Sunday 8 October 2023

A może wieczory z walerianą?

Matko Bosko, otwieram balkon w niedzielny poranek. Jest 09.58. Poranek? Słońce świeci. Pachnie prawie przymrozkiem. Matko Bosko, jak ja lubię jesienne poranki. Letnie, zimowe, wiosenne też, ale w październiku kocham najbardziej te jesienne. Otwieram, a tam mróz.

Zimno. Nagle się zrobiło, a dopiero przecież co narzekałam, że we wrześniu to ja sobie nie życzę 27 stopni. Jesień poproszę. To przyszła wczesna zima.

W radio powiedzieli dziś, że takie nagłe ochłodzenie.

Bez narzekania jednakże, bo mam pierwszy weekend kiedy jestem zupełnie sama. Nikt do mnie nie przyjeżdża, ja nigdzie nie jadę. Dzieci mnie nie chcą. Jedno włóczy się po mieście z piłką, drugie włóczy się po mieście ze znajomymi. 

Żeby nie przesiedzieć w domu całego dnia, żeby trochę pooddychac powietrzem wychodzę na spacer, ale słońce mnie zwodzi i za mało okutana, marznę. Ląduję więc w kawiarni i tak mi schodzi do wieczora. 

Aż nie chce się wierzyć, że nic się nie dzieje, a może sama wybieram, żeby nic się nie działo? Szkolnych ekscesów brak. Leon zwyczajnie raz mnie kocha, raz nienawidzi. Isa w nowej klasie znajduje więcej motywacji do robienia czegokolwiek. Wkurzam się, że nie chcą czytać książek, ale sama czytam dużo mniej. Robię zakupy na Dzień Nauczyciela i uzupełniam blogową klasową kronikę Leona, bo zaległości mam od grudnia 2022. Niby bez ekscesów, a jednak coś wisi w powietrzu. Chyba się zapiszę na kurs medytowania. Albo waleriana. Tak. Słyszłam, że waleriana działa cuda. Wtedy znów częściej będę wystawać przy balkonie i podziwiać poranki.

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...