Wednesday 26 February 2020

Drama, ciąg dalszy

"Wreszcie" to jest ekstra słowo.
Np:
Wreszcie mam Fortnite.
Wreszcie mam Minecraft.
Wreszcie mam Brawstars.

Weekend.
Mamo, ja chcę Fortnite.
Nie, Fortnite to zła gra, ze złymi postaciami.
Nie, nie prawda.
Hm, możesz ją mieć, jeśli przez miesiąc uda ci się nie przyłazić do mnie w nocy.

Poniedziałek.
Obudziłem się mamo w nocy. Idę do mamy, pomyślałem. Nie, chcę Fortnite pomyślałem. Przykryłem się kołdrą, tylko mi oczy wystawały.
Jeszcze tylko 28 dni.
Chyba nocy?
Tak, nocy.

Skreśla dni w kalendarzu. A miałam nadzieję, że nie przestanie. Teraz się nie mam do kogo przytulać, hahaha.

Rzecznik Praw Ucznia to jedna z lepszych instytucji szkolno-wychowawczych, z jaką przyszło mi się zetknąć. Pani mnie zrozumiała, powiedziała, że pogoni panią pedagog (niepotrzebnie, bo ta akurat się z Iss umówiła już), że porozmawia z Isą o tym, co się dzieje w klasie.
Najważniejsze, że mnie zrozumiała, że nie wydaje mi się, ze się czepiam. Choć, słyszę też, może nauczyć Isę, żeby się nie przejmowała.
Po spotkaniu z p. pedagog, jeden z wniosków jest taki, że to moje dziecko nie jest wrażliwe, tylko twarde. W szkole, pewnie tak. Nie powie, nie da poznać po sobie, sporo się w jej życiu wydarzyło, nauczyła się sobie z tym radzić. Ile razy słyszałam, mamo, ja to wszystko odsuwam, wiesz, te wszystkie smutki, bo ja nie chcę płakać. Chyba nie tak ma wyglądać dzieciństwo, żeby się uczyła, jak dorosły człowiek, jak nie płakać, żeby nie bolało?
Chyba trochę za wcześnie na nauki, że pani w szkole niesprawiedliwa i choćbyś nie wiem co robiła, i tak cię nie polubi. Co innego koleżanka z klasy. Tego można uczyć, rówieśnik nie jest autorytetem, a przynajmniej nie powinien, ale jeśli już analizujemy i będziemy się czepiać, na pewno nie na poziomie szkoły podstawowej. Można uczyć, że jeśli cię nie lubi, nie szkodzi, nie każdy musi, ty też nie każdego lubisz.

Wróciła z kolejnego konkursu, tym razem o baśniach i opowiada: byłam dla pani milsza niż zawsze, starałam się być jeszcze milsza.
Po co, pytam. Nie wiem, odpowiada.
Jak to po co. Po to, żeby ją to głupie babsko w końcu zauważyło i polubiło.
Ale, jak dziś usłyszałam od jednej pani w szkole. Drugi raz pierwszego wrażenia się nie zrobi, czasu się nie cofnie. Pani taka jest, jeśli kogoś upodobała sobie, to do końca szkoły, jeśli nie upodobała, to też do końca szkoły.

Trochę się martwię/złoszczę tym, że z wizyt u pedagoga szkolnego wynika, że ona nie jest wrażliwa. I że to ja (!!!) buduję taki jej/w niej obraz.
Ciekawe kto słuchał, mamo, brzuch-głowa-brzuch-głowa-niedobrze mi, co rano przed pójściem do szkoły. Pół godziny na słuchawce tłumaczenia, że da radę.

A teraz chodzi wścieknięta, że ze wszystkimi o niej rozmawiam. Bo potem pani będzie pytać co się stało i dlaczego chcę się przenieść.
No, i o czym to świadczy? Że co, że twarda sztuka jest?

Ach, no tak i jeszcze jedna rewelacja z dzisiaj.
Isa,  moja mama nie pozwoliła mi niczego ci pożyczać.
Nie wiem, chce mi dziecko wychować, żeby nie była taka roztrzepana?

Aleśmy sobie słodko powiedziały dzień dobry, pod szkołą. A Iss tylko skomentowała: nie wiedziałam, że kiedykolwiek to powiem, ale wolałabym, żeby ta mama nie udawała, że mnie lubi. No, cóż.

Ale, czy ja się zniżam już do poziomu tej matki, tak się tu uzewnętrzniając?
To dopiero czwarta klasa, co będzie później?




Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...