Wednesday 13 January 2021

Jakby śnieg

Właściwie nic sie nie dzieje. Dzieci siedzą u dziadkow, śniegu nie ma, nie pada.

Tak miało być napisane, bo ferie dwutygodniowe bezśnieżne żadna przyjemność, więc chciałam sobie bardzo ponarzekać. Każdemu się należy od czasu, do czasu. Czy nie? Czas bezszkolny trwa już kolejny tydzień, święta przedłużone o dwa tygodnie ferii. Co tu robić, kiedy na dworze szaro i buro.

A tu proszę, środowy wieczór, zaśnieżyło. Pięknie. Pachnie pięknie także. Tak dobrze, a przecież, tak mnie trudno zachwycić. Obrazowo rzecz jasna, miejscowo, zjawiskowo i rzeczowo. Rozmawiałam ostatnio o moich wyjazdach i zachwytach, a raczej ich braku i przypomniała mi się Islandia. Tak, tam chyba było zachwycająco. 

Zwyczajnie jednak i codziennie, no cóż.

Potem uświadamiam sobie, że owszem, może miejsca i rzeczy zachwycają mniej, ale za to zachowania ludzi już bardziej. I nie, nie mam na myśli i nie jestem złośliwa, sytuacji, kiedy ktoś nie uczy dzieci mówić dorosłym dzień dobry (a nawyk przecież to mógłby być), a ja się zachwycam brakiem kultury. Bardziej o to, kiedy rozmawiamy, albo kiedy opowiadają, albo kiedy widzę efekty naszych rozmów. Kiedy wchodzimy po sliskim zboczu i Isa mówi: Dałyśmy radę mamo! zamiast wchechobecnego udało się. Nic się samo nie udało, trzeba było włożyć ciężką pracę, cokolwiek to było. 

Albo, kiedy Isa opowiada, jak to pan od gitary zapytał, jaką ma teraz ulubioną piosenkę, a Isa mówi, że ostatnio to ona polubiła Nirvanę. Jakie to zaskakujące, rozbrajające i zachwycające jednocześnie.

Albo, kiedy Leon przychodzi z przeczytana książką i płacze. Rozmawiamy o "O psie, który jeździł koleją" i płaczemy obydwoje razem, bo pamiętam, jak dziś, jak się czułam, kiedy skończyłam to czytać, jak się zanosiłam od płaczu. Teraz płaczemy razem.

Albo kiedy wracam do domu z bardzo późnego spaceru, jest ciemno, przestał sypać i kładę się w puchatym jeszcze śniegu, po to, żeby zrobił orzełka. I leżę, i czuję jaka jestem szczęśliwa.




Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...