Zmieniłam wykładzine w pokoju u dzieci. Brzydka jest. Tamta ładna była tak pięknie jasna, ale już się nie nadawała do prania nawet.
Mogłoby być tak pięknie. A jest pięknie, ale inaczej.
Bo, przeglądam Netlfixa w poszukiwaniu czegoś do oglądania. Zaczęłam na nowo terapię i pani terapeutka mnie wykańcza. Może stosuje jakąś metodę prowokatywną i myśli, że jak mi będzie wytykać gdzie mam braki, to ja będę wiedziała co robić. Ostatnio mówi do mnie Opowiedziała mi pani tyle trudności, z tylu obszarów. Jak pani daje radę [żyć, przyp. red.]. Nooo, ja to nawet powiedziałabym, że jestem szczęśliwa z momentami trudności. No, ale jak to jest możliwe???
Ale dziś i wczoraj mam jakieś trudniejsze dni. Może mi się właśnie ulewają trudności. Wszystko naraz to trochę za dużo. Jedna rzecz, która jest wyzwaniem jest okej, więcej, już przeciąża organizm.
I tak w tych niedzielnych i dzisiejszych trudnościach, które być może jeszcze z pogody wynikają (kto to widział, mieć wiosnę w lutym , a zaraz potem śnieg w tym samym lutym, żeby zaczął padać), patrzę czym oczy zająć, żeby umysł oszukać i żeby nie czuł (zamiast spać iść i regularnie o tej samej porze w łóżku już być, bo to najszybciej działające lekarstwo na gorszy czas, który z przeciążenia wynika) i widzę Kajtek Czarodziej. O, ten bym obejrzała, ale z dziećmi. Tyle że oni nie chcą. Bo wyrośli, a ja nadal nie mam szansy robienia z nimi rzeczy, które są dla ich wieku akuratne. Bo mają się tak źle, że nie mają ochoty na wyjście do głupiego kina nawet. I taką refleksję mam, że gdyby im tylko było lepiej, ile moglibyśmy razem. Pewnie bym wtedy już wyszła z czasów dziecięcych w czas nastoletni. W zmaganiach z nastrojami dawno już jestem w nastoletnim, ale tak bym chciała jeszcze w przygodzie z nimi być.
O której idziemy spać. Pytam dzieci, jakbyśmy byli flatmatemi. Zdecydowanie za małe to mieszkanie. Muszę bogato wyjść za mąż, bo nie widzę na razie szybkościowych zmian tak, żeby w pojedynkę zakupić większe :)
Na spotkaniu byłam z anglo-paczką, na Festiwalu Smaków.
No i tak to było. A ten pan już mógłby przyjść. Jesteśmy gotowe do złożenia zamówienia. Oświadczam
Missed you. Rzekła Martynka.
Patrzę, słyszę i myślę.
Że to ja. Że mam swoje cechy. Że jestem wyjątkowa. Że jest we mnie tyle tego, czego nie ma w innych. Taka jestem wyjątkowa. Trudno więc, żeby potomstwo mieć zwyczajne.
Okej, to jak już ponazywałam, to będę się nami cieszyć.