12 lat minęło. Kawał chłopa. Urósł, zmężniał, jak ręka pod kątem idzie to nawet mojego wzrostu jest.
Urodziny świętował z grypą. Planów wyjścia i tak wcześniej nie było, Leon woli w domu.
Zamiast stać w kuchni przy garach nad wymyślnym daniem, zrobiłam na życzenie jubilata fajitę, najprostszy placek z zawiniętym w środku wnętrzem. Zaraz potem mógł być tort, ale zamiast, było wspólne oglądanie filmu na kanapie.
Tort wieczorem, bo lepiej jak jest już ciemno na dworze, tak jak zawsze mamy.
Sto lat Leonie!