No tak, i znów jadę. Te wyjazdy zaczynają mnie męczyć, ale tylko dlatego, że muszę kombinować i szukać kogoś, kto się zajmie Aniołkami. Skąd się wzięło to Aniołki? Kurczę, zupełnie nie pamiętam.
W Katowicach było dobrze, nadal jest to dla mnie praca, więc zdrowiej, ale byliśmy bliżej siebie, więc było łatwiej nawiązać kontakt i rozmowę. Z refleksji, chciałabym czuć w pracy, że lubię. Swoją droga, projekt się kończy, moja szefowa nie składa nowych wniosków, trzeba szukać nowej pracy. A mnie w tej jest tak dobrze, że nie myślę o nowej, a co gorsza o szukaniu nowej. To chyba niedobrze. Gdzies tam mi wisi takie uczucie spełnienia i niedowierzania, że to już.
Aniołki zostały z Nadzinką moją, żeby nocy nie spędzały same i cieszy mnie jej pomoc w dwójnasób, gdyż po pierwsze nie musiałam się bardzo martwić, a po drugie poprosiłam o pomoc. A przecież ja wszystko tak sama, zupełnie świetnie sobie sama bez nikogo poradzę. To teraz się uczę, żeby nie uciekać, bo samej lepiej. I to jest taka jedna lekcja.