Na razie spokojnie, jeszcze popołudnia na dworze, jeszcze pracy domowej nie ma za dużo (dziwne, bo Leonowa Pani już powinna od pierwszej godziny haha), jeszcze nigdzie nie gonimy.
Jeszcze nie wychodzę z siebie i jeszcze mam energię, bo wiecie, czekam na ten dzień, kiedy znów będę wyglądać, jak wtedy "kiedy mam dzieci".
Na piątek Isabela pojechała na noc do Oli. Z Leonem tylko jesteśmy w domu. Zmywam naczynia w piątkowy wieczór. Leon gotowy do spania.
Mamusiu, czy to zmywanie jest dla ciebie bardzo ważne?
Bardzo nie, ale trochę tak. A co chciałeś?
A nic, żebyś sobie ze mną posiedziała na kanapie teraz.
Siadłam. Jadł akurat kolację, z herbatą.
Poczytaliśmy, The Highway Rat i Stick man. Ciekawe ile z tego jeszcze zrozumiał.
Rety, jak ja lubię, takie z nim siedzenie na kanapie. Zdążyłam już zapomnieć, jakie to dobre.