Sunday 7 April 2019

Ciastkowa niedziela

Isa zuchenka poszła na biwak. Spała w moim liceum. Mieli zajęcia, od piątku wieczorem do niedzieli w południe.

Oddałam radosne dziecko, z jednym małym plecakiem i śpiworem. Odebrałam kupę nieszczęścia.
Okazało się, że dałam jej za mało wody, a na biwaku wody ekstra nie było. Herbatę podawali rano, ale dziecku kubka nie dałam. Na liście nie było, więc do głowy mi nie przyszło, żeby podać. A pakowałyśmy się razem, pewnie Isa myślami była daleko od biwaku.

Odwodnione dziecko, to marudne dziecko.
Byłam jednak bezlitosna. Zjadłyśmy i zarządziłam wyjście na Wielkanocny Kiermasz, gdzie Leon dokonał zakupu Królcia (na załączonym obrazku do wglądu) oraz koszyczka z koralików. Nie będę pokazywać.
Wyjście nie obyło się bez dyskusji i miliarda dlaczego, ale wiedziałam, że pozostanie w domu niczego nie naprawi.

Zabraliśmy Halinkę, bo co będzie w domu siedzieć, jak pogoda całkiem sympatyczna, spacerom sprzyja. Wyjdźmy razem do ludzi.
Te ludzie były na kawie i ciastku w kawiarni U Sołtyków. Poczułam się jakbym nagle wylądowała w dwudziestoleciu. Muszę tam zabrać babcię. Kawa cudowna, ale herbata, nie ma sobie równej. Sprawdziłam, mała puszeczka 37 zł. Nie dziwię się, że taka pyszna.
To była niezwykle urocza niedziela, jedna z tych mile i dobrze przeżytych, kiedy wraca się do domu z zapasem dobrej energii. Może dlatego, że byłam tam, gdzie jeszcze nigdy? I że te nowości dodają mi energii?



Także, sezon na piłkę uważam za otwarty. Jeszcze się nie przewróciłam i spodnie całe, ale cała wiosna i lato przede mną.


Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...