Saturday 7 September 2019

Tydzień numer jeden

Okej, mija/minął pierwszy tydzień. Nie ma tragedii. A zastanawiałam się, czy dam radę się na nowo nauczyć. Ale, nie chwal dnia, wszystko się może zdarzyć i dnia może mi nie starczyć.
Na razie spokojnie, jeszcze popołudnia na dworze, jeszcze pracy domowej nie ma za dużo (dziwne, bo Leonowa Pani już powinna od pierwszej godziny haha), jeszcze nigdzie nie gonimy.

Jeszcze nie wychodzę z siebie i jeszcze mam energię, bo wiecie, czekam na ten dzień, kiedy znów będę wyglądać, jak wtedy "kiedy mam dzieci".

Na piątek Isabela pojechała na noc do Oli. Z Leonem tylko jesteśmy w domu. Zmywam naczynia w piątkowy wieczór. Leon gotowy do spania.

Mamusiu, czy to zmywanie jest dla ciebie bardzo ważne?
Bardzo nie, ale trochę tak. A co chciałeś?
A nic, żebyś sobie ze mną posiedziała na kanapie teraz.

Siadłam. Jadł akurat kolację, z herbatą.
Poczytaliśmy, The Highway Rat i Stick man. Ciekawe ile z tego jeszcze zrozumiał.
Rety, jak ja lubię, takie z nim siedzenie na kanapie. Zdążyłam już zapomnieć, jakie to dobre.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...