Monday 29 January 2024

Zfusowana wróżba o lataniu dosłownie i z emocji

Poprzedni weekend to wyprawa do Katowic na 50-te urodziny mojego brata wujecznego. Od strony ojca jubilata rodzinę reprezentowałam tylko ja z moimi pociechami. Reszta nie mogła, pracowała lub miała za daleko, żeby dojechać. Spotkania rodzinne są bardzo dobre. Szkoda tylko, że mojej części rodziny nie było. Czułam się momentami bardzo samotnie. 

Tydzień przeleciał na niechodzeniu do szkoły. Powinnam się już chyba przyzwyczaić.

Potem pojechałam sobie do Gliwic, na comiesieczne spotkanie wolontariusze. To już jedno z ostatnich naszych spotkań i najlepsze jak dotąd. Jakoś tak bardziej byliśmy paczką, Usłyszam jednak, że "z tamtymi" to było inaczej, że nawet na zdjeciach jestem bardziej uśmiechnięta, że to śniadanie w Kielcach co mieliśmy razem to jak rodzina, tacy byliśmy dla siebie ważni. I to jest najprawdziwsza prawda. 

Tym razem trochę więcej pogadałam, dotarłam do prawdziwszych historii. Dostałam prawdziwą turecką kawę i darmową wróżbę z fusów, zaraz po tym, jak trzy razy nad głową przekręciłam filiżanką ze spodkiem. 

Z wróżby wynika, że szykuje mi się proszenie o rękę, schody prowadzące w karierze w górę oraz coś związanego z tureckimi liniami lotniczymi. Czy wspominałam, że Turcy to moja ulubiona nacja?

Dzieci mało się zapisały w mojej pamięci w ostatnim tygodniu. Mój mózg zablokował i odpycha wszelkie rozdrażnienie i rozczarowanie, które się w związku z niechodzeniem do szkoły i somatyzacją wiążą. 

Niespodziewane refleksje zamulonego umysłu

Albo nowy telefon, albo aparat. Kiepskie zdjęcia robi ten mój sprzęt. Udałam się do KCK na spektakl Teatru Tańca. Dwie części były. Zobacz j...