Friday 6 March 2020

Instrukcja obsługi dziecka gdzieś mi się zawieruszyła

Tak właśnie powinno być, wszyscy się kochamy, jesteśmy dla siebie mili, miło do siebie mówimy. Kocham Cię, mamo. Na jednym wydechu wyrzucił z siebie syn mój i grzecznie poszedł spać.
W każdym razie, taki był plan.
Jak to zwykle z planami bywa, szlag go trafił.
Plan zasypiania przed 21, ostatnimi czasy szlag trafia.
Zaczyna się gadka, rozważania, omawianie spraw super ważnych.
Nie inaczej było i tym razem. Co musiałam zrobić? Wydrzeć się, żeby w końcu było cicho. "Miło i rodzinnie" szlag trafił.
No nic.

Isa pyta, czy może akurat dziś i tylko, naprawdę dziś, nie zakładać aparatu.
Oczywiście, że możesz nie zakładać. Wiedz jednak, że kończymy leczenie ortodontyczne, a aparat stały kupisz sobie sama, kiedy będziesz już zarabiać.
Obraziła się, ale aparat założyła.

Macierzyństwo. Urocze, ale dlaczego nikt nie powiedział, że to będzie takie trudne.
Isa ma nowe okulary, nowe szkła i nowe oprawki. Tamte już tak ze dwa lata miały. Naprawiane w zakładzie już ze dwa razy i kilka razy przez dziadka.
Leonowi też się okulary popsuły. Też już były naprawiane. Nie mam funduszy na nowe, przynajmniej na razie. Alimentów jak nie było, tak nie ma. Oczywiście, przecież wszystko wydałabym na fanaberie. Trzeba je, te okulary znów naprawiać. "Jak dobrze, że mamy dziadka" powiada Leon.

Ja też będę miała okulary. Godziny przed komputerem w pracy, godziny w domu po popołudniu. Szukanie, grzebanie, pisanie maili, rozmawianie. O, może dziś napiszę coś na blogu, ale zanim, proszę, odpiszemy na mail, sprawdzimy, bo ktoś czegoś ode mnie chce, ten prezent miałam kupić, to jeszcze trzeba przecież załatwić. I tak mi schodzi do nocy.

I właśnie sprytnie przechodzimy do kolejnego punktu programu. Urszula przyjechała, sprawy załatwić. Zastanawiałam się, jak bardzo przeszkadzałoby mi, gdyby się po domu kręcił jakiś dorosły człowiek, tak na dłużej. Myślałam, że bardzo. Myślałam, że po tym wszystkim, co się wydarzyło, najlepiej mi będzie samej, na moich warunkach.
Ale nie, okazuje się, że komputera nie włączyłam, książkę skończyłam czytać i było dobrze. Wnioski mam takie, (bo się zaczęłam zastanawiać, co uczynić z nadmiarem telefonu w moim życiu), że to potrzeba pogadania z osobą do-ros-łą. Ileż można o Fortnite i Brawlstars, z całą sympatią i miłością do syna mego? Stąd ta pisanina.

Może częściej Urszulę będę zapraszać? Listę książek z biblioteki sobie nawet zrobiłam.
Wiosna to, czy co?
Wszystko mi się odświeża. A zazwyczaj jakieś otumanienie przedwiosenne, a teraz proszę, energia i rozwój.
Choć właściwie, zimy nie było. Z czego miałabym mieć to "przesilenie".

Miniony weekend super był intensywny. Najpierw rajd, potem spektakl "Show szalonych naukowców" Ze wschodu przyjechali, ale nie wiem, z którego kraju, a sprawdzać mi się nie chce, ale kiedy poszłam powiedzieć im już po, że było super fantastycznie, i że bawiłam się tak dobrze, jeśli nie lepiej niż moje dzieci, to nawet rozumiałam co mówią. A rozumiem rosyjski. Więc może?
Show był po polsku, ale np "popatrzcie jakie ładne kółeczki" już trochę mniej. Eksperymenty naukowe, cewka Tesli, dźwięki generowane przez wyładowania, które tworzą muzykę, aerodynamiczne balony, ciekły azot. Wszystko przy muzyce umc-umc. Kto by pomyślał, że nie będzie mi przeszkadzać. Ba! Będę przy niej na siedząco tańczyć.
Rewelacja to było, rewelacja. I cieszę się, że nie zapytałam, czy chcą iść, tylko kupiłam bilety.
Bo mogłoby być tak, jak na chwilę przed rozpoczęciem. Siedzą naburmuszeni, a Isa najbardziej. Bo przecież ona jest za duża na takie zabawy.
Podobało ci się, pytam podekscytowana po wyjściu.
Wzruszenie ramion.
Wiem, że to nie jest Roksana Węgiel, ale przecież było super!
Spojrzenie spod przymkniętych powiek, ledwo widoczny uśmieszek.
NO? pytam.
No, można powiedzieć, że było całkiem fajnie.

Ratunku, kto ma instrukcję obsługi do nastolatki?

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...