Sunday 11 November 2018

Że kocham Polskę

Nie jest trudno być patriotą na obczyźnie, kiedy do mamy i pachnącego rzeką lata daleko. Łatwo się wzrusza i płacze przy tańcach Mazowsza, które Isa z ciekawością ogląda. Albo przy Mamo, jesteś dumna, bo śpiewam hymn Polski i dlatego płaczesz?
Jeszcze łatwiej, kiedy łzy na wierzchu i byle pierdoła je wyciska.
Jest taka książka, którą bardzo chciałabym przeczytać, Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski: zapomniani bohaterowie II wojny światowej, a której wiem, że nie przeczytam. Przez pierwsze 30 stron płakałam na każdej stronie. Stwierdziłam, że nie ma sensu się męczyć. Nie wiedziałam wtedy dlaczego. Wiedziałam tylko, że mi szkodzą i źle się po nich czuję.
Potem były wszystkie polskie filmy i seriale o tematyce wojennej, których nie obejrzałam.
Myślałam, że jest mi przyko, bo przyszło im zginąć, a to takie cholernie niesprawiedliwe. I że to tylko to.
Teraz dodałabym jeszcze ultra wrażliwość i wchłanianie emocji innych ludzi.
Powiesiłam sobie w 2016 roku na Fb ścianie film, że to okay być wrażliwym. Że nie świadczy to o twojej słabości, ale inności.
Oglądam go dziś i myślę, jakie to prawdziwe. Wtedy myślałam, że to po prostu i zwyczajnie, taka jestem zbyt wrażliwa. Dziś oglądam i myślę, kurcze, wszystko się zgadza. Każde jedno słowo. Rozumiem lepiej i bardziej. Że to nie taka zwyczajna wrażliwość płakacza przy animowanych filmach o przyjaźni. Że to ma swoje głębsze dno i bierze się z czegoś innego niż niedojrzałość.
I teraz, jak się nauczyć z tym żyć?
Kiedy tyle spraw i sytuacji mnie fizycznie przytłacza.
I proszę. I przypadła kumulacja.
11 listopada, 100 rocznica odzyskania niepodległości. Wszędzie zdjęcia, komentarze, piosenki. Isa uczy się My pierwsza Brygada, Leon Maszeruja strzelcy. Przypominaja mi się wszystkie piosenki ze szkolnych akademii. Śpiewam Rozkwitaja pąki białych róz. Ryczę. W szkole konkurs na wiersz i do niego ilustrację. Szukam, czytam, ryczę.
Mam dość.
W końcu przychodzi niedziela i jakims cudem zbieram się w sobie i czynie od rana.
Nie włóczę się w piżamie i nie z kawą przed telewizorem.
Idziemy do kościoła. Słyszę kazanie o tym, że patriota to ten, który pomaga rodzicom w domu.
Wyrzuca śmieci, nie dlatego, ze się rozfochował i niech ci będzie matko, ale dlatego, że to dobrze i chce.
No tak, a potem uroczystości na placu pod pomnikiem Piłsudskiego.
Leon namówił nas na udział w grze miejskiej. Zajęło nam to ponad półtorej godziny włóczenia się po mieście. Ale, warto było! Spędzanie z nimi czasu w sposób inny niż przed telewizorem zawsze jest dobry.
Oglądaliśmy też rekonstrucję historyczną Niepodległość wywalczona, Leon pyta, czy to naprawdę. Mamo, ja nie chcę takiej wojny. Mamo, ale ja tam pójdę, jak będzie wojna, pomagać, bo ja tak chcę.
Potem na obiad do domu i wtedy to już chciałam na tej kanapie zostać i nigdzie, ale to nigdzie nie iść. Ratunku, jacy wszyscy byliśmy zmęczeni. A tu jeszcze kino i Hotel Transylwania 3.
Mama Oli mówi, że to co? Dzieci na film, my na kawę? Ale, jak to. My na kawę. A film? Jak to, nie na film?
Siedzimy. Dziadek Wampir słysząc Macarenę mówi: Co za szmira. A trzeba wam wiedzieć, że Dziadek ma obwisły brzuch, trzy włosy na krzyż i mocno wysuniętą brodę. Może nawet i sztuczną szczękę. Uważa się za przystojniaka. Trzy czarownice wyrwał na statku.
Słucham Dziadka Wampira, patrzę na mame Oli, widzę, szczerzy się.
Dziadek mówi: Pomimo tego, że szmira, wciąga. Mama Oli rechocze.
Wychodzimy z kina. Ale fajny film. Dobrze, że nie poszłyśmy na kawę.
A nie mówiłam?
Filmy dla dzieci są lekiem na całe zło. Dla dorosłych.


Powieszę flagi, wszyscy będą widzieć, że kocham Polskę. Leon.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...