Sunday 13 November 2022

Patriotycznie

Oni tam mają drzwi ładne. Sporo nawet, stronę dedykowaną sobie stworzyli. Schody też, niczego sobie, ale tych akurat mniej.
Miasto piękne. Piękne na sposób: a u nas nie jest tak ładnie. Taką myśl miałam wracając przez cały kielecki deptak, z dworca do domu. Bardzo lubię Kielce, nie planuję się przeprowadzać, nigdzie indziej nie podoba mi się tak,  jak tu. W żadnym innym miejscu nie jest mi tak dobrze i tak na miejscu, jak tu. To tu, zawsze po powrocie cieszę się, że jestem w domu
Aż tu nagle, wracam z Przemyśla, idę Sienkiewką, patrzę na kamienice i myślę: nudno tu. W Przemyślu ładniej.
No tak, zdecydowanie ciekawsze centrum mają, w którym budynek po budynku, każdy kolejny więcej doznań daje. Widok z wieży Muzeum Fajek i Dzwonów niesamowity. Samo muzeum, przereklamowane, ale wiecie, muzea nie są dla mnie najlepszą rozrywką, a żeby były, muszą być naprawdę super. Może więc jestem zbyt wymagająca. W górę po schodkach, chwila na zrozumienie opisu wykonywania dzwona (mało czytelny), na dach, widok z okna i znów na spacer.

Żeby nam było fajnie, wydrukowałam quest: Przemyśl - na stylu trzech kultur. Trzy stare nudne baby i dwoje nastolatków może nie będą chcieli cały czas razem i intensywnie, pomyślałam. Zrobimy quest, ma trwać dwie i pół godziny, zobaczymy co jest fajnego, a potem to może być i kawa, i spacer, i co każdy chce. Może i Pokemony nawet. Chciałam, żeby nie było nudno, żeby się wszystkim chciało i żeby to chcenie było widać na twarzach i mowie całego ciała. Nie chciałam naburmuszenia, nie chciałam znudzenia.

No. na moim chceniu się skończyło. W piątek spotkałyśmy się z naszą wspólną koleżanką ze studiów, a że pora kolacyjna była, przeszłyśmy się dookoła centrum Przemyśla w poszukiwaniu jedzenia. Następnego dnia zawędrowaliśmy na kopiec tatarski, a do centrum dotarliśmy w czasie przedobiedniej kawy. Zimno było, chciało nam się odpocząć. Znów centrum trzy razy dookoła, żeby miejsce na kawę znaleźć. Tam, gdzie nam się podobało, nie było miejsc. Gdzie były miejsca, coś nam się nie podobało. Komu by się potem chciało za questem chodzić, zgadywanki robić, na pytania odpowiadać, kiedy te trasy przechodzone już kilka razy. Nieskończone więc zadania, moje rozczarowanie, że im się nie chce, że najlepiej z Tik Tokiem lub Pokemonem. I że znów wszystko sama. I że może, jakby były inne dzieci, to byłoby inaczej, lepiej, bardziej się chciało.

Oglądałam potem nagranie Gabora Mate, o relacjach z dziećmi. Potrzebowałam odpowiedzieć sobie na pytanie o dziecięcym nazywaniu emocji, roli rodzica i połączeniu matka - dziecko. Dowiedziałam się bowiem, że Leonowe problemy to moja wina, połączyłam dziecko ze sobą emocjonalnie. Powinnam przestać cały czas mówić mu o swoich problemach oraz nie pytać, jak on się czuje. W nagraniu usłyszałam, że dziecko powinno spędzać czas z dorosłym, bo niedojrzały emocjonalnie nastolatek nie pomoże drugiemu niedojrzałemu emocjonalnie nastolatkowi odnaleźć się w życiu, nauczyć nazywać, zobaczyć co dobre. Usłyszałam, ze weekendy powinny być z dorosłym. Nie zapraszać znajomych z dziećmi, nie wysyłać na sleepovery, nie pozwalać włóczyć się tylko z innymi dziećmi. Pozwalać na budowanie realcji z dorosłym, na interakcje z dorosłym. 

Widzę więc, że dobrze, że te trzy stare nudne baby są. Że jeżdżą razem, że moja niedojrzała emocjonalnie dziatwa może chłonąć dorosłego człowieka. Że im się nudzi? Trudno, trzeba na to pozwolić. Można też zastanowić się, jak zgrać stare nudne z młodym znudzonym. Znaleźć rozwiązanie.

Spaliśmy w wynajętym mieszkaniu, jak to Leon powiedział: w stylu patriotycznym. Jest krzyż, jest zdjęcie Matki Boskiej, pan Piłsudski i godło. Przyjazd nasz przypadł na 11 listopada, święto niepodległości. Taki tam, patriotyczny wyjazd. Google uhonorowało Przemyśl grafiką doodle, biało-czerwona flaga powiewająca nad panoramą miasta, jako hołd za to, co robią dla uchodźców z Ukrainy. 
Właściel opowiedział od razu gdzie powinnyśmy iść, gdzie zjeść, co zobaczyć, co jest must have, a co, jeśli nam zostanie czasu. Koniecznie chciałam spróbować przemyskich gołąbków z ziemniaków. Smak znam, bo Słonina, jedna trzecia trzechstarychbab przywoziła z domu na studia blaszki ziemniaczane, taka nazwa zapiekanki? Czy jakoś tak. Uwielbiałam! To i te gołąbki były uwielbiane. O centrum mówili, zamku, wojaku Szwejku, spacerze po ogromnym parku, z elementami fortów, które zresztą są częścią umocnień Twierdzy Przemyśl i występują na logo miasta. Całkiem sprytnie. O co chodzi z fortami nie całkiem się dowiedziałam, a ciekawe, ciekawe. 

Czy nam się podobało? Mnie bardzo. Bardzo mi tam było dobrze. Quest na pewno był super, byłby gdyby nam się chciało. Kilka razy podsłuchałam przewodników, może profesjonalnych, może pasjonatów, opowiadających małym, klkuosobowym grupkom co, gdzie i kiedy było. Chyba czuję, że potrzebuję posłuchać takich historii. Następnym razem, w innym miejscu. Może wtedy Leon nie będzie spiskował z Halinką: zadzwońmy na 112, żebyśmy mogli jechać do domu (już teraz). Może też nie spędzi większości czasu szukając Pokemonów. 





 











Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...