłam o 22. Wzięłam se taksówkę, bo nie mam siły wlec sie już na przystanek i czekać w zimnie na autobus.
Wróciłam padnięta fizycznie i psychicznie. Teraz będę odpoczywać. Czy jeszcze potrafię?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...